Maksym Ostrowski na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi studiuje scenografię, ale jego największą pasją jest malarstwo. Artysta pochodzi z Włocławka, natomiast w Łodzi oczarowało go Stare Polesie, gdzie teraz mieszka.
Maksym Ostrowski na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi studiuje
scenografię, ale jego największą pasją jest malarstwo. To za nie
„Kalejdoskop” nagrodził go w tegorocznym Konkursie im. W.
Strzemińskiego. Artysta pochodzi z Włocławka, natomiast w Łodzi
oczarowało go Stare Polesie, gdzie teraz mieszka.
Sztuka nigdy nie była mu obojętna. Przez jakiś czas planował
zostać architektem, jednak w drugiej klasie liceum nastąpił zwrot w
jego życiu. – To była chęć poznania czegoś nowego – mój tata
jest inżynierem konstruktorem, więc wiedziałem, jak ta praca
wygląda. Zależało mi na innym rodzaju kreowania, konkretnie na
scenografii – mówi. W Łodzi wybrał specjalizację techniki
teatralne, filmowe i telewizyjne. Czy to był dobry wybór? –
Jeśli chodzi o akademię – na pewno. Co do specjalności – trudno
powiedzieć; przygotowywałem scenografię na potrzeby filmu
dyplomowego studentów berlińskiej szkoły filmowej pt. „Nikotyna” w
reżyserii Ewy Wikieł i było to znacznie ciekawsze niż mozolne
wykonywanie projektów w pracowniach scenograficznych. Często
pedagodzy wymagają zainspirowania się dziełem innego artysty. W
sztuce praktycznie wszystko już było i siłą rzeczy czerpiemy z
istniejących wzorców. Wolę jednak, gdy jest to podświadome
działanie.
Co interesujące, Maksym przez długi czas miał do malarstwa
ambiwalentny stosunek. – Dopiero po pierwszym semestrze studiów
pani profesor Aleksandra Gieraga, która jest ważną postacią w moim
życiu, dała impuls, który pozwolił mi się otworzyć. Od tego momentu
malarstwo całkowicie mnie pochłonęło i pierwszy raz w życiu mam
prawdziwą pasję. W obrazach Maksyma Ostrowskiego pozostały
odniesienia do architektury, objawiające się geometryzacją. Na
konkursie Strzemińskiego pokazał cykle obrazów z wnętrzami
(„Rzeczywistości abstrakcyjne” i „Abstrakcje rzeczywistości”). –
Architektura już sama w sobie jest uschematyzowana, a ja mogę
ją uprościć jeszcze bardziej i czerpać z tego ogromną
satysfakcję. Maksym maluje również postaci. Zawsze łączy
realizm i abstrakcję geometryczną. – Tak widzę świat. Jest dla
mnie realny, ale lubię mieć wszystko uporządkowane. Poza
mieszkaniem. Prawie zawsze planuję, jak będzie wyglądał kolejny
dzień. W sztuce obrazuję swoje pojmowanie rzeczywistości. Poza tym
podoba mi się to pogranicze realizmu i abstrakcji.
Maksym jest jedynym artystą w rodzinie. Przed studiami
przyjeżdżał do Poleskiego Ośrodka Sztuki w Łodzi uczyć się rysować
i malować, a przy okazji poznawać miasto. Jak mówi, Łódź go
oczarowała: – Ta architektura: zniszczona, ale jednocześnie
piękna – kamienice przepełnione historią. Starym Polesiem
zachwycił się od pierwszego wejrzenia, ale to głównie ludzie go
inspirują. – Zasłyszane rozmowy, chamskie odzywki, dziwne
zachowania i jeszcze dziwniejsze reakcje – trzymam to wszystko w
sobie. Przychodzi jednak taki moment, kiedy muszę się ich wyzbyć, a
najłatwiej mi to zrobić, malując. A malując, Maksym
eksperymentuje z farbami, często używa nawet takich ze sklepów
budowlanych. – Na jednym obrazie jest olej, akryl, farba
lateksowa i jeszcze trochę spreju, tuszu – mówi.
Na przyszłość ma kilka planów. Gdyby został w Polsce, to
najchętniej w Łodzi. Ale marzy o życiu w albańskiej
Tiranie...
Aleksandra Talaga-Nowacka
Kategoria
Sztuka