Wydawnictwo Kwadratura przygotowało kolejny tom poetycki Ewy Jarockiej, pochodzącej z Wrocławia poetki i prozaiczki, która właśnie po raz drugi z rzędu została nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. Wydana w Łodzi książka nosi tytuł "Zapalmy moją krew". To 50. pozycja w serii poetyckiej Łódzkiego Domu Kultury.
Na okładce widzimy obraz namalowany przez autorkę (Ewa Jarocka zajmuje się też malarstwem), a w środku 42 wiersze, wzięte w klamrę dwóch próz poetyckich. Powracają motywy dzieciństwa, relacji z rodzicami, historie z rodzinnego Wrocławia, a także surrealistyczna w obrazowaniu, rozwibrowana językowo poetyka.O zamieszczonych w tym tomie wierszach Anna Adamowicz napisała: "Obrazy, rozdygotane jak w gorącym powietrzu, zahaczają o siebie w najmniej spodziewanych konfiguracjach. Mikroświaty pączkują jedne z drugich w nieskończoność. Języki migoczą".
Zapraszamy do lektury i spotkania z autorką.
brzezina
1.
mam krzywy kręgosłup, który z jednej strony porósł
mchem. mech lubi wilgoć i cień, więc nie wystawiam
tej części kręgosłupa na słońce. on się odwdzięcza
i daje mi grzyby. żaden borowik jednak nie umywa się
do sarny, która szuka w mchu korzonków. podpatruję
ją i myślę, że gdyby mech wolał słońce, ona chroniłaby się
między brzozami. lubię brzezinę, bo rosną w niej maślaki.
2.
czego ja bym nie oddała, by drugą stronę mojego
ciała porastały brzozy i maślaki. oddałabym mech,
sarny, a nawet pół kręgosłupa. całego kręgosłupa
bym się pozbyła jak balastu. żyłabym więc między
brzozami w miękkim ciele porosłym maślakami.
liczyłabym na to, że nie wyrosną z niego huby
albo trójaki, które są przysmakiem saren.
3.
wstawałabym rano i szłabym z nożem do łazienki.
wracałabym wilgotna, z pajęczynami we włosach,
bez noża, ale za to z koszykiem pełnym leśnego runa.
4.
czego ja bym nie robiła z tym runem! wsadzałabym je
wszędzie, w każdy garnek i w każdy rondel, a potem
bym szła na balkon i jadła w słońcu grzyby z jajkiem.
może nawet w południe razem z tobą spacerowałabym
do pełnego maślaków brzucha. na bank urządzalibyśmy
sobie wycieczki naszymi kręgosłupami, jakby był tylko
świat brzóz i saren oraz mchu, a najbardziej wszystkiego.