RECENZJA. Najpierw pojawia się nos, dopiero potem podąża jego właściciel – Cyrano de Bergerac, XVII-wieczny szermierz i poeta. Sportretował go w XIX wieku Edmond Rostand, a w ślad za nim autorzy przedstawień teatralnych, filmów i musicali. Kolejne przedstawienie powstało na zamówienie Teatru Muzycznego, który w ten sposób buduje swój wizerunek nowoczesnej sceny musicalowej.
Najpierw pojawia się nos, dopiero potem podąża jego właściciel
– Cyrano de Bergerac, XVII-wieczny szermierz i poeta. Sportretował
go w XIX wieku Edmond Rostand, a w ślad za nim autorzy przedstawień
teatralnych, filmów i musicali. Kolejne przedstawienie z Cyranem w
roli głównej powstało na zamówienie Teatru Muzycznego w Łodzi,
który w ten sposób buduje swój wizerunek nowoczesnej sceny
musicalowej.
Sztuka Rostanda doczekała się w Polsce kilku tłumaczeń, wciąż
jednak najpopularniejsza jest wersja Marii Konopnickiej i
Włodzimierza Zagórskiego sprzed ponad stu lat. Do niej odwołał się
Jacek Bończyk, przygotowując libretto. Wbrew pozorom,
uwspółcześnienie klasycznego tekstu nie jest łatwe – trzeba być
wiernym oryginałowi, a jednocześnie się od niego uwolnić. Ten
zamiar nie w pełni udał się autorowi, a deklarowane przez niego
odświeżenie języka zostało zrealizowane połowicznie. Ze
współczesnymi zwrotami, takimi jak „chory pomysł” czy „niepoważny
dupku” sąsiaduje bowiem język sprzed wieków: „wielkie to dla mnie
szczęście”, „czy to panią zajmuje?”. Niektóre zwroty padające z ust
aktorów są wręcz identyczne z pierwowzorem, którym inspirował się
autor libretta.
Wielkim atutem spektaklu jest muzyka Krzysztofa Herdzina,
który premierowego wieczoru stanął też za dyrygenckim pulpitem.
Jego styl najtrafniej określa przymiotnik „eklektyczny”, co zresztą
potwierdza sam twórca. Można tu usłyszeć inspiracje barokowe,
romantyczne, jazzowe, włoską operą buffa, a zwłaszcza wpływy
neoklasycyzmu początków XX wieku z charakterystyczną dla niego
rozszerzoną tonalnością. Neoklasyczny charakter mają melodie
najważniejszych piosenek, z pozoru tonalne, ale faktycznie łamiące
utarte schematy. Wpadają w ucho, lecz nie są bynajmniej łatwe do
samodzielnego zanucenia. Jeszcze więcej od strony harmonicznej
dzieje się w warstwie akompaniamentu.
Treść sztuki zdeterminowała skład zespołu instrumentalnego: –
Ze względu na czas akcji zrezygnowałem z perkusji, gitar i
elektroniki; cała muzyka jest napisana tylko na instrumenty
orkiestry symfonicznej – mówi Herdzin. W zakresie formy kompozytor
wzorował się na amerykańskim twórcy musicali Stephenie Sondheimie:
– Starałem się, by „Cyrano” nie był ładnym uszeregowaniem kolejnych
numerów. Poszczególne fragmenty muzyczne łączą się ze sobą, tworząc
całość z dialogami. To wyzwanie nie tylko dla kompozytora, ale i
dla wokalistów, bo muszą się wykazać dużymi umiejętnościami
aktorskimi – podkreśla.
Największa słabość warstwy muzycznej polega na tym, że… jest
jej za mało. Proporcje między fragmentami muzycznymi a mówionymi
zmieniłabym zdecydowanie na korzyść tych pierwszych. Domeną
artystów Teatru Muzycznego nie jest przecież tekst, a muzyka, w
ariach i piosenkach prezentują się więc najlepiej. Interpretacja
kwestii mówionych niekiedy razi nienaturalnością. Nie odnosi się to
do odtwórcy roli tytułowej, Pawła Erdmana, który mistrzowsko
wyważył przeciwstawne pierwiastki: komizm i liryzm, odwagę i
nieśmiałość, radość i tragedię. Świetnie zaprezentował się także
Piotr Kowalczyk, wymarzony do komicznej roli Paszteta. Agnieszka
Przekupień jako Roksana dopiero w ostatnim, „klasztornym” akcie
odnalazła naturalność i pozbyła się przesadnej maniery
aktorskiej.
Wbrew odmłodzonemu tekstowi kostiumy (Anna Chadaj) i dekoracje
(Grzegorz Policiński) nie zostały uwspółcześnione: hrabia de Guiche
nosi barokowe pantalony, rajstopy i trzewiki, panie zdobią długie
suknie, tytułowy bohater zaś dodaje sobie animuszu wielkim
kapeluszem z piórem. Choć niezgodne z tekstem (czasami), dodaje to
spektaklowi kolorytu. Dekoracje są nieco bardziej neutralne, ale
jednocześnie efektowne (zwłaszcza w scenie kuchennej) i w pełni
funkcjonalne.
Kształtu każdego niemal musicalu dopełnia chór i balet. Tutaj
trudno o jednoznaczne podsumowanie: przykładowo, o ile układ
taneczny w kuchni Paszteta świetnie budował komizm, o tyle
zakonnice, zamiast tańczyć na tle jesiennych liści, powinny raczej
zająć się modlitwą. Jest tu więc jeszcze przestrzeń do działań i
ulepszeń dla reżysera, Jakuba Szydłowskiego.
Zamówienie przez Teatr Muzyczny musicalu dla własnych potrzeb
to świetny pomysł: nie trzeba ubiegać się o licencję i płacić
wysokich tantiem, za to dysponuje się świeżym, całkowicie nowym
spektaklem, który można inscenizować z pełną swobodą. Decyzja, by
za temat wybrać dzieje Cyrana, też była trafna, gdyż ta postać ma
potencjał zarówno komiczny, jak i dramatyczny.
„Cyrano”, libretto – Jacek Bończyk, muzyka i
kierownictwo – Krzysztof Herdzin, reżyseria – Jakub Szydłowski,
dekoracje – Grzegorz Policiński, kostiumy – Anna Chadaj,
choreografia – Inga Pilchowska. Prapremiera 18 grudnia 2015 r. w
Teatrze Muzycznym w Łodzi.
Teatr Muzyczny
Adres
Łódź, ul. Północna 47/51