No i mamy nowego dyrektora, a właściwie nową dyrektorkę Muzeum Kinematografii. Nie pomogły listy otwarte ani protesty opozycji - Marzena Bomanowska zastąpi Mieczysława Kuźmickiego. Zastąpi go... 1 stycznia 2015 roku!
O ile sam wybór kandydatki nie był zaskoczeniem - wszak byli
dziennikarze i dziennikarki "Gazety Wyborczej" nie raz udowodnili,
że warto na nich stawiać, o tyle termin przeprowadzenia procedury
mimo wszystko budzi zdziwienie. Mieczysław Kuźmicki odchodzi na
emeryturę (choć wolałby zostać) z końcem roku - po co więc w maju
ogłaszać konkurs, a w połowie lipca podawać jego wyniki? Żeby
zdążyć przed wyborami? Ale jeżeli przyjmiemy takie wyjaśnienie, to
musimy pójść krok dalej i zadać następne pytanie: czyżby obecna
władza nie wierzyła w powtórzenie sukcesu wyborczego?
Czy naprawdę trzeba na pół roku ustanawiać w Muzeum swoistą
dwuwładzę? Zapytana o przyczyny tego pośpiechu, prezydent Agnieszka
Nowak wyjaśniła, że chodzi o czas dla nowej pani dyrektor na
wejście do placówki i zorientowanie się w jej pracy. Z całym
szacunkiem, ale wejść do Muzeum to może każdy, raz w tygodniu nawet
bezpłatnie. Co więcej: Marzena Bomanowska musiała chyba nie raz być
w muzeum, skoro napisała najlepszy projekt jego funkcjonowania. A
więc co będzie robić przez te pół roku? Zaglądać w dokumenty?
Sprawdzać rachunki? Rozmawiać z pracownikami? Jeżeli tak, to
wytworzy się sytuacja wielce niezręczna: ktoś, kto ma inną wizję
funkcjonowania instytucji (jeśli ma podobną, to po co zmiany?),
będzie swoją obecnością, swoimi słowami wpływał na jej działanie.
Pracownicy będą się podświadomie starali przystosować do nowej
sytuacji, a jednocześnie będą podlegać staremu dyrektorowi. Jeśli
zaś - w co wierzę - nowa pani dyrektor zachowa powściągliwość i
dystans, to po co jej te pół roku? Będzie sobie powtarzać historię
filmu czy uczyć się zarządzania?
A przecież można było zrobić inaczej - poczekać do jesiennych
wyborów i problem: zostawiać Kuźmickiego czy ogłaszać konkurs,
pozostawić nowemu prezydentowi. Nie wiem, która decyzja byłaby
słuszna, nie czuję się kompetentny do oceniania programów
(zwłaszcza tych nieujawnionych) funkcjonowania Muzeum. Ale decyzję,
dotyczącą 2015 roku, podjąłby ktoś z demokratycznym mandatem
(prezydent akceptuje rekomendację komisji konkursowej). Możliwe, że
decyzję podjęłaby nawet ta sama ekipa - wszak demokratyczne wyroki
ludu są trudne do przewidzenia. Być może jednak byłby to nowy
prezydent, być może zostawiłby obecnego dyrektora na stanowisku,
być może byłaby to zła decyzja. Ale ogłaszanie konkursu siedem
miesięcy przed terminem zmiany na stanowisku to lekka przesada. Bo
skoro można na siedem miesięcy, to może i na dziesięć albo
dwadzieścia. Może już dziś ogłosić i rozstrzygnąć konkursy na
najbliższe pięć lat? W zasadzie to można by ogłosić nawet konkurs
na następcę Bomanowskiej. Potem szybko podpisać umowy i mieć wpływ
na miasto do końca świata. Daruję sobie dopisek: i jeden dzień
dłużej... Nowy prezydent niby będzie mógł zmienić dyrektora, ale
płacić osobie wybranej w konkursie i tak będzie musiał, więc w
razie czego oskarży się go o niegospodarność.
Dyrektor Kuźmicki w konkursie nie startował, chyba z przyczyn
ambicjonalnych. Gdyby to zrobił, mógłby wygrać. Wszak jego pracę
miasto oceniło wysoko, przyznając w tym samym maju 2014 Nagrodę
Miasta Łodzi. Skoro pracował tylko w Muzeum, to wyróżniono go
prestiżowym tytułem właśnie za zasługi "na tym polu". A skoro
dobrze orał i skutecznie obsiewał, to skąd konkurs? Dla płodozmianu
i przewietrzenia - odpowiedzą zwolennicy kadencyjności, roszad,
konkursów i projektów. Ruch, ruch i świeże powietrze, młodość i
otwartość, a może nawet kreatywność. Europejskość.
Europa wygrała właśnie Mundial, wszyscy zachwycają się
Niemcami. Niektórzy przyczyn ich zwycięstwa upatrują w otwarciu na
wielokulturowość, inni podkreślają, że Niemcy najrzadziej zmieniają
trenera. A jeśli już, to nowy jest prawie zawsze byłym asystentem
starego. Nie wyobrażam sobie, żeby przed mistrzostwami ogłaszali
konkurs na selekcjonera.
Nie wiem, czy Marzena Bomanowska będzie dobrym dyrektorem
(szczerze jej tego życzę). Wierzę, że ma ciekawe pomysły i energię
do ich realizacji. Nie wiem też, czy słusznie wygrała konkurs i od
kogo okazała się lepsza. Wiem za to, kto był w komisji - prof.
Tadeusz Kowalski (Filmoteka Narodowa), prof. Tadeusz Szczepański
(filmoznawca), Krzysztof Dudek (NCK), Joanna Ossowska-Struszczyk
(Wydział Kultury), prezydent Agnieszka Nowak i Liliana Andrzejczak
(UMŁ). Czy wybraliby Kuźmickiego, gdyby startował w
konkursie?