RECENZJA. Od siedmiu lat Miejski Dom Kultury w Radomsku organizuje w ramach Różewicz Open Festiwal konkurs poetycki im. Janusza Różewicza. Owocem tegorocznego konkursu jest kolejny ciekawy tom poetycki – „Wnętrza gór” Roberta Feszaka.
Od siedmiu lat Miejski Dom Kultury w Radomsku organizuje w
ramach Różewicz Open Festiwal konkurs poetycki im. Janusza
Różewicza, najstarszego z braci Różewiczów, żołnierza Armii
Krajowej, aresztowanego przez Niemców i rozstrzelanego w Łodzi w
1944 roku, którego Tadeusz wskazywał jako swego nieledwie
najważniejszego nauczyciela poezji. Owocem tegorocznego konkursu
jest kolejny ciekawy tom poetycki – „Wnętrza gór” Roberta Feszaka,
bielszczanina, wcześniej m.in. laureata łódzkiego konkursu
poetyckiego o nagrodę im. K. K. Baczyńskiego. Warto sięgnąć
po tę książkę, bo wypełnia ją świetna, dojrzała, zajmująca liryka.
O czym? Jakkolwiek to patetycznie, pretensjonalnie, a może i głupio
zabrzmi, najprościej byłoby napisać: o ludzkim losie, o tym, co
jest w nim najbardziej uniwersalne, wspólne nam wszystkim, co
decyduje o naszym człowieczeństwie. Większość utworów składających
się na tom Feszaka sprawia wrażenie jedynie drobnych obrazków,
banalnych zapisków z codzienności, nie wystudiowanych, nie
wyjątkowych, a przeciwnie – takich, które robi się prawie
bezwiednie, niepotrzebnie i za dużo, niczym zdjęcia kieszonkowym
aparatem czy komórką. Wiersze te notują nieistotne zdarzenia, a
przez nie przezierają trudno pochwytne i równie trudne do opisania
chwilowe emocje. Rozmowa, obserwacja gwiaździstego nieba, siedzenie
na parkowej ławce, łowienie ryb, widok kurzu i martwych gołębi na
strychu, spacer, podróż pociągiem, wyjmowanie odzieży z
pralki.
Na czym zatem polega niezwykłość tej poetyckiej propozycji? Po
pierwsze, Feszak świetnie cyzeluje obraz, umiejętnie inicjuje, a
następnie podtrzymuje jakieś bliżej nieokreślone napięcie, które
każe zastanawiać się, co kryje się za wykreowanym obrazem, jaki
sens ma zetknięcie z banałem – i czy rzeczywiście o banał tylko
chodzi, o kontemplowanie chwili, o kolekcjonowanie wrażeń. Otóż
właśnie nie! Tymi wierszami rządzi pewien ukryty mechanizm,
uspójnia je przekonanie, że właśnie w tym – w codzienności, w
banale – jest sens życia, bo drobne zdarzenia to nasze znaki w
czasie, ślady istnienia. Tym ważniejsze jednak, im bardziej
związane z doświadczeniem bliskości drugiego człowieka. Ludzie
bowiem w poezji Feszaka są wtedy wyraziści, kiedy w bliskości,
wręcz czule towarzyszą innemu człowiekowi. Temu doświadczeniu
poświęcił poeta erotyki, których w tomie sporo: subtelne i
rozegrane jedynie na poziomie emocji, niemal niesięgające sfery
ciała. Bo ciało, ludzkie ciało stale i nieuchronnie przemija (a my
razem z nim). Tom „Wnętrza gór” bowiem to przede wszystkim wiersze
o przemijaniu, z którym trudno się nie godzić, skoro jest częścią
naszej istoty, to wiersze o tym, że jesteśmy w czasie, jedynie w
czasie, zatem te wszystkie wrażenia i wspomnienia, którymi żywi się
nasza pamięć, te wszystkie drobne zachwyty i olśnienia – trwają
tylko wraz z nami. Ale też mówienie o nich, przywoływanie ich
stanowi świetne narzędzie porozumienia z innymi ludźmi, bo i oni
mają przecież na pewno swoje pomosty nad jeziorem, swoje
piaskownice, brudne szyby, przypadkowe spotkania, miejsca, więc i
sytuacje tyleż szczególne, co banalnie powtarzalne, ale dla nas,
pojedynczo, jedyne i niezwykłe (zatem trudne do wyrażenia i
opisania, choć możliwe do odczucia, o czym traktuje kapitalny liryk
„Bezsilność wierszy”). Wszyscy bowiem – zdaje się mówić Feszak –
jesteśmy w drodze, w jakichś tylko dla nas ważnych momentach,
starzy i młodzi, jednocześnie starzy i młodzi, przemijający i
nieprzemijalni, jak zdjęcia. Oto dwa fragmenty wiersza „Róża”,
najpierw jego początek:
Wiatr zrywa włosy i letnią sukienkę. Zmrużone oczy.
Zęby odsłonięte w uśmiechu. Ręka uniesiona do góry,
jakby z kimś się żegnała. Nie na zawsze,
ale tylko na chwilę. Zdjęcie zrobione, gdy
nie było mnie jeszcze na świecie.
A teraz druga część:
Sobotni poranek. W powietrzu mdły zapach potu.
Siedzi na łóżku w nocnej koszuli. Siwe włosy
opadają na jej kościste ramiona. W ręce trzyma
grzebień. Wzrok ma przymglony,
jakby nie wiedziała, skąd się tutaj wzięła.
[...]
Co prawdziwsze? Ta szpitalna scena, teraz – czy fotografia
sprzed lat? Jednak szpital? Czyżby? Czy nie jesteśmy i tu i tam –
jednocześnie, poprzez owe drobiazgi, wrażenia, wspomnienia, które
nie tylko nas budują i definiują, ale są wręcz, po prostu,
nami?
Robert Feszak zaprezentował się w swoim debiutanckim tomie
jako wrażliwy poeta melancholii. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby
obruszył się na takie zaklasyfikowanie „Wnętrz gór”. To może jednak
nie melancholia, a jedynie prawda o nas?
Robert Feszak, „Wnętrza gór”, nagroda główna
VII Międzynarodowego Konkursu Poetyckiego im. Janusza Różewicza,
Wydawca Miasto Radomsko, Radomsko 2015.