RECENZJA. Wprawdzie co roku na Niezależnym Salonie Łódzkich Młodych Twórców oglądamy prace tych samych autorów, ale jakie to ma znaczenie, skoro przyjemność z oglądania zawsze jest tak samo duża – bo to grupa kilkudziesięciu naprawdę zdolnych osób.
Mocny, energetyczny kolor zdominował jedną z dwóch wystaw 3.
Niezależnego Salonu Łódzkich Młodych Twórców – w Galerii ASP. I
dobrze, bo to przyciąga uwagę – nawet tych, którzy na co dzień nie
bywają na wystawach, a których barwy skusiły zza galeryjnych witryn
do zajrzenia do środka. W drugiej galerii – Bałuckiej – znalazły
się bardziej stonowane prace. Salon to prezentacje prac absolwentów
Akademii Sztuk Pięknych (głównie) – pomysł narodził się w
Stowarzyszeniu ELart działającym przy Domu Aukcyjnym Rynek Sztuki.
Dodajmy, że wyjątkowo dobry pomysł – ze względów artystycznych i
biznesowych: Rynek Sztuki (także poprzez Aukcje Promocyjne, które
organizował jako pierwszy w Polsce i nadal to robi), lansując
początkujących twórców, podgotowuje sobie materiał na przyszłość,
artyści mogą pokazać, co robią i do tego zarobić na
sprzedaży, a widzowie mają wydarzenie, na które się
czeka.
Wprawdzie co roku oglądamy prace tych samych autorów, ale
jakie to ma znaczenie, skoro przyjemność z oglądania zawsze jest
tak samo duża – bo to grupa kilkudziesięciu naprawdę zdolnych osób.
A przy okazji można ocenić, czy konkretny artysta się rozwija, stoi
w miejscu czy raczej powoli się cofa. Wielu spośród tych młodych
twórców wypracowało tak bardzo indywidualny styl, że nie trzeba już
nawet sprawdzać nazwiska autora pod pracami. I to jest sukces ich
oraz organizatorów Salonu.
Tak jak podczas poprzednich edycji, w Galerii ASP i Galerii
Bałuckiej dominuje twórczość przedstawiająca, abstrakcji jest
niewiele. To głównie malarstwo i grafika.
Zacznijmy od Teodora Durskiego – jego prace wydają się coraz
bardziej dojrzałe, subtelniejsze niż wcześniej – tym razem mocne
formy zostały zastąpione delikatnymi (może dlatego, że niegdyś jego
serigrafie przedstawiały mężczyznę, a teraz kobietę).
Karolina Matyjaszkowicz – poddająca się wyobraźni, malująca
fantastyczne światy stworów z ludowych podań – niby wciąż tworzy
podobnie (choć na pierwszej edycji Salonu pokazała jednak nieco
inne prace), ale te obrazy emanują tak dobrą energią, że chciałoby
się je oglądać bez przerwy. Poza tym artystka wykraja coraz
odważniejsze formaty – obrazy przedstawiające „diaboły” mają już
kształt postaci diabłów, „Widziadło” także ma kształt stworka.
Piękna rzecz.
Oskar Gorzkiewicz parę lat temu odnalazł swój motyw
(spiętrzona miejska zabudowa) i do tej pory go powiela w
czarno-białych grafikach, nic nie zmieniając, ale te grafiki są tak
dobre, że można mu wybaczyć. Zdolna Natalia Kalisz wciąż sięga w
rejony podświadomości, marzeń sennych – do mrocznego świata bez
koloru. Teraz możemy oglądać kobiece portrety – niby realistyczne,
ale jednak z innej rzeczywistości. To sztuka wysoka. A jej i Ewy
Żochowskiej komercyjnym projektem są Porąbane Meble – licznie
zgromadzone na wystawie w Galerii ASP i zadające radosnego szyku
tej przestrzeni. To stare szafki, lustra, zegary, fotele
przetwarzane artystycznie – malowane w geometryczne wzorki,
oklejane sztucznym futrem. A wszystko to wściekle kolorowe – i
jakoś nie kiczowate…
Nieco zawiodły mnie obrazy Magdaleny Połacik, wyraźnie słabsze
niż w poprzednich edycjach Salonu. Ale już jej grafika z
Jubileuszowej Teki Grafik (wydanej z okazji 10-lecia pierwszej
Aukcji Promocyjnej w Rynku Sztuki) – bardzo dobra. Podobnie z dwoma
obrazami świetnej Pauliny Zalewskiej, nie tak ujmującymi, jak prace
np. z drugiej edycji – ale jej grafika z teki – wspaniała! Zresztą
wszystkie siedem prac z tego wydawnictwa jest bardzo
udanych.
Dominik Woźniak trzyma poziom, wciąż z powodzeniem nawiązując
do malarstwa młodopolskiego. Jego melancholijne obrazy także
sięgają do snów. Tomasz Kozłowski nieźle operuje światłem i
nastrojem. Maluje naprawdę dobre obrazy realistyczne z nieco
uabstrakcyjnionym tłem.
Piotr Woźniak szokuje mrocznymi asamblażami w duchu Hasiora –
z gotowych przedmiotów użytych w zmienionym kontekście. Fragmenty
kości, pomalowana na czerwono głowa lalki z wystającymi z
oczu drutami, „serce” i gwoździe, „korona cierniowa” z drutu
kolczastego. Rozbudowana symbolika, głębokie znaczenia – ale trzeba
być twardym, żeby chcieć z tym obcować.
A prawie naprzeciwko arcysubtelna praca Aleksandry Ilkiewicz
pt. „Herbarium” – czarna roślina na białym tle. Ciekawe, raczej
nietypowe kolaże przygotowały Beata Jarmuż-Socha i Agnieszka
Kołodziejczak. Każda z artystek w innej estetyce.
Dariusz Gwidon Ludwisiak preferuje styl dziecięcy, ale
kompozycja, dobór kolorów i form zdradzają świadomego artystę.
Tematyka to świat dziecka, ale nie beztroski. Niby kolory
pastelowe, ale wyczuwa się niepokój. Bardzo zgrabne są też obrazy
Małgorzaty Makarewicz-Kaplińskiej – jak u poprzednika: styl
infantylizujący, ale nie ma wątpliwości, że to dzieło sprawnego
artysty. Tematyka sielska. Nierówne są prace Jonasza Koperkiewicza
– te z Galerii ASP raczej nieudane, ale obraz w Galerii Bałuckiej
już dużo lepszy.
Trzymam kciuki za wszystkich tych utalentowanych młodych ludzi
– oby wybór życia artysty okazał się dla nich dobrym wyborem…
Aleksandra Talaga-Nowacka
Wystawa w Galerii ASP jest czynna do 30 sierpnia
2016.
Wystawa w Galerii Bałuckiej jest czynna do 28 sierpnia
2016.
Fot. ATN
Galeria ASP
Kategoria
SztukaAdres
ul. Piotrkowska 68Kontakt
czynna: wtorek-piątek 11-18, sobota 11-15wstęp wolny