Słynna grupa artystyczna Łódź Kaliska pokazuje swoją „Maszynę drżącą” w galerii Andel’s Art w hotelu przy ul. Ogrodowej.
Słynna grupa artystyczna Łódź Kaliska pokazuje swoją „Maszynę
drżącą” w galerii Andel’s Art w hotelu przy ul. Ogrodowej.
Przykryte antykurzowymi tkaninami łódzkie maszyny, czekające
na powrót właścicieli oraz obsługujących je robotnic i robotników,
nie wytrwały i zniknęły. Być może zostały rozgrabione? Tak czy
inaczej zdematerializowały się. Niczym pompejańskie odlewy ofiar
wybuchu Wezuwiusza, pozostały po nich tylko puste w środku formy z
zastygłej tkaniny. Mowa o tytułowych „Maszynach drżących”, które
właśnie wróciły z magazynu – tym razem do ceglanych murów dawnej
fabryki Izraela Poznańskiego.
W czerwcu 2013 r. w galerii Atlas Sztuki zorganizowano ich
premierową prezentację. Zajmowała dwie sale. W pierwszej znalazły
się opisane obiekty, a przestrzeń wokół wypełniały dźwięki pracy w
fabryce włókienniczej. W drugiej umieszczono monumentalne zdjęcie
lotnicze ścisłego centrum Łodzi, z którego komputerowo usunięto
wszystkie budynki powstałe przed 1939 rokiem. Kontemplację tej
„miejskiej pustyni” przerywał momentami głos przywołujący „Ziemię
obiecaną”: „Ty nie masz nic, on nie ma nic, ja nie mam nic, więc
zbudujemy fabrykę” – w tym kontekście bardziej gorzki niż
pokrzepiający. – To opowieść o Łodzi i o tym, jak nie mamy szacunku
dla dorobku przeszłych pokoleń. O tym, jak niewiele przez okres
PRL-u i ostanie 27 lat dołożyliśmy do miasta, jak nie potrafiliśmy
skorzystać z cennego dziedzictwa, które otrzymaliśmy – tak określa
sytuację, do której odnoszą się „Maszyny drżące”, Marek Janiak,
członek grupy Łódź Kaliska, a obecnie Architekt Miasta Łodzi. Po
zakończeniu wystawy rzeźby wyniesiono z galerii, opakowano (tym
razem folią) i odstawiono do magazynu.
Wszystko wokół wystawy w Atlasie odbyło się lege artis,
poważnie i odpowiedzialnie – jakby nie w stylu „Kaliskiej”,
uważanej za grupę artystycznych chuliganów, kpiarzy nie uznających
żadnego tabu. Samo jej powstanie w 1979 r. wiązało się ze skandalem
– wyrzuceniem z Ogólnopolskich Fotograficznych Spotkań Młodych w
Darłowie Adama Rzepeckiego, Andrzeja Świetlika, Marka Janiaka i
Andrzeja „Makarego” Wielogórskiego, do których dołączył usunięty ze
Spotkań na własne życzenie Andrzej Kwietniewski (działający w ŁK do
2007 roku). Wówczas Łódź Kaliska zaczęła realizować swoje akcje,
prace fotograficzne i intermedialne. Zasłynęła jako formacja
bezlitośnie odsłaniająca absurdy rzeczywistości, otwarcie
posługująca się w fotografii pastiszem, erotyzmem i inscenizacją.
Świat sztuki także był na jej prześmiewczym celowniku – sama
zapożyczona od łódzkiego dworca nazwa miała być ironicznym
odcięciem się od badawczo-naukowej estymy sztuki progresywnej.
Grupa współtworzyła jeden z najważniejszych ruchów artystycznych
lat 80. – Kulturę Zrzuty. Po upadku komunizmu zaczęła komentować
nową rzeczywistość, m.in. poprzez prace z serii „New pop”,
zrównujące reklamę ze sztuką, przedstawiające nagie „muzy” wśród
symboli konsumpcji, marek światowych korporacji czy symboli
narodowych.
„Maszynom drżącym” nie towarzyszył skandal. Nie pojawił się
żaden radykalny manifest, zamiast tego grupa opowiedziała o dziele
w „Ostatnim wywiadzie z Łodzią Kaliską”, opublikowanym przez Atlas
Sztuki. Mimo tak wielu zmian jest element, który bezpośrednio łączy
te prace z początkami grupy – to tkanina.
Tkanina towarzyszyła Łodzi Kaliskiej na pamiętnym plenerze w
Darłowie w czasie wystąpienia pod tytułem: „Przegrodzenie ulicy
czarną wstęgą dla zrobienia zamieszania i odwrócenia uwagi, w celu
narzucenia białej płachty na grupę osób, skrępowania ich i walenia
po dupach”. Była to pierwsza w sztuce polskiej tak kontrowersyjna
interakcja z przypadkowymi widzami i śmiała próba zawłaszczenia
przestrzeni przez artystyczne zdarzenie. Tkanina posłużyła do
chwilowego zburzenia porządku i zanegowania przyzwyczajeń.
