Disco polo wróciło do łask – nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jednych to cieszy, innych przeraża, ale o muzycznych wyborach Polaków najlepiej świadczą liczby wyświetleń na YouTube. „Oglądalność” największych hitów dawno przekroczyła 50 mln.
Disco polo wróciło do łask – nie ma co do tego żadnych
wątpliwości. Jednych to cieszy, innych przeraża, ale o muzycznych
wyborach Polaków najlepiej świadczą liczby wyświetleń na YouTube.
„Oglądalność” takich hitów jak „Ona tańczy dla mnie” formacji
Weekend, „Przez twe oczy zielone” weteranów gatunku – zespołu
Akcent czy ostatnio „Ona czuje we mnie piniądz” Łobuzów dawno
przekroczyła 50 mln. Podczas listopadowej gali Disco Fest łódzka
Atlas Arena wypełniła się po brzegi – jeszcze godzinę po
rozpoczęciu koncertu przed dwoma otwartymi wejściami do hali kłębił
się tłum fanów.
Wywodzące się z piosenki harcerskiej, folkloru cygańskiego i
muzyki tanecznej disco polo pierwszą falę popularności przeżyło w
latach 90. XX wieku. Melodyjne, rytmiczne piosenki o miłości,
których brzmienie opierało się przede wszystkim na instrumentach
elektronicznych, stały się podstawą potężnego biznesu. To wtedy
wzeszły gwiazdy takie jak Akcent i Boys. Po kilku latach zwyciężył
jednak opór tych, którzy uważali tę muzykę za rozrywkę gorszego
gatunku, synonim obciachu i wiochy. Disco polo na większą skalę nie
przebiło się do radia i telewizji. Na jakiś czas zeszło do
podziemia, a Akcent szukał publiczności nawet w Chinach. W trudnych
chwilach w pierwszej dekadzie XXI wieku o kondycję tej muzyki dbały
takie formacje, jak Cliver czy Diadem. Budowały swoją markę na
niewdzięcznym rynku, ale jeśli ktoś kojarzył wtedy jakieś
discopolowe melodie, to przede wszystkim za sprawą Clivera.
Spektakularny sukces ponownie przyszedł w 2012 roku, kiedy
Polacy usłyszeli „Ona tańczy dla mnie” i oszaleli. Piosenka
zaśpiewana przez Radosława Liszewskiego wraz z formacją Weekend w
dwa miesiące stała się najpopularniejszym polskim hitem disco polo,
a liczba wyświetleń na YouTube szybko przekroczyła 10 mln. Jej
proste słowa można było usłyszeć wszędzie ¬– nad morzem i w górach,
w mieście i na wsi, w odbiornikach samochodowych i w punktach
gastronomicznych. Powstała nawet jej anglojęzyczna wersja. Taki
przebój – jak można było przewidzieć – uaktywnił środowisko
artystów discopolowych. Zaczęły pojawiać się nowe zespoły i
wykonawcy tacy jak: Piękni i Młodzi (2012), Czadoman (2013) czy
After Party (2013), a ci będący na rynku już od dawna, m.in.: Boys
(1991), Classic (1991), Etna (2002) D-Bomb (1996) czy Akcent (1989)
wydawali zarówno nowości, jak i przeróbki starych utworów.
W 2014 roku o zielonych oczach zaśpiewał Zenon Martyniuk z
Akcentu, podbijając serca milionów Polaków. Piosenka, obok „Ona
tańczy dla mnie”, stała się wizytówką polskiego disco polo, które
właśnie uwolniło się z sal weselnych i zamkniętych imprez i na
dobre przestało być obiektem drwin. Kolejny rok był już
rewelacyjny. Powstało kilkanaście bardzo popularnych piosenek,
m.in.: „Aparatka” (Joker & Sequence), „Hula Ula” (Markus P),
„Tylko z tobą” (Etna), „Kochana wierzę w miłość” (Akcent), czy
„Miłość bierze co chce” (Basta). Pojawiły się też Łobuzy, czyli
zespół, który nagrał największy zeszłoroczny przebój „Ona czuje we
mnie piniądz”. Czy to się komuś podoba, czy nie, disco polo jest
obecnie najczęściej słuchaną formą wokalną, jeżeli chodzi o rodzimą
muzykę.
Dlatego duże imprezy takie je Disco Fest cieszą się ogromnym
zainteresowaniem fanów z całego kraju. W końcu nieczęsto zdarza się
okazja zobaczenia tylu gwiazd jednego wieczoru w jednym miejscu. O
atmosferę na listopadowej gali zadbały takie zespoły, jak: Piękni i
Młodzi, Weekend, Akcent, Camasutra, Power Play, Jorrgus, Milano,
After Party, Boys, Czadoman, Classic. Z czołówki zabrakło jedynie
Łobuzów. I choć dzięki artystom zabawa była przednia, zawiedli
organizatorzy. Nie dość że otworzyli tylko dwa wejścia do obiektu i
ludzie długo musieli się tłoczyć, żeby dostać się na koncert, to
jeszcze nie zadbali należycie o warunki wewnątrz, jakby nie
wiedzieli, że takim imprezom towarzyszy alkohol. „Kilometrowe”
kolejki do toalet, porozrzucane niedopałki papierosów, potłuczone
szkło, walające się puszki i butelki mocno uprzykrzały „życie”
fanom. Niektórzy z nich upojeni nie tylko atmosferą występów
zdejmowali buty i siadali albo kładli się na schodach, nie
przejmując się otoczeniem. Były to jednak niechlubne wyjątki.
Zdecydowana większość uczestników koncertu przyszła oderwać się od
codzienności i miło spędzić czas w gronie znajomych przy dźwiękach
ulubionej muzyki.
Organizatorzy zafundowali im jeszcze jedną niespodziankę. W
trakcie imprezy okazało się, że koncert udaje zabawę sylwestrową,
bo zostanie wyemitowany w PoloTV 31 grudnia! Dlatego przez cały
wieczór serwowano audytorium horoskopy na 2017 rok, po godzinie
23.30 na scenie pojawiła się gwiazda gali Inna, a tuż przed północą
także zespół Akcent i zaczęło się „noworoczne” odliczanie. Wtedy
widzowie wychodzili już z Atlas Areny. Operator kamery musiał się
sporo natrudzić, żeby ukryć pustoszejące trybuny.
Gala, pomimo tych wszystkich uchybień, mogła się podobać,
przede wszystkim dzięki ogromnemu zaangażowaniu artystów.
Przeminęły już czasy, w których za słuchanie disco polo można było
zostać wyśmianym. Wraz ze zmianą pokoleniową ta muzyka przeżywa
renesans, zyskuje coraz więcej zwolenników. Liczba wyświetleń klipu
„Ona tańczy dla mnie” przekroczy lada dzień 100 mln. Widać więc, że
Polacy na dobre przekonali się do disco polo. Czym imprezy takie
jak Disco Fest – okazje do spędzenia czasu na zabawie i tańcu –
różnią się od wyjścia do klubu ze znajomymi? Tym, że można zobaczyć
swoich idoli śpiewających na żywo, zdobyć ich autografy. Klimat
tych spotkań jest niezapomniany. To trzeba przeżyć.
Kacper Krzeczewski