Teatr eksperymentalny wyrastający z ducha Grotowskiego jest też dla twórców rodzajem psychoterapii. Tu pokonują swoje lęki, ograniczenia, odkrywają wewnętrzną siłę.
W przydymionym świetle, bez zbędnych słów i
rekwizytów aktorzy tworzą sceny z życia człowieka, który wyrusza w
podróż w poszukiwaniu sensu i smaku życia. Muzyka, gest, ruch są mu
przewodnikiem… Młodzi ludzie z teatru „Trzcina” spektaklem „Poza
czasem” podbili serca publiczności oraz jurorów i wygrali
tegoroczny 38. Łódzki Przegląd Teatrów Amatorskich. W nagrodę
wzięli udział w 28. Łódzkich Spotkaniach Teatralnych i zachwycili
swoim talentem mieszkańców całego regionu.
Spotykamy się w Ośrodku Kultury Tkacz w
Tomaszowie Mazowieckim, gdzie młodzież co tydzień ma próby. Okazuje
się, że prawie wszyscy chodziliśmy do tutejszego I Liceum
Ogólnokształcącego, łącznie z założycielkami grupy – Barbarą
Przybysz i Kariną Górą. „Trzcina” stała się kultowym teatrem w
rodzinnym mieście, gdzie zawsze gra przy pełnej widowni, a
wejściówki na jej przedstawienia rozchodzą się jak świeże bułeczki.
Wszystko zaczęło się w 2007 roku od kółka teatralnego, prowadzonego
przez reżyser Karinę Górę i Barbarę Przybysz, która teraz jest
menedżerem grupy. – „Trzcina” odegrała znaczącą rolę w moim
życiu. Menedżerowanie grupą wyniknęło po drodze. Przez 17 lat byłam
nauczycielką języka polskiego, z myślą o teatrze skończyłam studia
z zarządzania kulturą. Przy wsparciu państwa Filów oraz przyjaciół
założyliśmy Stowarzyszenie Inicjatyw Kulturalnych „Trzcina”,
zaczęłam pisać projekty, zdobywać fundusze, a potem wszystko
potoczyło się już lawinowo – opowiada.
Muzyka, ruch, taniec to znaki rozpoznawcze
„Trzciny”. Artyści nie potrzebują słów w tym przegadanym świecie. –
Od dzieciństwa marzyłam o tańcu. Moje sztuki rodzą się z
obserwacji świata i ludzkiej natury. Proces twórczy zaczyna się od
muzyki, która staje się inspiracją dla obrazu – przyznaje
Karina Góra, muzyk, autorka i reżyser, która nie pisze, a rysuje
scenariusze do przedstawień.
Młodzi aktorzy chętnie opowiadają o przygodzie
z teatrem. – Teatr otwiera nas na drugiego człowieka, na świat.
Sprawia, że potrafimy patrzeć na wiele aspektów życia w szerszej
perspektywie – stwierdza Marcelina Jaroma. Niektórzy
zakotwiczają się w teatrze na dłużej, inni przychodzą tylko na
chwilę. Nie ma castingów, każdy sam musi sobie odpowiedzieć, czy
„Trzcina” jest dla niego. Jedno jest pewne – raz połkniętego
bakcyla teatru nie da się pozbyć. Scena uzależnia. Wiedzą o tym
„Trzciniacy”, którzy przygodę z teatrem kontynuują na studiach
kierunkowych, jak Paulina Dębińska – aktualnie studentka Szkoły
Filmowej w Łodzi.
Przez grupę teatralną przewinęło się już kilka
roczników licealistów. Niektórzy nie potrafią się z nią rozstać
albo wracają po latach jako studenci, absolwenci. – Podczas
studiów strasznie mi brakowało „Trzciny”, więc gdy skończyłem
fizjoterapię, wróciłem – opowiada Marcin Grabolus. Zespół
przyjął go z otwartymi rękoma. Widać, że się przyjaźnią, spotykają
nie tylko na próbach. Potrafią też zaskakiwać – np. podczas
ogłoszenia werdyktu ŁÓPTY, gdy w kostiumach i maskach stali się
nierozpoznawalni.
Najbardziej lubią festiwale. Reprezentują
swój region na arenie międzynarodowej – występowali w Alanyi
(Turcja), Rimini, Rzymie oraz w San Remo, zdobywając czołowe
miejsca.
Nie boją się trudnych wyzwań, poważnych
tematów, które nieraz przerastają ich naście lat. Czy człowiek
potrafi wziąć sprawy życiowe we własne ręce, a może istnieje
przeznaczenie, które go determinuje? Widzowie oglądający „W dłoni
przeznaczenia” sami musieli odpowiedzieć na te pytania. Świadomość
młodzi aktorzy zdobywają pod troskliwym okiem Kariny Góry: –
Dotykamy ważnych egzystencjalnych pytań, bo młodzież w wieku
16-18 lat tego potrzebuje. Szukają swojej drogi. To czas
największych emocji, miłości, inspiracji, ekspresji, poszukiwania
prawdy w życiu. Nasz teatr to nie jest tylko zabawa.
Teatr eksperymentalny wyrastający z ducha
Grotowskiego jest też dla twórców rodzajem psychoterapii. Tu
pokonują swoje lęki, ograniczenia, odkrywają wewnętrzną siłę. –
Przed premierą „W dłoni przeznaczenia”, gdy na widowni było
ponad 250 osób, Marcin, który grał główną rolę, schował się pod
krzesłami i powiedział, że nie wyjdzie, bo tak się boi. Cóż mogłam
zrobić? Schowałam się tam razem z nim i oswajaliśmy temat –
wspomina reżyser. Grupa ich otwiera, tu przełamują tremę. –
Pamiętam, jak bałam się wejść na pierwsze zajęcia, a teraz
chciałabym, żeby to się nigdy nie kończyło. Zastanawiam się nad
kierunkiem teatralno-tanecznym po maturze – wyznaje Maja
Pinczewska.
W teatrze panuje demokracja, choć ostatnie
zdanie należy do reżysera. Aktorzy sami też wychodzą z inicjatywą.
Maturzystka Klaudia Koścista, która teraz przygotowuje się do
egzaminów do szkoły aktorskiej, w III klasie gimnazjum
zafascynowała się tekstem Andrzeja Lenartowskiego „Wielki piątek –
czyli kobieta demon”. Na jego kanwie powstał monodram, mimo iż
wywołuje u widzów skrajne emocje – zdobył wiele nagród.
Zespół nie ustaje w pracy. Kolejna premiera
– „Srebrzysto- białe intencje" już 29 grudnia " o godz. 19.00 w
O.K. "TKACZ" w Tomaszowie Mazowieckim. Gdy pytam o plany na
przyszłość, pani menedżer uśmiecha się tajemniczo i mówi: –
Wierzę, że jeszcze wiele przed nami…
Odwiedzajcie Teatr Trzcina na: http://teatrtrzcina.pl/