Festiwal Mediów. O zmarłej w 2010 roku Elżbiecie Czyżewskiej opowiada film w reżyserii Kingi Dębskiej i Marii Konwickiej „Aktorka”. Życie polskiej Marilyn Monroe wspominają przyjaciele i znajomi ze świata filmu.
Festiwal Mediów. – Nie miała tyle
dystansu, żeby ich wyrzucić przez balkon. Może nie miała balkonu? –
w ten sposób brak asertywności wobec wykorzystujących pozycję
Elżbiety Czyżewskiej młodych aktorów skomentowała jej koleżanka po
fachu Beata Tyszkiewicz. Po obejrzeniu filmu „Aktorka” w reżyserii
Kingi Dębskiej i Marii Konwickiej trudno się z tym nie zgodzić. Tej
cechy charakteru zmarła w 2010 roku bohaterka nie posiadała nie
tylko w relacjach z mężczyznami.
W filmie zaprezentowano życie polskiej Marilyn Monroe widziane
z perspektywy przyjaciół i znajomych ze świata filmu. Jej historię
przypomnieli: Andrzej Wajda, Daniel Olbrychski, Omar Sangare,
dramaturdzy John Guare i Marc Wellman, Robert Brustein (założyciel
Yale Repertory Theatre), pisarki Nancy Weber i Joanna
Rostropowicz-Clark, Hanna Hartowicz (twórczyni Nowojorskiego
Festiwalu Filmów Polskich) czy wspomniana już Beata Tyszkiewicz.
Film koncentruje się na pokazaniu życia bohaterki w USA.
Praktycznie niezauważone zostało jej pierwsze małżeństwo z Jerzym
Skolimowskim (1959-65), nieco więcej uwagi poświęcono relacji
aktorki z Bohdanem Łazuką. Mocno wyeksponowano za to związek z
drugim mężem Davidem Halberstamem. To właśnie przez jego z jego
powodu (dziennikarz żydowskiego pochodzenia zarzucał ówczesnej
polskiej władzy antysemityzm) Czyżewska musiała wyemigrować. W
Stanach z każdym dniem ich wzajemna sympatia przygasała. Amerykanin
nie pozwalał jej spotykać się z innymi mężczyznami. Chorobliwa
zazdrość przerodziła się w końcu w nienawiść. Halberstam bił swoją
żonę, ponieważ „doprowadzała go do szału”, a po rozwodzie, wraz ze
swoją nową wybranką, utrudniali Polce pobieranie alimentów.
Do ojczyzny aktorka próbowała powrócić wielokrotnie, lecz za
każdym razem łączyły się z tym ogromne rozczarowania. Po raz
pierwszy niedługo po emigracji. – Podpisaliśmy kontrakt na lotnisku
– podkreślał Andrzej Wajda, który chciał w ten sposób zatrzymać
Czyżewską w Polsce. Władza na to nie pozwoliła, zmuszając ją do
powrotu do USA. Na lotnisku wyciągnięto ją z kolejki i zabrano
wszystkie rzeczy, nawet pamiątkowy pierścionek po mamie, mający
wartość sentymentalną. Pozwolono jej zachować jedynie to, co miała
na sobie. Znajomi podkreślali, że ta sytuacja „głęboko zraniła”
aktorkę i wraz z problemami małżeńskimi doprowadziła ją do
depresji.
W latach 90. powróciła do występów w Teatrze Dramatycznym,
gdzie zagrała Louisę u Piotra Cieślaka w „Szóstym stopniu
oddalenia”. O tej roli marzyła. Jednak współpraca z reżyserem nie
układała się, a jej wyjście na scenę przywitano ciszą. Została
zwolniona po premierze i zastąpiona przez żonę Cieślaka. Po tym
niepowodzeniu Czyżewska „zrozumiała, że jest Amerykanką”. Pojawiła
się w Polsce jeszcze w 2003 roku, żeby odcisnąć dłoń na
„Promenadzie Gwiazd” w Międzyzdrojach.
Z powodu tych wszystkich kłopotów aktorka popadła w
alkoholizm. – Jak pomóc komuś, kto sam sobie nie pomaga? –
zastanawiali się znajomi. Zaczęły się problemy finansowe. Walczyła
z nałogiem i udało jej się do końca życia pozostała „trzeźwą
alkoholiczką”. Nie potrafiła jednak zrezygnować z palenia. Zmarła
17 czerwca 2010 roku w Nowym Jorku, przegrywając walkę z nowotworem
– rakiem przełyku. Ku jej czci John Guare stworzył sztukę, w
której w postać Czyżewskiej wcielił się... Omar Sangare.
Aktorstwo było jej pasją. Nie przestawała grać nawet w
zwykłych życiowych sytuacjach. – Nosiła kroplówkę jak rekwizyt w
teatrze – opowiadała Hanna Hartowicz. Do końca życia chodziła na
castingi, chcąc otrzymać kolejną rolę w filmie. Nieważne w jakim,
najważniejsze, żeby grać.
Film Kingi Dębskiej i Marii Konwickiej pokazany został w
konkursie 26. Festiwalu Mediów „Człowiek w Zagrożeniu” w Muzeum
Kinematografii w Łodzi. Niestety, nie odbyło się zaplanowane
spotkanie z autorkami.
Kacper Krzeczewski