Muzeum Kinematografii przygotowało nową wystawę „Filmy Romana Polańskiego w światowym plakacie filmowym”. Opowiada ona o twórczości najbardziej znanego polskiego reżysera poprzez plakaty, które zapowiadały premiery jego wszystkich filmów w 33 krajach.
Muzeum Kinematografii przygotowało nową wystawę „Filmy Romana
Polańskiego w światowym plakacie filmowym”. Jest to kontynuacja
ekspozycji z 2009 roku „Roman Polański. Aktor. Reżyser”. Opowiada o
twórczości najbardziej znanego polskiego reżysera poprzez plakaty,
które zapowiadały premiery jego wszystkich filmów w 33
krajach.
Kuratorzy wystawy: Krystyna Zamysłowska i Piotr Kulesza przez
lata zgromadzili ponad 400 plakatów, które stanowią kolekcję
należącą do Muzeum Kinematografii i są największym tego typu
zbiorem na świecie poświęconym kinu Polańskiego. Ich liczba i
jakość zdumiała nawet samego reżysera, który widzi w nich narzędzie
promocji, ale także indywidualny znak tego, w jaki sposób artysta
przeżył i zrozumiał jego film. Wystawa jest zatem ciekawym
spojrzeniem na dzieła Polańskiego od „Noża w wodzie” po „Wenus w
futrze” przez pryzmat artystycznych wizji autorów plakatów. To
jeszcze jedna podróż w oryginalny świat bohaterów filmowych i
niezwykła biografia artystyczna jednego z najciekawszych reżyserów
naszych czasów.
Wystawę mogli oglądać goście Festiwalu Filmowego w Gdyni. Nam
pozostaje na razie zapoznać się z katalogiem, a właściwie obszernym
albumem zawierającym najlepsze i najciekawsze eksponaty. Tak jak na
wystawie, znalazło się w nim kilkaset plakatów z wielu miejsc na
świecie. Możemy dzięki temu poznać gust i rzemiosło twórców z
różnych regionów – i przekonać się, dlaczego jedne szkoły plakatu
są słynne, a inne nieszczególnie – ceni się plakaty z Polski czy
Japonii, a meksykańskie się przemilcza. Polski plakat reprezentuje
zaledwie kilka powszechnie znanych nazwisk, m.in.: Jan Lenica (np.
sugestywny, symboliczny afisz do „Noża w wodzie” z 1963 r.) i
Andrzej Pągowski (nieco przerażający do „Dziecka Rosemary” z 1984
r.).
Porównanie plakatów do jednego filmu, wykonanych w tym samym
czasie przez artystów z różnych kręgów kulturowych robi niesamowite
wrażenie. Podobnie jak zestawienie prac sprzed 50 lat z tymi z lat
ostatnich. Do „Noża w wodzie” (1961 r.) w krajach Europy Środkowej
(Polska, Czechosłowacja, Węgry) wykonywano plakaty metaforyczne,
przypominające obrazy malarskie lub grafiki, gdzie indziej
wykorzystywano już kadry z filmu (te robione w Meksyku właściwie
zawsze były najbrzydsze), a w niektórych włoskich plakatach
formalne rozwiązania są całkiem inne niż w przypadku
środkowoeuropejskich. Japończycy od wieków są mistrzami kompozycji,
zatem ich propozycje – nie tylko do tego filmu – sprawiają dużą
wizualną przyjemność. Naszym zdaniem to najlepsi plakaciści. Ich
prace są subtelne, delikatne i po prostu piękne.
Im bliżej współczesności, tym w plakatach mniej metafory, a
więcej dosłowności i najczęściej dominują zdjęcia z filmów.
Często motyw opracowany przez jednego artystę jest
wykorzystywany w plakatach z innych krajów – np. sylwetka kobiety z
pracy Jana Lenicy do „Wstrętu” (1965 r.) pojawia się na plakacie
argentyńskim i szwedzkim, ten sam profil twarzy Mii Farrow z
„Dziecka Rosemary” znajdziemy na plakatach ze Stanów Zjednoczonych,
Grecji, Japonii, Argentyny, Hiszpanii, Włoch, Belgii i Brazylii
(często wraz z motywem dziecięcego wózka z plakatu niemieckiego), a
na afiszach do „Lokatora” widać ten sam pomysł: postać Polańskiego
w stylizowanej ramie. Zaskakuje banalność niektórych afiszów
włoskich. Skandynawskie też nie zachwycają.
Bardzo ciekawe są francuskie afisze do „Diamentowego
naszyjnika” (1963 r.), np. kolaż B. Bouy’a czy typograficzne zabawy
René Ferracciego. Wyróżnia się propozycja Leszka Hołdanowicza do
tego filmu: czarno-biała, graficzna, z zarysami wąsów i
korali.
