Klasyczna sztuka Bogusława Schaeaffera tym razem w wersji na trzy aktorki. W czasach, gdy marszałkiem sejmu jest kobieta, a o fotel premiera walczą dwie panie - taki wybór nie powinien dziwić.
Klasyczna sztuka Bogusława Schaeaffera tym razem w wersji na
trzy aktorki. W czasach, gdy marszałkiem sejmu jest kobieta, a o
fotel premiera walczą dwie panie - taki wybór nie powinien dziwić.
Zwłaszcza, że i w sztuce "pierwiastek żeński" odgrywa coraz większą
rolę - określenia "reżyserka" czy "performerka" w świecie karmionym
feminizmem nikogo już nie dziwią. Nie dziwi też sytuacja opisana w
sztuce Schaeffera - trzy awangardowe artystki przygotowują
przedstawienie.
W większości realizacji Scenariusza dla trzech
aktorów reżyser spektaklu grał jednocześnie postać reżysera,
co podkreślało autotematyczny charakter tekstu (tak było chociażby
w przypadku Mikołaja Grabowskiego). W łódzkiej realizacji jest
inaczej, reżyseruje Bogusław Semotiuk, a rolę
reżyserki gra Loretta Cichowicz.
Malarką-performerką jest Magdalena Drewnowska, a
kompozytorką - debiutująca w Teatrze Małym Maria
Semotiuk. I tu mamy jeszcze jedną różnicę między
spektaklem Teatru Małego a (dla przykładu) słynnym przedstawieniem
krakowskim. Obsada składająca się z aktorek w różnym wieku
modyfikuje prezentowane sensy - spory równolatków pracujących nad
wspólnym przedsięwzięciem to jednak coś innego niż spory trzech
artystycznych pokoleń. Była w tym jakaś szansa, ale wydaje się, że
reżyser zupełnie tej sytuacji nie wykorzystał.
Nie zaczyna się to dobrze. Jak wszyscy pamiętamy, na początku
trójka bohaterów (bohaterek) sztuki nie może się zebrać, bo wszyscy
wciąż się spóźniają i mijają w przelocie. Gdy w końcu im się udaje
spotkać, patetycznym tonem rozprawiają o potrzebie reżyserii i
modnych (50 lat temu) autorach. Trudno to dobrze zagrać i dlatego
pierwszych 15-20 minut przedstawienia jest dla widza trudne.
Słysząc tekst Gdy sztuka jest głupia albo źle wyreżyserowana,
to się nudzi, chciałem odkrzyknąć No właśnie, źle
wyreżyserowana. Pierwsza część nie miała tempa, w dodatku
aktorki wszystkie kwestie mówiły tym samym, zbyt emocjonalnym
tonem.
Ale z każdą minutą było lepiej. Panie się chyba rozegrały,
pojawiły się ciekawe pomysły inscenizacyjne. Być może taki był
nawet szaleńczy pomysł reżysera na wątek autotematyczny: zaczynamy
słabo, by pokazać postępy prac nad tworzoną przez bohaterki sztuką.
Nie wiem - w każdym razie scena, w której Loretta Cichowicz
wygłasza parodię romantycznego monologu, trzymając na smyczach dwie
groźne bestie, jest znakomita. Albo odczytywanie widzom fragmentów
recenzji dotyczących gry aktorek - bardzo śmieszne (jak to trzeba
uważać, recenzując sztukę, bo potem to publicznie odczytają). Albo
absurdalne wierszyki a la Witkacy recytowane w najdziwniejszych
pozach - urocze wygłupy w wykonaniu pary Maria Semotiuk - Magdalena
Drewnowska. Tej ostatniej należą się także słowa uznania za
wygimnastykowanie i elementy akrobatyczne. A także za scenę
udawania komunikującego swe potrzeby małpoluda.
Ulotka prezentująca spektakl zapowiadała "zabawę po pachy". To
może trochę przesada, ale poziom ubawu pod koniec przedstawienia na
pewno podniósł się powyżej pasa. A poziom refleksji? To
normalny bełkot, tylko napisany przez niezwykle inteligentnego
autora - twierdzi jedna z postaci, choć w przypadku tej sztuki
to chyba jednak uproszczenie. Bełkot inteligentnego autora
przestaje być bełkotem, bo inteligencja rozsadza bez-formę bełkotu.
Treść wyprzedza formę czy forma stwarza treści? Niejasne? Jasne, że
niejasne.
Premiera - 20 czerwca 2015
Najbliższe spektakle: 18 i 19
września
Teatr Mały w Manufakturze
Adres
Łódź, ul. Drewnowska 58Kontakt
42 633 24 24biuro@teatr-maly.pl
www.teatr-maly.pl