Śledząc łódzkie media i programy instytucji kultury, można odnieść wrażenie, że najważniejszym wydarzeniem w historii II wojny światowej była likwidacja getta.
Śledząc łódzkie media i programy instytucji kultury, można
odnieść wrażenie, że najważniejszym wydarzeniem w historii II wojny
światowej była likwidacja getta. Liczba koncertów, spektakli,
dyskusji i filmowych projekcji, organizowanych przez łódzkie
instytucje z okazji 70. rocznicy likwidacji getta jest tak duża, że
wywołuje efekt przeciwny do zamierzonego. Nawet do
najtragiczniejszej i najbardziej godnej upamiętnienia rocznicy
można zniechęcić zbyt nachalnym przypominaniem. Przez 50 lat o
getcie nie pamiętaliśmy, nieustannie za to przypominaliśmy o
kolejnych rocznicach wybuchu wojny. Teraz wahadło poszybowało w
drugą stronę - przynajmniej w Łodzi. Kilkadziesiąt imprez
upamiętniających 29 sierpnia i absolutna cisza o 1 września. A
przecież nie da się chyba zapomnieć, że powstanie (a potem
likwidacja) getta to konsekwencja niemieckiej okupacji.
Ale niektórym nadal mało. Felietonista "Gazety Wyborczej" czepia się nawet harcerzy, którzy w tych dniach ośmielili się
zorganizować przejście kanałami dla upamiętnienia Powstania
Warszawskiego zamiast włączyć się w obchody organizowane przez
Centrum Dialogu. Według tej wizji sierpień powinien być miesiącem
pamięci o zlikwidowanym getcie. Ale sierpień to także miesiąc
trzeźwości - wprowadźmy wiec trochę otrzeźwienia i zakreślmy
granice.
Jeden z wielu rocznicowych projektów polega na wmurowaniu w
chodniki łódzkich ulic 90 granitowych płyt z napisem:
LITZMANNSTADT-GETTO 1940-1944, mających przypominać, gdzie była
usytuowana i kiedy funkcjonowała w Łodzi żydowska dzielnica
zamknięta. Pomysł przywracający pamięć historyczną wydaje się
wartościowy i ciekawy, a jego nienarzucająca się, spokojna forma
nie ingeruje zbyt mocno w tkankę miejską. Mimo to budzi we mnie
wątpliwości.
1. Dlaczego getto zostanie dokładnie zaznaczone i nawet
opisane na tablicach Systemu Informacji Miejskiej, a inne
historyczne obszary nie? Kto z mieszkańców Łodzi wie, gdzie były
tereny Starej Wsi, średniowiecznej Łodzi czy Nowego Miasta z 1821
roku, gdzie biegły granice obozu na Przemysłowej? Getto będzie
jedynym precyzyjnie opisanym obszarem w mieście. Zwłaszcza, że
podział na osiedla, funkcjonujący na tablicach SIM, pełen jest
kuriozalnych błędów (np. obóz na Sikawie jest na terenie nazwanym
przez komisję nazewniczą Starymi Moskulami). Nie jest to oczywiście
wina pomysłodawców projektu "Granice getta". Ale już kolejne sprawy
powinni chyba przemyśleć.
2. Otóż nie wiedzieć czemu napis na płytach brzmi
LITZMANNSTADT-GETTO 1940-1944. Zapytajmy więc, w jakim to jest
języku? Po niemiecku powinno być Ghetto, a nie getto. Po polsku:
GETTO W LITZMANNSTADT - nie piszemy przecież Köln-katedra tylko katedra w Kolonii. Według mnie
wystarczyłoby GETTO 1940-1944, bo wplątywanie w całą historię
niemieckiej nazwy Łodzi również budzi wątpliwości. I tu
przechodzimy do punktu trzeciego.
3. Rozumiem (choć ich nie podzielam) argumenty za stosowaniem
nazwy Litzmannstadt-Ghetto. Chodziło o zapobieżenie sytuacji, jaką
obserwujemy w zachodnich mediach z "polskimi obozami
koncentracyjnymi". Stosowanie nazwy łódzkie getto mogłoby
sugerować, że to Polacy getto zorganizowali. Idąc jednak tym
tropem, należałoby przestać mówić o powstaniu w getcie warszawskim
(pisać Warschauer Ghetto?). Idąc tym tropem, należałoby uznawać
wszystkie niemieckie nazwy z czasów wojny. Czyli na przykład pisać
o Piotrkowskiej: Adolf Hitler Strasse (1939-45). Wmurować w bruk
Piotrkowskiej tabliczki z taką treścią - tego jak na razie nikt nie
wymyślił, ale kto wie. Tymczasem dostaliśmy 100 tabliczek
upamiętniających pośrednio niemieckiego generała Litzmanna, sami w
dziesiątkach artykułów, na plakatach i ulotkach przypominamy jego
imię. A to przecież dowódca niemiecki z I wojny - nie przypadkiem
właśnie jego hitlerowcy wybrali naszemu miastu na patrona.
4. Jeżeli wycieczki będą w Łodzi oglądać napisy Litzmannstadt,
niewykluczone, że nazwa się przyjmie i pojawi na jakichś
zagranicznych mapach czy infografikach (już się przyjmuje - znacie
pewien zespół o jakże łódzkiej nazwie?). A wtedy w całej Europie
wykupimy bilbordy z hasłem Litzmannstadt
kreuje!
1 września pamiętajmy o wszystkich, którzy zginęli w czasie II
wojny. O żołnierzach września i więźniach obozów koncentracyjnych,
o zagłodzonych w getcie i spalonych w więzieniu na Radogoszczu, o
żydowskich bojownikach i żołnierzach wyklętych. Przede wszystkim
pamiętajmy jednak, kto tę wojnę wywołał. I że było to dokończenie
pierwszej wojny, w której walczył generał Litzmann.