Zakończył się 34. Festiwal Szkół Teatralnych. Grand Prix i dwie z trzech nagród głównych zdobyły aktorki z łódzkiej Szkoły Filmowej.
O ocenianiu młodych aktorów rozmawiamy z Agatą Dudą-Gracz, przewodniczącą festiwalowego jury.
Zakończył się 34. Festiwal Szkół Teatralnych. Grand Prix i
dwie z trzech nagród głównych zdobyły aktorki z łódzkiej Szkoły
Filmowej. Za wybitną osobowość sceniczną nagrodę w wysokości 15.000
złotych otrzymała Maria Dębska za role Marii
Stuart w spektaklu „Maria Stuart” i Lekarza/Dygnitarza w
spektaklu „Laleczka”.
O ocenianiu młodych aktorów rozmawiamy z Agatą
Dudą-Gracz, przewodniczącą festiwalowego jury.
Piotr Grobliński: Grand Prix festiwalu dla Marii
Dębskiej. Co państwa skłoniło do tego wyboru?
Agata Duda-Gracz: Dojrzałość tej dziewczyny, świadomość
budowania postaci, warsztat, nieprawdopodobna wrażliwość,
emocjonalność, piękno. Jeśli chodzi o Grand Prix i o nagrody
główne, to nie mieliśmy żadnych wątpliwości.
To dlaczego tak długo trwały nocne obrady jury,
podobno skończyli państwo o piątej rano?
Spieraliśmy się o poszczególne wyróżnienia. Bardzo dużo czasu
zabrało nam też nazwanie problemu, który dostrzegliśmy w
warszawskiej szkole teatralnej.
Warszawska szkoła została przez jury
skarcona…
Nie chcieliśmy urazić czy atakować studentów, którzy nie są
niczemu winni, nie chcieliśmy też nikogo karcić. Ale byłoby to
dziwne, gdybyśmy nie nagrodzili nikogo z Warszawy i nic o tym nie
powiedzieli. Nie musimy być poprawni politycznie, musimy być
uczciwi i zareagować na problem. Po prostu nie dano nam szansy
ocenienia tych aktorów, oni zostali użyci przez reżyserów.
Pozostałe szkoły przywiozły dyplomy, zmagania, spektakle,
przywiozły teatr, a nie mogliśmy pojąć, co przywiozła Warszawa –
poza cudownym entuzjazmem i niewątpliwym talentem tych młodych
ludzi.
Kraków i Łódź pochwalone, Warszawa ma problem. A
Wrocław?
Wrocław jest pomiędzy – nagrodziliśmy dwie wspaniałe role, ale
uważam, że różnica między spektaklami Łodzi i Krakowa a spektaklami
wrocławskimi była bardzo duża. Dyplomy tej ostatniej szkoły miały
raczej charakter egzaminów, a nie spektakli.
Przedstawienia dyplomowe są często tak pomyślane, żeby
młodzi aktorzy mogli się pokazać, żeby każdy z nich miał swój czas,
co czasem szkodzi dramaturgii spektaklu. Czy pani traktuje te
przedstawienia jako samodzielne inscenizacje? Czy jednak jako
służebne wobec zadań dyplomowych?
I tak, i tak. Cudownie, jeśli powstają pełnoprawne spektakle
teatralne. Oczywiście dyplomy nie mają służyć dopieszczaniu
reżyserów, tylko dopieszczaniu aktorów, pokazaniu ich w taki
sposób, żeby mogli zaprezentować wszystko, czego przez cztery lata
się nauczyli. Tak było w przypadku krakowskiej i łódzkiej szkoły.
Widzieliśmy spektakle teatralne, w kilku przypadkach wybitne
spektakle z fantastycznymi rolami i nie musieliśmy się zastanawiać,
czy to są studenci czy aktorzy, nie musieliśmy oceniać ich
łagodniej, bo jeszcze nie skończyli szkoły. Spektakle z Łodzi czy
Krakowa to są piękne, poruszające dzieła, mogące zaistnieć poza
kontekstem szkoły.
Czasami jest tak, że z jednej strony chce się pokazać
wszystkich studentów, a z drugiej kompozycja spektaklu domaga się
skrótów – co wtedy?
Powinno przeważyć dobro aktorów, bo to jest robione dla nich.
Spektakle dyplomowe rządzą się innymi prawami.
W swoich Złychsnach wycięłaby pani którąś
część, gdyby to nie był dyplom?