Zasłanianie tego, co widać, i pokazywanie tego, co zakryte, to
motyw spinający wszystkie okresy działalności Łodzi Kaliskiej – a
przez osobę Janiaka łączący ją także z Grupą urząd® miasta. W 1981
roku zorganizowała ona „odsłonięcie Pomnika Kamienicy” przy ul.
Piotrkowskiej 164, nazywając tak samotną kamienicę ocalałą z
wyburzeń pod budowę łódzkiego osiedla Manhattan. Był to gest
podobny do strategii bułgarskiego artysty Christo, znanego z prac
polegających na szczelnym opakowywaniu materiałem ikonicznych lub
ważnych kulturowo miejsc czy budynków (np. berlińskiego Reichstagu
w 1995 roku). Takie działanie stwarza sytuację skłaniającą do
uważniejszego spojrzenia na otoczenie, do refleksji nad jego
historią i tożsamością. Dodatkową zaletą płacht tkaniny jest fakt,
że można nimi operować w przestrzeni w sposób tani i zaskakujący,
używając ich jako mobilnego urbanistycznego softwere’u. Tkanina
pozwala też na gest iście teatralny – odsłonięcie kurtyny, które
nadaje wydarzeniu odpowiednią spektakularność.
„Maszyny drżące” to nawiązanie nie tylko do produkcji, z
której Łódź słynęła, ale i do owego gestu. Chciałoby się maszyny
„Kaliskiej” odsłonić, ale podchodząc do nich, uświadamiamy sobie,
że to skorupa, a pod powierzchnią została pustka. Maszyny tym razem
stanęły w hotelu Andel’s – miejscu tworzącym dla nich idealny
kontekst. Kilka kroków od hotelu, także w pofabrycznym budynku,
znajduje się Muzeum Sztuki (ms2). Członkowie grupy nie mieliby nic
przeciwko, aby ich prace zawędrowały i tam – szczególnie, że można
by zaoszczędzić na transporcie – ironizował Marek
Janiak.
Maszyna zostanie zaprezentowana w dawnej hali produkcyjnej
pełniącej dziś nowe funkcje. Jak podkreśla kuratorka wystawy
Małgorzata Dzięgielewska, dzięki tej prezentacji realizacja dotrze
do innej publiczności niż w Atlasie Sztuki. Hotel jest pełen osób z
różnych części świata, mniej lub bardziej obeznanych ze sztuką
współczesną, poznających dopiero specyfikę Łodzi. W tym miejscu
warto przypomnieć inną pracę „Kaliskiej”: „Chińczycy oglądają
reklamę Atlasa Sztuki” z 2006 roku, która dotyczyła
międzykulturowych relacji i możliwości dialogu. Jak w towarzyszącym
tamtej prezentacji tekście zauważał Krzysztof Cichoń: „Kto wie, być
może już nieodległy jest czas, kiedy Łódź Kaliska (dworzec) stanie
się terminalem, portalem, wirtualem, przez który runą na nasze
arcyśrodkowopolskie miasteczko niekończące się szeregi Chińczyków
gnanych ciekawością naszej historii, chęcią zysku, ostatecznie
współczesnym przymusem podróżowania”. Taka przyszłość właśnie się
zbliża – azjatyckie kontenery spiętrzone na wysokość czterech
kondygnacji stoją już na stacji Łódź Chojny, kilka minut do
Kaliskiej. Zbliżenie z Chinami to gospodarczy priorytet obecnego
rządu. Jednak gdyby dziś wystawić w galerii tekturową armię
Chińczyków, pewnie praca zostałaby odczytana inaczej – strach przed
innym zdominował debatę publiczną, co znajduje ujście nie tylko na
forach internetowych i w mediach społecznościowych, ale też na
ulicach, w autobusach czy w metrze. Czy wobec tego dworzec Łódź
Kaliska, połączony tunelem z nową, imponującą rozmachem Fabryczną,
będzie gościnnym miejscem dla przybyszów z innych krajów? Czy też
strasząca spod „Drżących maszyn” pustka rozlewać się będzie dalej,
na inne obszary?
Artyści i kuratorka zapowiadają, że maszyna zostanie na stałe
w Andelsie. Pofabryczny całun z pewnością znajdzie tam troskliwą
opiekę hotelowej załogi. Niech się nie kurzy i to jak
najdłużej.
Błażej Filanowski
andels
Kategoria
SztukaAdres
ul. Ogrodowa 17