RECENZJA. Ciekawie inscenizacyjnie poprowadzony spektakl, dobre charakterystyczne aktorstwo. Zaskakujący pomysł z obsadzeniem w większości pań, trafione role, a właściwie etiudy aktorskie – „Śmierć siedzi na gruszy i się nie ruszy” w Jaraczu.
Reżyser Kuba Falkowski przyprawił nam wszystkim gębę. I to nie
Gombrowiczem a Wandurskim. „Śmierć na gruszy” to napisana ponad 90
lat temu przez łódzkiego twórcę (kolejny tragiczny los) ludowa
przypowieść o świecie, w którym zawraca się porządek rzeczy. Gdy
Pani Śmierć przestaje zbierać swoje żniwo zgodnie z plebejską
narracją, w rzeczywistość wkrada się chaos. A wtedy odsłania się
świat sauté. Dla reżysera ta sytuacja fabularna, wywodząca się z
poetyki komedii rybałtowskiej czy też z intermediów staropolskich,
stała się punktem wyjścia do stworzenia obrazu społeczności AD
2016. Bliskiego także… okolicom Piotrkowskiej, konsekwentnie
budowanego komediowymi środkami, rubasznym żartem, wreszcie
pełnymi emocji tyradami, na co pozwala otwarta dramaturgia. Przy
tym nie traci się tu ani na chwilę atmosfery ludowej zabawy, choć
przywoływane absurdy biją między oczy. Udało się pożenić ogień z
wodą, scena jest także miejscem „przyjemnym”. Pamiętacie
„Igraszki z diabłem” Drdy? Ale Wandurski jest nowatorski w
operowaniu językiem i zabiegami formalnymi, tu wzbogacony tekstami
pisanymi na nowo.
To dobrze, iż tak wiele aktualnych problemów związanych z
naszą egzystencją znalazło się w tym widowisku operującym arsenałem
środków nieczęsto używanych w teatrze, dialogującym wprost z
widzami. To nie tylko kwestie największego kalibru ze sfery
metafizyki, filozofii – jak umieranie, ale i, nazwijmy to umownie,
polityki przetrwania. Mocno wybrzmiewają fundamentalne problemy:
wojny i sprawności władzy, tolerancji. A z drugiej strony
określające status jednostki: aborcja, gender, społeczna pozycja
kobiety. Teatralna zabawa naraz staje się trybuną i konfesjonałem.
Wielkie piłki i małe piłeczki rzucane między sobą przypominają o
płynności wszystkiego, ale także o potrzebie więzi w walce o
pryncypia. Ciekawie inscenizacyjnie poprowadzony spektakl, dobre
charakterystyczne aktorstwo. Zaskakujący pomysł z obsadzeniem w
większości pań, trafione role, a właściwie etiudy aktorskie –
dominuje tu gra ciałem, umiejętność znalezienia się w określonej
stylistyce (wybijają się Bogusława Pawelec i Ewa
Audykowska-Wiśniewska). Udało się nam, widzom, przyprawić gębę.
Dosłownie i metaforycznie.
Witold Wandurski „Śmierć siedzi na gruszy i się nie
ruszy”, Teatr im. Jaracza, premiera 16 IV 2016 r.
Reżyseria, scenografia, wizualizacje: Kuba
Falkowski.