Oczywiście, że tak. Natomiast ja wtedy obiecałam, że spełnię
wszystkie ich marzenia, że zagrają wszystko, w czym chcieliby
wystąpić. I spełniłam wszystkie z wyjątkiem Gwiezdnych
wojen. Za dwa lata chcę zrobić to samo z kolejnym rokiem. W
życiu aktorskim jest tak, że tylko niektórym zdarza się wybierać
repertuar, najczęściej to oni są wybierani. Wydaje mi się, że
naszym obowiązkiem jest raz pozwolić im zagrać wymarzone role,
zafundować im taki festiwal marzeń.
Da się oglądać trzy spektakle dziennie i zachować
zdolność percepcji?
Da się, trzeba się tylko zmobilizować. Ani przez moment nie
zastanawiałam się nad niewygodą jurorów – ta praca była dla nas
zaszczytem.
W przypadku Magdaleny Celmer nagrodziliście państwo
małą rolę – przy tej liczbie przedstawień można wychwycić wszystkie
perełki?
Zajmujemy się tym zawodowo. Nie ma znaczenia wielkość roli,
znaczenie ma wielkość aktora. Nie ma też znaczenia gatunek.
Umówiliśmy się w gronie jurorów, że nie liczy się, jaki teatr każdy
z nas lubi. Gdyby tu została pokazana farsa, zrobiona 1 do 1, to
nikt by jej nie odrzucił.
Wygląd, piękna twarz też się liczy?
Nie, absolutnie nie. Oceniamy warsztat, przygotowanie do
zawodu. W jury było troje reżyserów i każdy z tyłu głowy miał
pytanie, kogo z oglądanych aktorów wziąłby do pracy, a kogo nie.
Warsztat czyli co? Dykcja?
I cała masa innych rzeczy: kwestia przeprowadzenia emocji,
wchodzenia w stany, budowania formy, wypełniania formy, prawdy
scenicznej, umiejętność posługiwania się ciałem…
A kwestia zrealizowania lub niezrealizowania
postawionych zadań? Skąd państwo wiecie, czego chciał od aktorów
reżyser?
Bardzo często to widać, natomiast nie możemy się tym kierować,
bo zaczniemy oceniać reżyserów.
Gdyby mogła pani przyznać nagrodę za najlepszy
spektakl festiwalu…
Nie mogliśmy nagradzać przedstawień, dlatego przyznaliśmy
zespołowe nagrody aktorskie. Ale gdybym mogła wybrać spektakl, to
dałabym nagrodę Marii Stuart. Nie było w tym przypadku
nagrody zespołowej, bo aktorzy zebrali wiele nagród indywidualnych,
a chcieliśmy docenić też innych.
Agata Duda-Gracz
Reżyser, scenograf, scenarzysta. Absolwentka historii sztuki
na Uniwersytecie Jagiellońskim i reżyserii dramatu w Państwowej
Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Autorka 36 spektakli
realizowanych w Krakowie, Wrocławiu, Łodzi, Poznaniu, Gdyni i w
Warszawie oraz 41 scenografii. Laureatka nagrody Złotego Yorika, 3
Złotych Masek, 2 Ludwików, Złotego Lauru za Mistrzostwo w Sztuce,
nagrody Głównej na Festiwalu Interpretacji Sztuki Współczesnej oraz
nagrody Primus Inter Pares.
Skrót z protokołu jury (Agata Duda-Gracz –
przewodnicząca, Piotr Kruszczyński, Marta Nieradkiewicz, Tomasz
Wasilewski, Wioletta Laszczka-Bubień –
sekretarz):
Jury przyznało Grand Prix (15 000 zł) za wybitną osobowość
sceniczną pani Marii Dębskiej z PWSFTViT w Łodzi
za role Marii Stuart w spektaklu „Maria Stuart” i
Lekarza/Dygnitarza w spektaklu „Laleczka”.
Jury przyznało trzy główne nagrody aktorskie w wysokości 5.000
zł każda:
- Małgorzacie Bieli z PWST w Krakowie za rolę
Haliny/Moniki w spektaklu „Między nami dobrze jest”
- Magdalenie Celmer z PWSFTViT w Łodzi
za rolę Cioci Róży Comfort w spektaklu „Laleczka”,
- Mai Pankiewicz z PWSFTViT w Łodzi za rolę
Elżbiety w spektaklu „Maria Stuart”.
