Do Łodzi przyjechali przedstawiciele teatrów alternatywnych z całego kraju. Na co dzień pracują z osobami wykluczanymi z powodów różnych dysfunkcji. Nie nazywają swoich działań terapią, po prostu robią teatr.
Na scenie bose tancerki, przytulający się
młodzi ludzie, chłopak opowiadający o swoim dzieciństwie... Do
Łodzi przyjechali artyści z różnych miast i środowisk, co z tego,
że niewidomi, z zespołem Downa czy z obco brzmiącymi nazwiskami?
Mają wiele do pokazania temu światu, który mnoży bariery, spycha na
margines, podkreśla dysfunkcje. Przekraczanie granic i łamanie
stereotypów było możliwe z nieprzypadkowymi ludźmi w
nieprzypadkowym miejscu – podczas festiwalu Perspektywy,
zorganizowanego przez Teatr Chorea w Łódzkim Art_Inkubatorze.
Hasłem wydarzenia był „Teatr poza teatrem”,
bo Chorea już od ponad 10 lat wychodzi poza mury instytucji i w
przestrzeni miejskiej próbuje reperować poszarpane ludzkie relacje.
– To miasto jest porąbane, od góry do dołu, ale właśnie dlatego
jesteśmy mu potrzebni. Otwieramy się na każdego widza: od
najmłodszych po seniorów. Chcemy uaktywnić młodych ludzi, ruszyć
ich, aby wstali od komputera, nie bali się spotkać, dotknąć
drugiego człowieka. Nie trzeba wcale mówić do siebie skrótami
SMS-owymi, można sobie dać czas na ciszę, zawieszenie i niepokój, a
nawet podzielić się tym z innymi. Tak zaczyna się kreatywność
– wyjaśnia Tomasz Rodowicz, dyrektor artystyczny festiwalu.
Cztery intensywne dni, 7-10 maja – 9
spektakli, pokazy metod pracy, filmy, dyskusje i rozmowy.
Najważniejsze były spotkania artystów, reżyserów, animatorów
kultury, rodziców, dzieci. Festiwal był świętem młodości.
Organizatorzy postawili na najmłodsze pokolenie. Koncert
„Lulabajek”, czyli kołysanek, muzycznych opowiastek do znanych
tekstów Adama Asnyka, Joanny Chmielewskiej czy Konstantego
Ildefonsa Gałczyńskiego, odbył się przy aktywnym udziale dzieci i
Wielkiego Chóru Młodej Chorei. –
Moja córka zakochała się w
melodiach i tekstach „lulabajkowych”, znała je na pamięć. Brała
udział w warsztatach Chorei i była bardzo zachwycona, gdy po takich
zajęciach muzycznych zaproszono ją na scenę do wspólnego
śpiewania – wspomina Izabela Maciejak, mama 6-letniej Marty. W
projekcie bierze udział piosenkarka Natalia Przybysz, która na
premierze „Lulabajek” w Teatrze Muzycznym wystąpiła ze swoim
dzieckiem na ręku. –
Teraz zbieramy fundusze na nagranie i
wydanie płyty, bo zainteresowanie „Lulabajkami” przeszło nasze
najśmielsze oczekiwania – dodaje Dominika Krzyżanowska,
reżyserka przestawienia. Można wesprzeć projekt na:
https://polakpotrafi.pl/projekt/lulabajki-wydanie-plyty
Z pomocą rodzicom i dzieciom, którzy stają
przed pytaniem: „skąd się wziąłem”, przyszła
Pracownia „Sztuczka" działająca przy Centrum Kultury w
Lublinie. Dzieci usłyszały, że „bociek, motyl i kapusta to nie była
żadna ściema, tylko etap do początków życia swego dochodzenia” i
zaspokoiły ciekawość, oglądając spektakl „Bobo Bu”. Rodzice i
pedagodzy mogli też porozmawiać o edukacji seksualnej z
przedstawicielami Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton.
Dzieci miały wielu reprezentantów na
festiwalu, np.13-letni pochodzący z Bełchatowa Kacper Olszewski w
monodramie „Rowerek” próbował zrozumieć mechanizmy wojny.
Wypowiedziane przez niego końcowe słowa – Na szczęście wojna
się skończyła. Do świata wróciły kolory, to znaczy zaczęliśmy je
widzieć i cieszyć się nimi – przynoszą ulgę widzom, którzy z
wypiekami na twarzach przeżywali historię bohatera. Na
przeciwległym biegunie wiekowym był spektakl międzypokoleniowego
teatr ruchu „Kiosk Ruchu” z Podkowy Leśnej, którego zespół tworzą
osoby w wieku od 40 do 83 roku życia. Widzowie zostali
zaproszeni do wspólnej podróży i poszukiwania odpowiedzi na
pytanie: „Co to znaczy się z kimś spotkać?”.
