Andrzej Jakubas i Arkadiusz Wójcik, dwóch aktorów Teatru Powszechnego, tym razem w roli reżyserów sztuki Alana Ayckbourna Niezwykły dom Pana A., czyli skradzione dźwięki. Efektem ich pracy jest całkiem udane przedstawienie dla dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej.
Bohaterami sztuki jest dwójka przyjaciół - mała, samotna
dziewczynka o imieniu Suzy i jej pies Niewiem. Dlaczego Niewiem? Bo
Suzi nie wiedziała, jak go nazwać. Rozważała różne propozycje
zgłaszane przez postaci dwóch narratorów, a także przez dziecięcą
publiczność - interakcja z widownią jest mocną stroną
przedstawienia. W końcu stwierdziła, że pies będzie się nazywał
Niewiem. Koncept trochę jak z Odysei (nazywam się Nikt), mało
jednak wykorzystywany w kolejnych scenach. Humoru językowego trochę
jednak w sztuce jest - jedna z postaci określona jest jako
pochleb-chleb-chlebca. W innym miejscu Suzy dowcipnie reaguje na
tekst Na pewno ktoś go ma gdzieś, odpowiadając: na
pewno nikt go nie ma gdzieś. Jest trochę jak Alicja, a trochę
jak Pippi, jest trochę odważna, a trochę przestraszona, trochę
posłuszna, a trochę zbuntowana.
Tę dwoistość już na wstępie podkreślają dwaj narratorzy -
jeden mówi, że Suzy nie jest odważna, drugi - że ta historia
udowodni coś wręcz przeciwnego. Pytanie w sam raz do dyskusji z
dziećmi. I jeszcze pytanie dodatkowe: czy człowiek odważny to ten,
który się nie boi, czy może ten, który strach potrafi przełamać, by
ratować przyjaciela?
Suzy czuła się osamotniona, odkąd jej tato zaginął podczas
wyścigów balonowych (doskonała scena rozpoczęcia zawodów) - nie do
końca wiadomo, czy się rozbił, czy odleciał w siną dal od mamy i
córki. Ze sceny pada też uwaga, że nikt nie chciał się z nią bawić,
bo była biedna (trochę to dziwne, bo z mamą pracującą w cukierni
nie powinna raczej narzekać na towarzyski ostracyzm - taka
scenariuszowa niedoróbka w słusznej sprawie walki z wykluczeniem
społecznym). Samotna Suzy dostała więc od mamy psa, którego bardzo
pokochała. Na horyzoncie ich ulicy zjawił się jednak tajemniczy pan
Akustykus, który ludziom i zwierzętom kradł głosy i chował w
pokojach swego wielkiego domu. W ten sposób pozbawił ptaki
zdolności śpiewania, zaprzyjaźnionemu z Suzy Przechodniowi zabrał
głos, w końcu zmusił do milczenia Niewiema. Czemu to robił?
Umieszczone w tekście sugestie wiodą nas w różne strony. Być może
był współczesną wersją złośliwego czarownika, być może po prostu
denerwował go hałas, bo lubił spokój. Możliwa jest też nieco
karkołomna interpretacja polityczna - Akustykus to upostaciowanie
systemu, który odbiera ludziom głos (w piosence finałowej aktorzy
śpiewają Nie jest dobrze, gdy ktoś odbiera ci głos).
Nagrywa ich głosy, by nimi zawładnąć (jak Biali potrafili zawładnąć
duszami Indian robiąc im fotografie) - być może to przedstawiciel
manipulujących głosami ludzi elit.
Zostawmy w spokoju pana Akustykusa i jego motywacje -
faktem jest, że ten wilk w owczej skórze potrafił być
czarujący. Dała się na to nabrać mama Suzy, która zaczęła się dla
niego stroić w nowe sukienki (gdy się przebrała, dzieci krzyknęły
Zakochała się) i przygotowywać mu smaczne kolacyjki - w
międzyczasie awansowała w cukierni, więc miała pieniądze na te
wydatki (przedtem nie starczało nawet na budę dla psa). Ale
dziewczynka przejrzała od razu jego nieszczere zamiary i
postanowiła ratować swego przyjaciela Niewiema.
Ich wspólna wyprawa do tajemniczego domu to nieledwie
teatralny horror - z tajemniczymi odgłosami, echem, skrzypieniem
drzwi, sekretnymi przejściami. Realizatorzy wykorzystali balkon i
rampę do świateł, więc podróż odbywa się w zapierającej dech w
piersiach scenerii. Wszystko oczywiście dobrze się kończy, a w
ostatniej scenie powraca tata, który dyskretnie czuwał nad
bezpieczeństwem córki. Jego nie do końca chyba wierna żona w jednej
chwili zapomina o przystojnym Akustykusie, który po cichu ucieka,
gdzie pieprz rośnie.
Suzy przeżyła coś w rodzaju inicjacyjnej podróży pełnej prób,
w której potrafiła obronić przyjaciela. Bo prawdziwego przyjaciela
nie można kupić ani nawet dostać na urodziny - przyjaźń trzeba
zbudować. Jest też morał dla rodziców, którzy będą towarzyszyli
swoim pociechom - dzieci należy uważnie słuchać i wspierać je w ich
życiowych trudnościach.
Jakubas i Wójcik postawili w swojej inscenizacji na pracę
aktorską. Scenografia to głównie efekty świetlne i wielobarwne
projekcje rzucane na ściany i podłogę, muzyka delikatnie towarzyszy
akcji, kostiumem - podobnie jak sylwetką - góruje nad wszystkimi
grający ojca-lotnika Mirosław Henke. Wszystko opiera się więc na
realizowanych konsekwentnie, scena po scenie, małych zadaniach
aktorskich. To niekiedy minietiudy, np. gdy narratorzy grają
drzewo, na którym chowa się Suzy, albo gdy pies ucieka z ukradzioną
z kuchni kiełbasą. Najbardziej emocjonalnie, wczuwając się w postać
Suzy gra Aleksandra Listwan - żywiołowa,
zawadiacka w gestach i ruchach - potrafi też pokazać smutek i
załamanie granej przez siebie postaci. Magda Zając chyba dobrze się
bawi rolą psa Niewiema. Jej bycie psem nie wiąże się z
przyklejeniem ogona czy chodzeniem na czworaka. To raczej drobne
gesty - węszenie, radosne kręcenie pupą, sposób drapania w drzwi.
Pozostali aktorzy prezentują solidne rzemiosło, w prosty sposób
sygnalizując to, co mają do przekazania.
Drobna uwaga na marginesie obsady - przemiany kulturowe
spowodowały, że rodzicami zostają dziś osoby dobijające
czterdziestki. Być może dlatego rodziców kilkuletniej Suzy grają
Ewa Sonnenbrg i Mirosław Henke. Nie zaglądając w metryki, można by
się trochę zdziwić. Można by - jeszcze kilka lat wcześniej.
Piotr Grobliński
Premiera 1 czerwca 2013 na Małej Scenie
Teatru Powszechnego.
Foto: materiały prasowe teatru
Teatr Powszechny
Adres
ul. Legionów 21Kontakt
tel. 42-633-25-39