Różni ich prawie wszystko – wiek, zawód, sposób życia, za to łączy jedno – muzyka. Zakochani w polifonicznym śpiewie stworzyli niezwykłą grupę – Wielki Chór Młodej Chorei, który od 5 lat działa przy Teatrze Chorea w Fabryce Sztuki.
Stoją na scenie boso, ubrani na czarno, czerwono wystukują rytm i
śpiewają pieśni z całego świata (greckie, bułgarskie, gruzińskie,
afrykańskie czy skandynawskie). Różni ich prawie wszystko – wiek,
zawód, sposób życia, za to łączy jedno – muzyka. Zakochani w
polifonicznym śpiewie stworzyli niezwykłą grupę – Wielki Chór
Młodej Chorei, który od 5 lat działa przy Teatrze Chorea w Fabryce
Sztuki.
Wszystko zaczęło się od „Oratorium Dance Project”, gdy w 2011
roku „drużyna” Tomasza Rodowicza przeprowadziła cykl warsztatów w
łódzkich szkołach, ośrodkach wychowawczych, zakładach MONAR i MOPS
i wytropiła tam młodych, utalentowanych ludzi, którzy na co dzień
nie garnęli się do sztuki. Zrobili razem spektakl
taneczno-muzyczny, który został uznany przez mieszkańców Łodzi za
najważniejsze wydarzenie kulturalne 2011 roku i otrzymał nagrodę
„Energia Kultury”, a także „Punkt dla Łodzi” przyznawany przez
organizacje pozarządowe oraz „Złotą Maskę” od łódzkiego środowiska
teatralnego. Na tym projekt miała się zakończyć. Jednak niektórym
uczestnikom tak spodobał się eksperyment ze sceną, że nie
wyobrażali sobie już życia bez Chorei. – Została grupa około 30
osób, które nadal chciały razem śpiewać, bardzo się ze sobą zżyły i
pytały mnie: co dalej? Wtedy postanowiliśmy założyliśmy chór –
wspomina Tomasz Krzyżanowski, opiekun grupy, kompozytor, kierownik
muzyczny Teatru Chorea.
Nie są klasycznym chórem. Z małymi wyjątkami, nie ma wśród
nich wykształconych muzyków, nie wszyscy umieją czytać nuty. –
Chodzi nam o to, by muzykę poczuć wszystkimi zmysłami, żeby
ciało chłonęło rytm. Na naszych próbach jest dużo ćwiczeń
fizycznych. Klaskamy, tupiemy, wybijamy rytm. Chcemy, aby muzyka
wychodziła ze środka człowieka, a nie była tylko powierzchownym
śpiewaniem. To wypływa oczywiście z idei teatru choreicznego, który
łączy muzykę, słowo, ruch. Myślę, że nie tworzymy już tylko
amatorskiego zespołu, bo po tylu występach chórzyści są bardziej
śmiali i chwytają w lot nowe rzeczy – podkreśla Tomasz
Krzyżanowski.
Mają bardzo bogaty repertuar, oprócz tego, że występują z
własnymi koncertami „Pieśni Świata”, „Wiatr z południa”, „Engi
vengi”, biorą udział w większości projektów Teatru Chorea, np.
„Umrzeć w Atenach”, „Bachantki", „Derby. Białoczerwoni”, „L.Story”
z muzykami zespołu L.Stadt. Wspólne śpiewanie sprawia im olbrzymią
radość i otwiera na drugiego człowieka. – Śpiew wyzwala emocje,
pieśń nas zbliża. Nie musimy za dużo ze sobą rozmawiać, żeby poczuć
wspólnotę. Prowadzimy intensywne treningi rytmiczne, które pomagają
rozwijać nasze możliwości i predyspozycje. Nasze ciało jest naszym
instrumentem – mówi Elina Tonera, instruktorka krav magi,
rodowita Bułgarka, która przywiozła ze swojej ojczyzny tradycyjne
pieśni szkopskie, rodopskie i nauczyła chórzystów bałkańskich
brzmień.
Spotykają się regularnie na cotygodniowych próbach, ale zanim
zaczną ćwiczenia nie mogą się ze sobą nagadać – Uwielbiamy się
prywatnie, wspieramy w trudnych sprawach. Właściwie jesteśmy taką
muzyczną rodziną, świetnie się dogadujemy na scenie i w życiu
– zaznacza Asia Chmielecka, teatrolog, która w chórze jest od
samego początku. Na próby przychodzą po pracy, szkole. Poświęcają
swój wolny czas, choć nikt im za to nie płaci. Śpiewanie traktują
jako odpoczynek od codziennych kłopotów. Najmłodsza chórzystka ma
teraz 17 lat, a najstarszy uczestnik Marcin Kobyliński – skończył
47 i nie wyobraża sobie życia bez chóru: – Śpiewanie jest
skrajnie różne od tego, co robię na co dzień, bo pracuję jako
budowlaniec. Od zawsze byłem fanem Teatru Chorea, podobało mi się
ich niekonwencjonalne podejście do teatru. Wziąłem udział w
warsztatach „Pieśni neandertalskich” i potem już zostałem.
Śpiewanie w chórze jest dla mnie podróżą w głąb siebie, działa na
mnie terapeutycznie, oczyszcza z emocji.
Chorea przyciąga całe rodziny. Rodzice często przyprowadzają
dzieci, które bardzo szybko łapią bakcyla teatru. – Jestem w
chórze od początku. Mam dwójkę dzieci – młodsze ma 4 miesiące,
starsze 2 lata, ale to mi nie przeszkadza brać udział w próbach i
występach. Często zabieram dzieci ze sobą. Dla nich to niezwykle
rozwijające doświadczenie. Moja dwuletnia Zośka już czuje się na
scenie jak ryba w wodzie, tańczy i śpiewa z nami piosenki –
opowiada chórzystka Majka Justyna.
Dzieci lubią Wielki Chór Młodej Chorei, a on nie pozostaje
obojętny na najmłodszego odbiorcę. Nawet z piosenkarką Natalią
Przybysz nagrał płytę „Lulabajki, czyli najpiękniejsze polskie
kołysanki dla dzieci”. – Zainspirowaliśmy się wierszami
polskich poetów. Sami także zadebiutowaliśmy, jako tekściarze.
Powstały wzruszające historie o bąkach i biedronkach, lunatykach,
nocnych markach, o marzeniach, przyjaźni, miłości, naturze –
wspomina Tomasz Krzyżanowski, prywatnie tata małego Antka, który
wraz z Kubą Pałysem – mistrz klawiatury i trenerem wokalnym
wymyślił „Lulabajki”. Piosenki tak spodobały się odbiorcom, że
jedna z nich „Pan księżyc” trafiła na Listę Przebojów Programu
Trzeciego Polskiego Radia.
Fabryka Sztuki
Adres
ul. Tymienieckiego 3Kontakt
90-365 Łódźtel. 42 646 88 65