Do Łodzi przyjechali przedstawiciele teatrów
alternatywnych z całego kraju. Na co dzień pracują z osobami
wykluczanymi z powodów różnych dysfunkcji. Nie nazywają swoich
działań terapią, po prostu robią teatr. Ich aktorzy nienawidzą
litości i cackania się z nimi. Zależy im na efekcie pracy, na
przedstawieniu. – W festiwalu biorą udział grupy, które
reprezentują wysoki poziom artystyczny. – Terapia to krzywdzące,
stygmatyzujące słowo. Kojarzy się z jakimiś wykolejeńcami,
odbiegającymi od normy. A co to właściwie znaczy być normalnym? Dla
nas nadrzędną wartością jest sztuka i dobieramy repertuar tak, by
pokazać szeroki wachlarz możliwości – podkreśla Tomasz
Rodowicz.
„Vidomi” to
spektakl z udziałem osób z dysfunkcją wzroku, które mówią:
uczymy się widzieć całym ciałem. Odkrywamy świat oparty na
innym widzeniu, które nie musi być ograniczone ani fizyczną
ślepotą, ani „ślepotą” umysłu czy stereotypową oceną. A
patrząc na zmysłowy, dopracowany artystycznie taniec aktorów,
widać, że im się to udaje. – Na początku pomysł spektaklu z
udziałem młodzieży z Ośrodka przy ul. Dziewanny spotkał się z dużą
niechęcią. „Nasi uczniowie się do tego nie nadają” mówili
nauczyciele, ale efekt przerósł najśmielsze oczekiwania –
wspomina Hanna Jastrzębska-Gzella,
nauczycielka muzyki i muzykoterapeuta. – Włączamy
młodzież słabo widzącą i niewidomą w działania teatralne, bo chcemy
rozwijać ich kreatywność i dać im otwarte pole do uczestnictwa w
życiu kulturalnym miasta – opowiada Jan Adam Biedrzycki ,
reżyser i choreograf przedstawienia. Na uwagę zasługuje
także monodram Oli Szałek „Przyjąć nie”. Dwudziestojednolatka
uwielbia teatr, śpiewa w Wielkim Chórze Młodej Chorei i żyje z
zespołem Aspergera. Na scenie pokazuje, jak to jest być narażoną na
odrzucenie, snuje opowieść o trudnym
zderzeniu z życiem, o smutku, złych myślach, poszukiwaniu ludzi i o
odnalezieniu akceptacji. Na pytanie – po co właściwie o tym
napisałaś? – odpowiada – by ludzie nie traktowali mnie jak
jakiegoś dziwoląga.
Teatr 21 wystąpił ze spektaklem „Statek miłości”,
w którym grają osoby z
autyzmem i zespołem Downa. – Rozpoczęłam pracę z moimi aktorami
w 2005 roku w Zespole Szkół Specjalnych „Dać Szansę” w Warszawie.
Kiedy wróciłam po dwuletnim pobycie z Niemiec, byłam bardzo
zainspirowana spektaklami berlińskich teatrów tego typu. Zobaczyłam
tam zespoły, które mają konkretny repertuar i swoje miejsce. To
uświadomiło mi, że moje marzenie jest całkiem realne. Tworzę teatr
zaangażowany i chcę tym przysłużyć się zmianie mentalności.
Właściwie jesteśmy zespołem przyjaciół, uwielbiamy bawić się,
tańczyć, występować przed publicznością – wyznaje prowadząca
Teatr 21 Justyna Sobczyk.
Na festiwal przyjechała też
grupa Czeczenów z Białegostoku, którzy pod okiem
reżysera
Michała Stankiewicza przygotowali spektakl
„Import/Export”. Nastolatkowie na scenie są bardzo autentyczni,
opowiadają o sobie, swoich wspomnieniach i planach. Ale nie jest to
tylko historia o trudnym losie uchodźcy w nowym kraju. Młodzi
ludzie zmuszają nas do zweryfikowania stereotypu groźnego,
czeczeńskiego terrorysty.
Dom jako bastion bezpieczeństwa, małej
stabilizacji, ale i zagrożenie dla wolności to temat
„Planu B” –
spektaklu Teatru Art. 51 ze Zgierza. Dziewczyny pokazały w krzywym
zwierciadle „rodzinną sielankę ”, nie zabrakło też akcentu
rewolucji z Arabską Wiosną w tle. Aktorki zostawiły nas z pytaniem:
wyobraź sobie, że to wszystko, do czego się przyzwyczaiłeś
nagle znika. Co wtedy czujesz, o czym teraz chciałbyś
zadecydować?
Dialog i tworzenie wspólnoty to
specjalność Chorei. Po zetknięcie odmiennych światów i wrażliwości
okazuje się, różnice nie są tak przepastne, a widz nie jest tylko
podglądaczem, ale współuczestnikiem twórczego procesu. Jak na prawdziwą wspólnotę przystało było też
wspólne biesiadowanie, a nawet przyrządzanie posiłków. Pod
troskliwym okiem
Agaty Bielskiej z Laboratorium Miejskiej Kuchni Roślinnej można
było nauczyć się, jak wykorzystywać dary naszych łąk i ogrodów,
czyli pospolite chwasty w kuchni, a także skosztować pierogów z
pokrzywą na „chwastfoodowym” talerzu
rozmaitości.
Wszystkich, którzy nie mieli okazji poznać niepowtarzalnego klimatu
festiwalu, Teatr Chora zaprasza na swoje spektakle: http://www.chorea.com.pl/