Niedzielna dyskusja w Teatrze Powszechnym zapowiadała się bardzo atrakcyjnie. W pierwszej części z publicznością spotkali się twórcy słynnego już przedstawienia Wycinka, w drugiej znane postaci ze świata kultury miały rozmawiać o kondycji artysty współczesnego. Obie części połączyła postać Krystiana Lupy.
Niedzielna dyskusja w Teatrze Powszechnym zapowiadała się
bardzo atrakcyjnie. W pierwszej części z publicznością spotkali się
twórcy słynnego już przedstawienia Wycinka, w drugiej
znane postaci ze świata kultury miały rozmawiać o kondycji artysty
współczesnego. Obie części połączyła postać Krystiana Lupy.
Rozmowę o przedstawieniu poprowadziła Anna Herbut, siedząca
obok reżysera pośrodku znamienitego grona. Symetrycznie usadzone
grupki aktorów (po pięcioro z każdej strony) przywoływały
skojarzenia z ostatnią wieczerzą (albo ze sportretowaną w spektaklu
kolacją u Auersbergera), choć pora wskazywała raczej na późne
śniadanie, a debata właściwie rozpoczynała festiwal. Sama
rozpoczęła się litanią komplementów pod adresem św. Krystiana,
patrona długich przedstawień i adaptacji austriackiej
literatury.
Lupa mówił o genezie napisania przez Bernharda
Wycinki, o biograficznym kluczu do powieści i o
tłumaczeniu, które musiało też oddać sposób narracji i aluzję do
konkretnych osób i instytucji (stąd określenie "teatr narodowy" zamiast Burgtheater). Stwierdził też, że w związku kultura-polityka
właściwie niemożliwe są poprawne relacje, bo kultura pcha nas do
przodu, a polityka broni stanu obecnego. Odniósł się też do kreacji
aktorskich w swoim przedstawieniu - jego zdaniem aktorzy mieli za
zadanie wejść w postaci i bronić ich, polemizując z krytyką
Bernharda.
Aktorzy mówili mało i niechętnie, na przykład Jan Frycz
stwierdził, że jest coś niesmacznego w opowiadaniu o
przygotowaniach do roli i że wstydzi się o tym mówić. Jedynie
aktorka grająca protestującą po pijanemu pisarkę Jeannie
Billroth (Ewa Skibińska) próbowała wstrząsnąć publicznością
stwierdzeniem, że grając w Łodzi, oczekiwała okrzyków z widowni:
jesteśmy z tobą, u nas też jest chujowo. Natomiast Piotr
Skiba, mówiąc o aktualności przedstawienia, stwierdził, że w Polsce
też da się zauważyć wybryki nacjonalistycznych
porywów.
Ta część zakończyła się komplementami reżysera pod adresem
dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu Krzysztofa Myszkowskiego i
w ogóle pod adresem dobrych dyrektorów teatrów, którzy są
opiekunami grup, odpowiedzialnymi za każdą teatralną
przygodę.
Następnie na scenie, na której pozostał Krystian Lupa,
pojawili się Anda Rottenberg, Krzysztof Mieszkowski, Jan Hartman i
Olgierd Łukaszewicz. Tę część dyskusji poprowadził Jacek Żakowski,
który odwołując się do głośnej książki Daniela Bella Kulturowe
sprzeczności kapitalizmu, pytał o sytuację artysty we
współczesnym (choć książka została wydana prawie 40 lat temu)
społeczeństwie. Niestety, uczestnicy panelu rzadko mówili na temat,
raczej przedstawiali z góry przygotowane przemówienia na
interesujące ich tematy
Wywołana do odpowiedzi jako pierwsza Anda Rottenberg podkreślała elitarny charakter zarówno sztuk plastycznych, jak i teatru, a nawet literatury (zatrważające dane dotyczące czytelnictwa). A ponieważ politycy są tylko emanacją społeczeństwa, to wielce prawdopodobne, że o ważnych sprawach kultury decydują ludzie pozbawieni wiedzy na jej temat, dla których liczą się jedynie koszty.
Krzysztof Mieszkowski (dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu)
mówił o ekonomicznej cenzurze, przez którą rozumiał
niedofinansowanie polskich scen. Wspominał też o cenzurowaniu
wypowiedzi pod pretekstem obrazy uczuć religijnych. Wytknął
władzom, że polscy twórcy pozbawieni są często świadczeń
socjalnych. Ostrzegał, że grozi nam zapaść kulturowa i życie wśród
troglodytów.
