Białym słoniom mówimy nie! | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
1 + 2 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
1 + 2 =

Białym słoniom mówimy nie!

„Łódź jest rozwarstwiona, ogłupiała i biedna”. „Może trzeba by zamknąć niektóre instytucje”. „Przyjeżdża mainstreamowy artysta i dostaje pieniądze, które wyżywiłyby pięć instytucji przez rok” – na spotkaniu ludzi kultury nie zabrakło emocji.

Maciej Trzebeński wrócił do potrzeby wyznaczenia priorytetów: – Jeśli mamy wzmacniać instytucje kultury, musimy wskazać te najistotniejsze. Podczas prac nad poprzednią strategią doszliśmy do tego, że najważniejsze obszary to dziedzictwo filmowe, sztuka poszukująca i kultura postindustrialna. Trzeba znów się zastanowić, co jest dla nas istotne, co nas wyróżnia spośród innych miast – pozostałych elementów nie traktujmy po macoszemu, ale nie przeznaczajmy na wszystko takich samych nakładów. W tej strategii tego nie ma i dlatego mówię o kompromisie. Wtedy zabrakło odwagi na górze. Dziś w Łodzi nie ma już takiego przeciwstawienia instytucji i organizacji pozarządowych jak w 2009-2010 roku. Może dlatego, że zmieniły się kierownictwa niektórych instytucji, nie widzą zagrożenia w organizacjach, ale chcą z nimi współpracować. Wybrałem cztery zasadnicze obszary, którymi powinniśmy się zająć: pierwszy strategiczny, mówiący o tym, czym jest moja Łódź, drugi to działania związane z aspektami organizacyjno-prawnymi, kolejny to finansowanie, a ostatni – edukacja. Najważniejsze są działania edukacyjne wplecione w normalny proces nauczania. Tego nie udało się zrobić, nie ma relacji między Wydziałem Kultury, Wydziałem Edukacji i instytucjami.

Artur Celiński: – Najważniejsze jest to, co nieformalne. Można zapisać w strategii, że każdy ma współpracować z każdym, ale to bez sensu. Nie jest też najważniejsza wysokość dotacji, rozwiązania prawne, kulturę stworzymy przecież za każde pieniądze – to jest złe podejście.

Maciej Trzebeński: – Nie chodzi o to, byśmy robili kulturę za biedapieniądze, a mainstreamowy artysta dostawał pieniądze, które wyżywiłyby pięć instytucji kultury przez rok. Na myśli miał oczywiście Jana P. Kaczmarka i jego festiwal Transatlantyk. 
Artur Celiński: – Istnieje tak zwany efekt Bilbao – miasto upadającego przemysłu zainwestowało w budowę Muzeum Guggenheima, całkowicie ignorując lokalnych twórców. Każdy z miejscowych pukał się w czoło – po co sprowadzać wielkiego białego słonia, skoro mieszkańcy nie mają potrzeb kulturalnych, bo nie mają co do garnka włożyć. Osiągnięto sukces i teraz wszystkim wydaje się, że można tak zrobić. Władze czasem idą na skróty, ale zapominają, że to może się udać tylko raz. Trzeba wypośrodkować wydarzenia związane ze znanymi nazwiskami i działania niszowe.
 

Maciej Trzebeński: – Władze nie chcą zdecydować, na co postawić. Każdemu ściubią i mamy tyle, że ledwie przeżyjemy. Może wszystkiego jest za dużo, może trzeba by zamknąć niektóre instytucje, ale nikt nie chce być likwidatorem. To są bardzo trudne decyzje.

Z sali Przemysław Owczarek, dyrektor Domu Literatury: – Ważna jest narracja – zadawanie sobie pytania, jak możemy się określać, jak o sobie opowiadać, o co nam chodzi. To, co budowało naszą tożsamość, także w latach PRL, nie istnieje w naszej narracji. To było miasto robotnicze, co wyparliśmy ze świadomości. Mamy ulice fabrykantów, a gdzie oni są? Natomiast potomków robotników widać wszędzie. Od XIX wieku najważniejszym dla łodzianina słowem jest praca. To poważny zasób treści, który trzeba uruchomić w procesie rewitalizacji. To, jak tworzymy miasto, jest skorelowane z tym, jaką tworzymy o sobie narrację poprzez sztukę, kulturę. Strategia też jest narracją. Ona powinna być współtworzona przez Wydział Edukacji.  

Kategoria

Wiadomości