STRASZNY FELIETON Z PIOSENKĄ O STRACHU | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
3 + 9 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
3 + 9 =

STRASZNY FELIETON Z PIOSENKĄ O STRACHU

Elżbieta Grzesiak o tym, czego się boimy. Nie bójcie się przeczytać.
Straszny felieton   

Chyba każdy człowiek zna to uczucie, gdy mięśnie naprężają struny, serce trzepocze skrzydłami, a płuca urywają głos wpół zdania. Uczucie, którego charakterystyka zadziwia bogactwem cech i sprzeczności. Lęk, strach, fobia, trema, psychoza... niechciane i pożądane, nieprzyjemne i wywołujące dreszczyk emocji, mobilizujące i paraliżujące. Kapryśne jak kobieta – nie do zrozumienia. Silne jak mężczyzna – nie do zwyciężenia.   

Czego boi się człowiek? Wszystkiego! Siebie i innych ludzi, osamotnienia i osaczenia, niespełnienia i przesytu, zmian i stagnacji. Jest to uczucie tak wszędobylskie, że gdy go brakuje, człowiek zaczyna się zastanawiać: co jest grane? Przecież nie może być tak dobrze, nie mogę być cały czas szczęśliwy. Na pewno wkrótce coś się stanie. No i niestety zazwyczaj coś się dzieje, aby człowieczek-nieboraczek mógł się dowartościować swoimi proroczymi zdolnościami. Na domiar złego, nieszczęścia chodzą parami, więc usatysfakcjonowany oczekuje dalszych złych wieści, karmiąc swój strach. Bo, jak pisał Platon: strach jest oczekiwaniem zła.     
Przyjrzyjmy się teraz wystraszonemu niebożęciu. Wzrok rozbiegany, cera blada, usta zaciśnięte, ramiona skulone. Osłabione mięśnie reagują w zwolnionym tempie, a w ekstremalnych przypadkach całkowicie odmawiają posłuszeństwa. Rzec można: obraz nędzy i rozpaczy, biedna konstrukcja człowieczego lęku/żyrafa kopcąca się pomaleńku (S. Grochowiak). Do estetycznych widoków to nie należy i wzbudzić może skrajne odczucia: litość lub pogardę, a jednak wpisane jest na stałe do krajobrazu ludzkiego życia.   

A jak przedstawia się zawartość szufladek naszej podświadomości? Cóż tam strasznego można znaleźć? Ból, cierpienie i śmierć, czyli wszystko to, co funduje nam nasze kochane, przemijające ciało. Każdy człowiek rodzi się nieświadomy czekającego go procesu starzenia i jego skutków. Każdy musi przekonać się na własnej skórze, że jego też to dotyczy. A gdy już odkryje tę straszną prawdę, to z zapałem krzyczy veto! i wprowadza w czyn swój sprzeciw. Skrupulatnie wykorzystuje przekazaną w genach boską cechę czyli twórczość, do uniknięcia tego, co nieuniknione.   

Przejdźmy teraz do tego, co spędza sen z powiek ogromnej większości przedstawicieli rodzaju ludzkiego: nieśmiertelności duszy i jej niepewnych, pozaziemskich losów. Ludzie panicznie boją się werdyktu szacownej komisji. Z lękiem zadają sobie pytanie: co nas czeka? Nagroda główna, nagroda pocieszenia czy dyskwalifikacja? Zaliczenie czy sesja poprawkowa? Bilet w jedną stronę czy kolejne wcielenie? Chorobliwy lęk panoszy się na całego. Nie będzie w tym nic dziwnego, jeżeli wkrótce przewodniczący jury straci swoją anielską cierpliwość i jednym skinieniem bożego palca, powstrzyma epidemię zalęknionych śmiertelników.   

Zejdźmy lepiej na ziemię. Zastanówmy się jeszcze nad tym, co po nas zostanie, i nad tym, co chcielibyśmy po sobie zostawić.  Twórcy to ludzie, którzy "stają na rzęsach", by obnażyć swoją duszę do granic możliwości, by coś światu przekazać. Niestety, zdarza się, że tracą na jakiś czas swoje kreacyjne moce. W odniesieniu do poetów fakt ten ujął w jednym zdaniu Norwid: poetą się nie jest, poetą się bywa. Stanisław Grochowiak, na bazie tego zdania, zdefiniował jeszcze jeden rodzaj lęku: poeta, człowiek, który chce bywać poetą, żyje w stanie podświadomego może, ale stałego napięcia, w stanie ciągłej gotowości, że może zostać powołany "na front". Kiedy moment tego powołania odwleka się, a często odwleka się bardzo długo, wtedy powstaje niepokój, zwykły strach, lęk przed skończenim swoich dyspozycji życiowych, psychicznych. Lęk, który poeci w najrozmaitszy sposób zagłuszają w sobie jakąś aktywnością społeczną(wieczory autorskie, tłumaczenia, opracowania wierszy własnych i cudzych).   

Pewnie sporo jest racji w tym, co powiedział znakomity polski poeta. Ale to się nawet dobrze składa, bo owoce zagłuszania lęku smakują równie dobrze jak owoce działań "frontowych". W moim przypadku zagłuszanie lęku owocuje powstawaniem tekstów piosenek. Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia podobnych do tych, jakie miała Agnieszka Osiecka. Mianowicie, wyrzutów poczucia zdrady prawdziwej poezji (pewnie nie jestem prawdziwą poetką, a jedynie mierną podróbką). Udało mi się nawet stworzyć śpiewkę tematycznie związaną. W zasadzie to rozbudowałam  myśl zawartą w jednym zdaniu, a wyśpiewaną przez Edytę Bartosiewicz: Zabij swój strach, przerwij chorą więź ...zacznij wreszcie żyć normalnie.   

Rachu, ciachu i po strachu   

Pod mostami, w ciemnym lesie 
W zakamarkach ulic miast 
Wciąż się wiją węże strachu 
Wypełzając raz po raz 
By znienacka opleść szyję 
Tu się czają, tam czyhają 
Zdławić w gardle serca bicie 
Bezszelestnie się skradają   

ref: Nie bój się strachu, nie bój się strachu 
     Choć oczy wielkie ma, że aż strach   
     On sam ze strachu trzęsie się, brachu 
      Zębami strasznie szczęka, że ach!     

Od szczękania boli szczęka 
A podszyte strachem zbroje 
W chwilach grozy w szwach pękają 
Obnażając niepokoje.  
Czarne myśli, fobie, zwidy 
Nieuzasadnione lęki 
Aż cię blady strach ogarnia 
I przeżywasz istne męki.     

Umieramy wciąż ze strachu 
Bez powodu i z powodu 
Radość życia nam smutnieje 
Po staremu i za młodu 
Nasze ciała obolałe 
Naprężone wieczną trwogą 
Przywołują własne dusze 
Które z ramion zejść nie mogą.    

ref: Nie bój się strachu, nie bój się strachu ...      

Kategoria

Literatura