W przypadku „Nieustraszonych łowców wampirów” (1967 r.)
pozwalano sobie na rysunkowe żarty, także w stylistyce komiksowej.
Na przykładzie propozycji do „Dziecka Rosemary” (1968 r.) widać,
jak z biegiem lat ten sam temat inspiruje coraz nowocześniejsze
rozwiązania – choćby na przykładzie polskich prac: patrz Wiesław
Wałkuski z 1984 r. i Rosław Szaybo z 1990 r. Co ciekawe, plakaty do
tej produkcji wykonane w 1968 r. w Stanach Zjednoczonych nawiązują
do estetyki konstruktywistycznej, z mocnymi akcentami
czerwieni.
Plakaty do „Pianisty” (2002 r.) są do siebie bardzo podobne,
tak jak i do „Autora widmo” (2010 r.) czy „Rzezi” (2011 r.). Na
wielu afiszach do ostatniego filmu pt. „Wenus w futrze” (2013 r.)
powielany jest ten sam motyw stopy w czarnej szpilce rozgniatającej
obcasem szkło okularów, a wszystko to na krwistoczerwonym tle.
Różnorodność plakatów odeszła w zapomnienie…
Obok prac w katalogu pojawiają się krótkie wypowiedzi
Polańskiego, jego współpracowników, przyjaciół oraz innych
wybitnych reżyserów, którzy podziwiali twórczość autora „Wstrętu”,
„Matni” czy „Lokatora”(Martin Scorsese, Woody Allen, Jim Jarmusch,
Volker Schlöndorff, bracia Coen). Część z tych tekstów przywołuje
okoliczności powstania kolejnych tytułów, mówi, jaki był ich odbiór
wśród krytyków i publiczności. Inne – a pochodzą od takich
osobistości kina światowego jak Catherine Deneuve, Faye Dunaway,
Harrison Ford, Johnny Depp, Ewan McGregor, Pierce Brosnan, Kate
Winslet i Jodie Foster – budują wizerunek Polańskiego
profesjonalisty: kogoś, kto dokładnie wie, czego chce i precyzyjnie
zmierza do wyznaczonego celu. To reżyser, który potrafi rozmawiać z
aktorami, bo sam jest świetnym aktorem. To perfekcjonista, który
najchętniej sam robiłby wszystko na planie. McGregor przyznaje: „Ma
dosyć szorstki sposób bycia na planie, dlatego trzeba mieć grubą
skórę”. Brosnan dodaje: „Potrafi bardzo mocno uderzyć. Niemal zabić
swoimi uwagami i komentarzami”. Ale współpracownicy go lubią, a
przede wszystkim cenią. Przeglądając karty katalogu, na chwilę
trafiamy więc na plan filmowy, by potem wrócić na salę kinową do
niezwykłych obrazów i emocji.
Publikacja została ładnie wydana po polsku i angielsku. Można
jednak wytknąć autorom opracowania kilka niedociągnięć – od sporej
liczby błędów korektorskich po dobór tekstów wstępnych. Nie chodzi
o obowiązkowe słowo od dyrektorki Polskiego Instytutu Sztuki
Filmowej Agnieszki Odorowicz czy ujawniającą wielką zawodową pasję
wypowiedź autorów wystawy albo dowcipną, a jednocześnie
merytoryczną laudację Henryka Kluby z okazji przyznania Polańskiemu
tytułu doktora honoris causa Szkoły Filmowej w Łodzi w 2000 roku.
Mamy na myśli tekst wprowadzający Władysława Serwatowskiego –
skądinąd autorytetu w dziedzinie sztuki plakatu, kuratora wystaw,
autora książek, wykładowcy bywałego w świecie. To zbiór luźno
rzuconych dosyć banalnych myśli dotyczących wielkości dzieła
Polańskiego, jego percepcji i natury plakatu jako przekazu i
narzędzia promocji. Ani w tym ładu, ani składu. Zabrakło
literackiej formy i przejrzystej konstrukcji wywodu. Autor stawia
wiele pytań, na które chętnie poznalibyśmy odpowiedzi. On jednak
przechodzi do innego wątku. Za przykład stylu Serwatowskiego niech
posłuży ten cytat: „Plakaty filmowe z twórczością Polańskiego uczą
rozpoznawanie (tak w oryginale – przyp. red.) stylu poszczególnych
artystów grafików i artystów malarzy. Kina przygotowują i
popularyzują premiery filmowe plakatami dostrzeganymi i
zapamiętanymi informacją obrazową”.
Na szczęście nie to jest najważniejsze. Katalog jako zapowiedź
i dokumentacja wystawy ma nam przypomnieć niezwykłe zjawisko, jakim
jest kino Romana Polańskiego. Ukazać je w nowym świetle za
pośrednictwem plakatów, będących nierzadko artystyczną wizją
wybitnych twórców. I to robi.
Aleksandra Talaga-Nowacka
Bogdan Sobieszek