RECENZJA. Tematem "Diabła, który..." w Teatrze Studyjnym jest swoiste kreowanie zła, zastępowanie miłości nienawiścią... Ten IV rok Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi dobrze rokuje na przyszłość, a odtwórcy roli głównej wróżymy wielką karierę.
Spektakl „Diabeł, który…” (dyplom IV roku Wydziału
Aktorskiego) rozgrywa się w dwóch równoległych planach. Jeden
stanowi inscenizacja tekstu Johna Osborne’a, drugi, utrwalony na
wideo – stan ducha studentów w czasie pracy nad premierą. Takie
założenie pozwala pokazać teatr totalny – studenci sami zmieniają
dekoracje, obsługują kurtynę. Muszą przy tym uporać się ze znacznie
powiększoną przestrzenią sceny. Trudność dla aktorów zwiększa
zatrzymywanie akcji przez sceny filmowe, minimalistyczna
scenografia, a także niełatwe w noszeniu kostiumy. To wszystko
składa się na koncepcję inscenizacyjną pozwalającą traktować
wydarzenia na scenie w sposób symboliczny, a nie dosłowny.
Wspaniała lekcja pokory wobec sztuki!
Tekst Osborne’a nosi wszystkie zalety i wady młodzieńczej
twórczości. Te ostatnie dotyczą zbyt oczywistego dążenia do
założonej tezy, uproszczeń w charakteryzowaniu stron dramatu,
rozgrywającego się onegdaj na angielskiej prowincji. Wreszcie,
miejscami, publicystycznego wielosłowia. Ale jest też w tym
wczesnym literackim zapisie autora „Miłości i gniewu”, poza
nieśmiertelnością problemu, pasja i wrażliwość. W ujawnianiu
przyczyn tragedii rozgrywających się za murami pensjonatu, sytuacji
społecznej i psychologicznej ludzi odbiegających od
normy.
Taki jest główny bohater Huw, któremu życiowe doświadczenie
przyniosło cierpienie i poczucie nieustannego odstawania od innych.
Niesprawność fizyczna i jej wpływ na stan ducha, na psychikę,
muszą, przez katastrofalnie źle pojętą pomoc, doprowadzić do
tragedii. Ale Osborne’a interesuje nie tyle sam finał, ile to, co
go poprzedza. Pyta: jaki jest wpływ otoczenia na siedemnastolatka,
jaką rolę w kształtowaniu jego losu odgrywa rodzina, opiekunowie
duchowi, szkoła, rówieśnicy. I koncentruje się na złej relacji
między nim i jednym z przewodników życiowych, nader konserwatywnym
pastorem. Nie jest tu ważna przynależność do któregoś Kościoła,
lecz postawa. Umiejętność prowadzenia dialogu w sprawach wiary.
Oferta pomocy. Mówiąc w ogromnym skrócie, na pewno nie tropienie
grzechów za pomocą ich prowokowania. Dochodzimy do sedna sprawy –
tematem spektaklu jest swoiste kreowanie zła. Zastępowanie miłości
nienawiścią, o czym mówi sam Huw.
Jak widać, niezwykle skomplikowane zadanie stanęło przed
odtwórcą roli głównej Maciejem Musiałowskim. Rzecz nie tyle w
zaznaczaniu przez niego defektów fizycznych, lecz niuansów
psychiki. Musiałowski gra wnętrzem, skulonym ciałem w chwilach
cierpienia, szybką, zwierzęcą obroną przed ciosem, unikając
czułostkowości i sztampy. Buduje postać młodego buntownika,
inteligentnego i wrażliwego, który musi sam siebie sprawdzać w
każdej sytuacji, mając świadomość klęski. Może być wielka kariera
(gra już w popularnym serialu)!
Ten IV rok dobrze rokuje na przyszłość. Wierzymy rozterkom
Marianny Zydek, słuchamy uważnie Tomasza Marczyńskiego czy Cezarego
Kołacza, choć w niektórych scenach grają chyba ze zbyt dużą
ekspresją. Towarzyszą im, rozumiejąc tekst: Aleksandra Chapko,
Aleksandra Przesław, Wojciech Lato.
„Diabeł, który…” Johna Osborne’a. Teatr
Studyjny, polska prapremiera 22 X 2016 r. Adaptacja, reżyseria,
scenografia – Mariusz Grzegorzek, kostiumy – Matylda
Leśnikowska.
Teatr Studyjny
Adres
Łódź, ul. Kopernika 8