Na zakończenie 39. edycji Łódzkich Spotkań Teatralnych teatr Biuro Podróży pokazał „Złe miasto” w reżyserii Pawła Szkotaka. Spektakl wyprodukował Łódzki Dom Kultury.
Na zakończenie 39. edycji Łódzkich Spotkań Teatralnych Teatr Biuro
Podróży pokazał Złe miasto w
reżyserii Pawła Szkotaka. Spektakl
wyprodukował Łódzki Dom Kultury. Tytuł został zaczerpnięty z
cyklu reportaży Zygmunta Bartkiewicza, który ponad sto lat temu
opisał czasy Rewolucji 1905 roku. Mówione, skandowane, a nawet
śpiewane fragmenty reportażu okazały się pełne poetyckiej energii,
zabrzmiały całkiem nowocześnie, z dużą siłą wyrazu. W dodatku
pozwoliły na wykreowanie kilkunastu teatralnych obrazów,
metaforyzujących i uniwersalizujących opowiadaną historię.
Ważną rolę w przedstawieniu odgrywała muzyka, grana na żywo
przez duet Andrzej Hejne (klawisze, elektronika) - Marcin Witkowski
(perkusja). Nie tyle ilustrowała, co napędzała poszczególne
sceny, budując przy okazji ich charakter. Epizodów, które można
nazwać obrazkami scenicznymi, było kilkanaście. Reżyser ułożył z
nich historię o przyczynach, wybuchu i klęsce robotniczego zrywu.
Na kanwie znanych z książek wydarzeń stworzył impresję na temat
buntu niezadowolonych, aktualną także dziś. Piosenkę "Nie da się
wyżyć, nic nie poradzę" mógł śpiewać łódzki robotnik, może ją pod
nosem zanucić i dziś pracownik agencji pracy tymczasowej.
Zaczyna się wszystko klasyką offowego gatunku - przy
dynamicznej muzyce przez scenę kantorowskimi kroczkami przesuwają
się postacie rodem z obrazów Wróblewskiego, powtarzające sekwencję
ekspresyjnych ruchów. Pojawiają się z lewej strony, znikają z
prawej, by po chwili - jak w ruchomej szopce wrócić z lewej w
kolejnej rundzie. Trochę to przypominało przedstawienia Akademii
Ruchu, jeszcze sprzed rewolucji (1989 roku). Zwłaszcza, że skład
jakby podobny - czterech facetów i kobieta.
Potem było znacznie lepiej. Na przykład w scenie jazdy
tramwajem, w której robotnicy nie mogą zastrzelić fabrykanta (w
porządku historycznym Juliusza Kunitzera), gdyż ciągle ktoś im
wchodzi w linię strzału - a to kobieta w ciąży, a to uliczna
muzykantka. Aktorzy trzymają się wyimaginowanych uchwytów,
wyobrażonym tramwajem strasznie trzęsie. Fabrykant jest podpity,
ale jedzie tramwajem razem z robotnikami (Kunitzer zakładał łódzką
komunikację miejską), daje nawet napiwek kobiecie z harmonią
(Kunitzer był znanym filantropem). Wszystko to wydaje się trochę
groteskowe, a trochę straszne.
Albo scena prania koszul - mężczyźni wchodzą na scenę w
białych koszulach, zdejmują je i wrzucają do balii, kobieta pierze
je, wykręca i kładzie na ziemi. Tyle że koszule są już zakrwawione
na biało-czerwono - taki paradoks rewolucji, która była też
powstaniem. Niezwykła jest też ostatnia scena, gdy rozstrzelani
rewolucjoniści zapalają papierosy i przysiada się do nich na
pogawędkę strażnik, który uczestniczył w egzekucji. W tle jedna z
projekcji Mateusza Kokota - graficznie przedstawiony pejzaż miejski
odwrócony do góry nogami. świat stanął na głowie - pytanie tylko
kiedy: przed czy w czasie rewolucji. A może chodzi właśnie o to, by
mimo wszystko razem usiąść, zapalić (jeśli ktoś lubi) i
porozmawiać. Taka otwierająca na dialog puenta. Dialog, który
polega na wczuciu się w myślenie i uczucia innego. Rewolucja 1905
roku jest dziś przecież ważna nie jako sposób dochodzenia swoich
racji, ale przez sam fakt tych racji wypowiedzenia.
Wspomniane już projekcje Mateusza Kokota współorganizują
warstwę wizualną przedstawienia. Konstruktywistyczne, plakatowe w
swej istocie myślenie o plastyce sceny bardzo pasuje do tematu
przedstawienia. Uzupełnia też obraz Łodzi o wątek awangardowej
sztuki. Niestety, trochę chyba zabrakło innego pierwiastka, który
był obecny choćby u Reymonta - fascynacji rozmachem,
wielkomiejskością, możliwościami szybkiej kariery i zarobku. Ale
może nie o portret Łodzi reżyserowi chodziło, a o portret miasta.
Miasta, które jest żywym organizmem, półdzikim zwierzęciem, które
gdy jest głodne - staje się złe.
Złe miasto to bardzo dobre przedstawienie. Szkoda by
było, gdyby jego łódzka historia ograniczyła się do jednego
wieczoru. Ten spektakl powinien być dalej grany i...
nagradzany.
Premiera: 4 grudnia 2016