Opowieści o świecie utraconym | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
2 + 8 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
2 + 8 =

Opowieści o świecie utraconym

– Pandemia pozwoliła spojrzeć z dystansu i wyciągnąć wnioski: kto jest kim, ile warte są przyjaźnie. Każdy tęskni, odczuwa brak, ale przyzwyczailiśmy się. Jest woda, chleb, Internet, co prawda obniżyła się jakość życia, ale mamy pracę, spotykamy się na domówkach czy na „tajnych kompletach”. Gdy dokręcają nam śrubę, bierzemy bębny i jedziemy krzyczeć na ulicach Warszawy – mówią Marcin REGUCKI i Paweł STRZELEC z zespołu ALLES.
Eliza Gaust: Do powstania waszej najnowszej płyty „Lost” przyczyniło się wiele osób. Skąd pomysł na zbiórkę crowdfundingową?

Paweł Strzelec: Długo się nad tym zastanawialiśmy, bo wydawało nam się to trochę żenujące. Może nie sama zbiórka, ale to, że mamy prosić różne osoby, w większości naszych dobrych znajomych, żeby powiedzieli coś dobrego na nasz temat. Ten moment, kiedy ktoś mówi, że jesteś fajny i że warto cię wspomóc, jest krępujący. Ale chcieliśmy wydać płytę sami, żeby sprawdzić, czy to się w ogóle uda i czy kogoś ta muzyka wciąż interesuje. I udało się.

Wokół Alles zgromadziła się społeczność.

Marcin Regucki: Z tą społecznością bywa różnie. Mam wrażenie, że po pierwszej płycie mieliśmy trochę inną publiczność, a inną mamy teraz. Potem, kiedy przy „Culture” określiliśmy się bardziej politycznie, niektórym to nie podeszło.

P.S.: Na pierwszej płycie było electro, muzyka na imprezy, z którą mogliśmy wpisać się trochę w środowisko goth. To się podobało, zapraszano nas na Castle Party i inne koncerty. Przy płycie „Culture” nasze poglądy wzięły górę, a nie każdy to lubi. W efekcie to określenie się zweryfikowało pewne znajomości i sympatie. Z jednej strony nas to podzieliło, z drugiej – chyba dobrze wiedzieć, kto ma jakie przekonania. Kolejna płyta – „Hope” – była jeszcze inna, ale z rozpędu nadal zapraszano nas na punkowe imprezy. Zobaczymy, jak będzie teraz.

Kiedy rozmawialiśmy trzy lata temu, po premierze „Hope”, myśleliście już o kolejnej płycie i mówiliście, że pójdziecie w coś imprezowego typu techno albo w niszę, w stronę ambientu. Ambient wygrał?

M.R.: Może wygrał, co nie znaczy, że kolejna płyta też taka będzie. Nie zamykam się na żaden gatunek. Przy płycie „Lost” sporo się u mnie zmieniło – instrumenty i samo podejście do tworzenia. Na pewno miało na to wpływ zamknięcie się na świat zewnętrzny, poszukiwanie bardziej w głębi siebie, cała ta sytuacja – niby jest spokojnie, ale wszystko podszyte nerwowością. I chyba słychać to w naszej muzyce.

Cała rozmowa  do przeczytania w czerwcowym numerze „Kalejdoskopu” 6/2021.

Kategoria

Inne