Jury przyznało dziesięć równorzędnych wyróżnień w wysokości
1.000 zł każde:
- Mateuszowi Bierytowi z PWST w Krakowie za
rolę Mężczyzny w spektaklu „Między nami dobrze jest” ,
- Poli Błasik z PWST we Wrocławiu za role
Niny Zariecznej w spektaklu „Mewa” i Orlando w spektaklu
„Orlando”,
- Bartłomiejowi Cabajowi z PWST w
Krakowie za rolę Mikołaja w spektaklu „Jednak Płatonow”,
- Arturowi Caturianowi z PWST we Wrocławiu za
rolę Orlando w spektaklu „Orlando”,
- Stephanie Jaskot z PWST w Krakowie za rolę
Marthy w spektaklu „Dogville”,
- Mateuszowi Korsakowi z PWST w
Krakowie za rolę Hipolita w spektaklu „Jednak Płatonow”,
- Jakubowi Nosiadkowi z PWSFTViT w Łodzi za
role Szambelana w spektaklu „Iwona, Księżniczka Burgunda” i
Mortimera w „Marii Stuart”,
- Oskarowi Stoczyńskiemu z PWSFTVIT w Łodzi
za role Archie’go Lee Meighan’a w spektaklu „Laleczka” i Walentego
w spektaklu „Iwona, Księżniczka Burgunda”,
- Karolinie Wasilewskiej z PWST w Krakowie za
rolę Osowiałej Staruszki w spektaklu „Miedzy nami dobrze
jest”,
- Magdalenie Żak z PWSFTVIT w Łodzi za
rolę Laleczki w spektaklu „Laleczka”.
Jury przyznało nagrody specjalne:
- dwie nagrody w wysokości 2.000 zł każda ufundowane przez
Opus Film dla aktorów, których chcielibyśmy oglądać na ekranie
telewizyjnym i filmowym: Konradowi Elerykowi z
PWSFTViT w Łodzi za rolę Księcia Filipa w spektaklu „Iwona
Księżniczka Burgunda” i Mojżesza w spektaklu „Laleczka”, oraz
Joannie Rozkosz z PWST w Krakowie za rolę Anny w
spektaklu „Jednak Płatonow”,
- nagrodę im. Jana Machulskiego „Bądź orłem, nie zniżaj lotów”
w wysokości 100 USD Mai Pankiewicz z PWSFTViT w
Łodzi za rolę Elżbiety w spektaklu „Maria Stuart
”,
- nagrodę w wysokości 1.500 zł za wrażenia audialne ufundowaną
przez Grupę Toya Karolinie Burek z PWST
Kraków za rolę Bożeny/Edyty w spektaklu „Między nami dobrze jest ”.
Jury ubolewa, że dyplomy AT w Warszawie nie dały możliwości
docenienia umiejętności i zdolności studentów oraz pragnie
podziękować studentom Akademii Teatralnej za wiarę i wysiłek, jaki
włożyli w pracę nad tymi dyplomami. Jury dziękuje PWSFTVIT w Łodzi
oraz PWST w Krakowie za bardzo dobre przygotowanie studentów do
pracy w zawodzie, za stworzenie im możliwości wszechstronnego
zaprezentowania warsztatu aktorskiego, za stworzenie spektakli
dyplomowych o wysokim poziomie artystycznym i dlatego postanowiło
przyznać dwie równorzędne nagrody po 5.500 zł każda dla zespołu
spektaklu „Między nami dobrze jest” (Małgorzata
Biela, Karolina Burek, Zuzanna
Czerniejewska, Karolina Wasilewska , Mateusz
Bieryt , Patryk Szwichtenberg, Marcin Wojciechowski) oraz
dla zespołu spektaklu „Laleczka” (Magdalena
Celmer, Maria Dębska, Konrad Eleryk, Krystian Pesta, Krzysztof
Rogucki, Bartosz Sak, Oskar Stoczyński, Magdalena Żak).
Jury dziękuje Władzom PWSFTVIT w Łodzi za stworzenie swoim
dyplomantom możliwości profesjonalnego debiutu filmowego.
Nagrody publiczności 34 Festiwalu Szkół Teatralnych
w wysokości 2.000 zł każda oraz nagrodę bazy „AKTORZY POLSCY”
Stowarzyszenia Filmowców Polskich w postaci profesjonalnej sesji
zdjęciowej otrzymują:
- Maria Dębska z PWSFTViT w Łodzi,
- Krystian Pesta z PWSFTViT w Łodzi.
Ponadto swoje nagrody przyznali:
- ZASP - Martynie Trawczyńskiej z AT w Warszawie za rolę Donny
Libery w spektaklu "Awantura w Chioggi"
- łódzcy dziennikarze - Mai Pankiewicz z PWSFTViT w Łodzi za
rolę Elżbiety w spektaklu "Maria Stuart"
- recenzenci gazety festiwalowej - Karolowi Bernackiemu z PWST
w Krakowie za rolę w "Dogville"
- Teatr Nowy w Poznaniu zaprosił na gościnne pokazy dwa
spektakle z PWST w Krakowi: "Między nami dobrze jest" i "A jednak
Płatonow".