Olgierd Łukaszewicz wciąż wracał do trudnej
sytuacji ekonomicznej teatrów i przypominał o działaniach
kierowanej przez siebie instytucji, czyli ZASP-u.
W pewnym momencie to ciągłe narzekanie
zirytowało Jana Hartmana, który stwierdził, że gdyby z
publicznością spotkali się filozofowie, na pewno nie mówiliby o
niedofinansowaniu wydziałów filozofii. (Przy okazji: nikt nie
wypomniał Lupie dyskutującemu o niedofinansowaniu teatru
astronomicznego honorarium za reżyserię, scenografię, adaptację i
reżyserię światła Wycinki - 170 tysięcy złotych).
W ogóle jedynie Hartman i Lupa podejmowali
jakiś dialog ze słowami pozostałych uczestników dyskusji. Hartman
nawet wdawał się w polemiki, na przykład zakwestionował zdanie
Żakowskiego o postmodernistycznym charakterze twórczości Bernharda,
rzeczowo swoje stanowisko uzasadniając. Jednak prawdziwą niechęć
dyskutantów, a nawet części sali wywołał tezą o konieczności
poszukiwania przez twórców teatru bogatych sponsorów zamiast
wyciągania pieniędzy od państwa, którego budżet ma ograniczone
możliwości.
Jacek Żakowski próbował naprowadzić
dyskutantów na przyjętą przez siebie zawczasu tezę, że przestaliśmy
doceniać rolę tego, co nie przynosi doraźnych, policzalnych
korzyści. Teza skądinąd słuszna, ale dyskutanci mieli kłopoty nawet
z jej sformułowaniem. Dużo czasu stracili na komentowanie
niefortunnie użytego w tym kontekście słowa "bezużyteczny",
prostując, że sztuka jednak jest użyteczna, choć nie zawsze jest to
"użyteczność widzialna" (sformułowanie Krystiana Lupy). Dopiero po
dłuższym czasie Żakowski zaproponował termin "bezinteresowność",
który rozwiał wątpliwości. Nawet Hartman nie mówił o
"autoteliczności", a przecież o to właśnie chodzi - o nieufność
współczesnego społeczeństwa wobec wszystkiego, czemu brakuje
konkretnych, pragmatycznych celów.
W końcu Jacek Żakowski zilustrował swoją
tezę, porównując rolę teatru do roli średniowiecznych zakonów, z
których nie było może doraźnych korzyści, ale płynąca stamtąd
modlitwa i wypracowywany dorobek kulturowy przyczyniały się do
rozwoju społeczeństwa. Oczywiście Olgierd Łukaszewicz skomentował
to w stylu: zostawmy średniowiecze, ZASP ostatnio...
Klasztorów nie mógł też chyba przełknąć Krzysztof Mieszkowski, bo -
puszczając oko do Hartmana, w którym nagle chciał zyskać sojusznika
- zaproponował jako drogę uzdrowienia sytuacji w polskim teatrze...
wypowiedzenie konkordatu (sic!). Według dyrektora pozwoliłoby to
wprowadzić do szkół w miejsce religii lekcje wiedzy o sztuce
(teatrze), co spowodowałoby po latach większą świadomość
publiczności, a także chęć odwiedzania (i opłacania) teatru. Jak to
zwykle bywa antyklerykalny akcent wywołał oklaski u młodych
lewicowych intelektualistów, którzy licznie odwiedzają takie
debaty.
Debata miała też kilka ciekawych momentów, gdy na marginesie
narzekań na brak pieniędzy uczestnicy wypowiadali myśli godne
intelektualistów. Na przykład, gdy Krzysztof Mieszkowski mówił o
prawie artysty, ale i każdego człowieka, który chce się rozwijać,
do porażki. Możliwość porażki wpisana jest w poszukiwanie, a to
sama istota twórczego życia.
Albo gdy Hartman mówił o Wycince jako dziele typowo
mieszczańskim, które sportretowało wiedeńskie środowisko
artystyczne - jego kabotynizm i narcyzm, sportretowało,
jednocześnie je konstytuując. Czy Lupa swoim przedstawieniem stał
się kimś takim dla polskiego środowiska artystycznego? Czy może
musimy jeszcze poczekać na naszego Bernharda?
Teatr Powszechny
Adres
ul. Legionów 21Kontakt
tel. 42-633-25-39