Grzegorz Wiśniewski przygotował ze studentami czwartego roku Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej spektakl, który śmiało można by pokazywać w każdym zawodowym teatrze. Kamień Mariusa von Mayenburga to opowieść o zakłamywaniu i odkłamywaniu historii, o szukaniu swojego miejsca i budowaniu tożsamości.
35, 45, 53, 78, 93 - to nie są wyniki
losowania jakiejś gry liczbowej, to daty, w których rozgrywa się
akcja poszczególnych epizodów sztuki. Epizodów jest kilkanaście, a
ich układem nie rządzi chronologia, lecz zasada odsłaniania
kolejnych pokładów rodzinnej historii. Co pewien czas cofamy się o
kilkadziesiąt lat albo powracamy do punktu wyjścia. Reżyser dla
orientacji w tych podróżach w czasie zapala nam nawet cyferki na
świetlnej tabliczce. Dzięki temu wiemy, w którym miejscu splątanej
linii czasu są aktorzy.
A może jest to jednak gra - gra o nazwie historia, w której
wygrać lub przegrać można dom, a po części także siebie. W 1993
Witha (Barbara Wypych) z córką Heidrun (Anita Tomczak) i wnuczką
Hanną (Kaja Walden) wracają do rodzinnego domu, który kiedyś
musiały opuścić. W 1935 roku Witha z mężem Wolfgangiem (Maciej
Miszczak) "kupują" dom od małżeństwa, które musi wtedy szybko
opuścić Niemcy (nareszcie jakaś sztuka, w której to Niemcy są
odpowiedzialni za prześladowania Żydów). Pan weterynarz z żoną
wprowadzają się do willi kolegi z instytutu i zaczynają żyć cudzym
życiem. Atmosfera domu wyciska na nich piętno - inaczej myślimy,
mówimy, zachowujemy się w eleganckim domu z fortepianem i pięknymi
meblami po Mieze i jej mężu. Chwała Barbarze Wypych, że potrafiła
tę zmianę charakteru zagrać, pokazać to dorastanie do nowego
poziomu aspiracji. Ta młoda aktorka miała tu do zagrania najwięcej
ról, najwięcej wcieleń swojej bohaterki - od młodej żony po
trzęsącą się (trochę przesadnie) staruszkę. Dumna i arystokratyczna
Mieze (dobra rola Alicji Juszkiewicz) nie miała szans na
zestarzenie się, albowiem na scenę oprócz bohaterów w pewnym
momencie wkroczyła też historia.
Domu nie da się zamknąć na cztery spusty, otoczyć murem z
kolcami, kupić widoku z okna. Za oknem dzieją się wydarzenia
nierozerwalnie splatające się z wątkami rodzinnych historii.
Czasami ktoś rzuca kamieniem, czasami ktoś myli się w adresie,
czasami (często) ktoś gubi się w przeszłości. Zwłaszcza że w
naturalny niejako sposób każdy fałszuje historię i swój udział w
wypadkach. Prawdę przechowują pokoje, ściany, przedmioty. Stół,
fortepian, kanapa, huśtawka, okno - zmieniają się systemy
polityczne (faszyzm, komunizm, demokracja), zmieniają się
właściciele (trzy rodziny), ale powtarzają się sytuacje i gesty,
odgrywane są podobne role. Dziecko zawsze tak samo huśta się na
huśtawce - może jedynie patrzeć w stronę lasu albo w stronę domu.
Dlaczego jedne wolą patrzeć na dom, a inne na las? Każdy musi to
odkryć dla siebie...
We współczesnym teatrze panuje moda na szerokie, panoramiczne
sceny. Wiśniewski - trochę z powodu specyfiki Teatru Studyjnego -
zdecydował się na zabieg odwrotny: scenę maksymalnie pogłębił.
Zaglądamy coraz głębiej w rodzinne tajemnice i widzimy coraz dalsze
rejony zaplecza sceny. W pewnym momencie aktorzy wychodzą nawet
tylnymi drzwiami poza budynek teatru. Głębia perspektywy otwiera
nas na metaforę.
Premiera: 4 października 2014.
Teatr Studyjny
Adres
Łódź, ul. Kopernika 8