- Otwarcie się na kulturę jest dla mnie wyjściem z pułapki, w którą
wpadła ekonomia i polityka gospodarcza - powiedział prof. Jerzy Hausner
podczas dyskusji wokół książki "Kultura a rozwój".
- Otwarcie się na kulturę jest dla mnie wyjściem z pułapki, w
którą wpadła ekonomia i polityka gospodarcza - powiedział prof.
Jerzy Hausner podczas dyskusji wokół książki "Kultura a rozwój". -
Jeśli tu nie znajdziemy dobrego rozwiązania, będziemy świadkami
antyliberalnej i antyrynkowej rewolucji, która przywróci nas do
jakichś modeli totalitarnych.
Profesor Jerzy Hausner wraz z grupą naukowców (związanych z
Uniwersytetem Ekonomicznym w Krakowie i Międzynarodowym Centrum
Kultury) stworzył podręcznik z myślą o czytelnikach różnych
kierunków nauk społecznych oraz wszystkich pracujących „w
kulturze”. Książka została wydana przez Narodowe Centrum
Kultury.
W klubie 6. Dzielnica odbyła się dyskusja o zależności między kulturą a ekonomią z udziałem prof. Jerzego Hausnera (wykładowcy Akademii Ekonomicznej w Krakowie, członka Rady Polityki Pieniężnej, wicepremiera i ministera w rządach Leszka Millera i Marka Belki) oraz Krzysztofa Dudka (dyrektora NCK). Prowadził ją Leszek Jażdżewski.
W klubie 6. Dzielnica odbyła się dyskusja o zależności między kulturą a ekonomią z udziałem prof. Jerzego Hausnera (wykładowcy Akademii Ekonomicznej w Krakowie, członka Rady Polityki Pieniężnej, wicepremiera i ministera w rządach Leszka Millera i Marka Belki) oraz Krzysztofa Dudka (dyrektora NCK). Prowadził ją Leszek Jażdżewski.
Oto obszerne fragmenty wypowiedzi gości:
Krzysztof Dudek: Pierwszy polski
podręcznik „Kultura a rozwój” zajmuje się zagadnieniami rozwoju
ekonomicznego i wpływu kultury na ten rozwój. Można go ściągnąć
bezpłatnie ze strony NCK. Ukazał się w serii NCK „Kultura się
liczy”. Ma się przyczynić do zmiany patrzenia na kulturę.
Traktowania jej nie tylko jako promocję polityków, nie tylko jako
zbędny dodatek, ale jako istotnego czynnika rozwoju. Chodzi tez o
to, żeby zmienić charakter debaty o ekonomii, która obecnie
pojmowana jest niemal wyłącznie jak rachunkowość, a zatraciła swoje
znaczenie jako część filozofii. Tym bardziej że jest chyba
najważniejszą z nauk.
W podręczniku pod redakcją prof. Hausnera staramy się wskazać
nową funkcję kultury. A skoro w Polsce kultura zarządzają
samorządy, staramy się je przekonać, by zmieniły podejście w tej
dziedzinie. Żeby publiczne pieniądze nie były przeznaczane na
promocję, spektakularne wydarzenia efektywne promocyjnie, ale na
przykład na edukację kulturalną. Kultura ma pobudzać kreatywność,
innowacyjność, a to jest klucz do rozwoju gospodarczego.
Jerzy Hausner: Rozwój znaczy, że kierując się
pewnymi wartościami, regułami prowadzenia działalności
gospodarczej, staramy się reagować na konkretną sytuację, by z
jednej strony zapewnić niezbędny poziom ogólnego bezpieczeństwa, a
z drugiej tworzyć warunki dla wszystkich, którzy chcą dokonywać
zmian, dynamizować. Stwarzać wolność gospodarczą, ale i
ubezpieczać. To jest sposób myślenia o rozwoju. Obecna sytuacja
gospodarcza nie jest kryzysem w systemie gospodarki
kapitalistycznej tylko jest kryzysem systemu. Wszystkie znane
metody zarządzania kryzysowego zawodzą. Sięganie po instrumenty
państwa, żeby korygować to, co złego zrobił rynek, jest błędem.
Dziś miotanie się między rynkiem – anarchią a państwem hierarchią
nic nam już nie da. Jesteśmy skazani na dostosowanie się i zmianę.
Musimy sięgnąć do innych mechanizmów koordynacji, przede wszystkim
do kultury. Dlatego że nie można odnosić się do żadnego systemu
wartości, jeśli nie ma kultury. Otwarcie się na kulturę jest dla
mnie wyjściem z pułapki, w która wpadła ekonomia i polityka
gospodarcza. Jeśli Tu nie znajdziemy dobrego rozwiązania, będziemy
świadkami jakiejś antyliberalnej i antyrynkowej rewolucji, która
przywróci nas do jakichś modeli totalitarnych. I znów zajmie nam
sporo czasu, by wrócić do poszukiwań w obszarze rzeczywistej
wolności. Lepiej więc szukać właściwych dostosowań
instytucjonalnych w przekonaniu, że nie znajdziemy nigdy idealnego
modelu. Najpierw jednak musimy zapytać: po co?, wedle jakiej
reguła, a dopiero na końcu jakimi środkami chcemy to zrobić?
Kiedyś patrzyłem na kulturę jako na jeden z działów, który jest ważny, bo generuje wartości ekonomiczne. Ważne było to jaki wkład wnosi kultura do wzrostu gospodarczego pkb. Jednak to co znaczy kultura dla rozwoju nie dokonuje się w rocznych cyklach. Druga rzecz to była konsumpcja dóbr kultury analizowana przez wydatki gospodarstw domowych. Trzecie to udział sektora kultury w strukturze gospodarki mierzone zatrudnieniem i czwarte to runek dóbr kultury, szczególnie sztuki. Ekonomiści zajmowali się kulturą jako pewnym sektorem. A przecież rozwój zależy od dwóch wymiarów egzystencji ludzkiej: materialnego czyli cywilizacyjnego i duchowego czyli intelektualnego. Jedno ma służyć drugiemu. Dla nowoczesnych firm ważniejsze od materialnych są aktywa pozamaterialne. To samo dotyczy miasta. Sama infrastruktura nie czyni jeszcze rozwoju. Miasto nie będzie kreatywne tylko dlatego, że się zbuduje operę. Wartość tego, co ma miasto w sferze materialnej rośnie wraz ze wzrostem aktywów pozamaterialnych. I cywilizacja, i kultura jest nam potrzebna do rozwoju. Z jednej strony kultura jest podglebiem ekonomii (to przekonanie od Adama Smitha), ale z drugiej strony nowoczesne rozumienie kultury – jeżeli zastanowimy się, co rzeczywiście nakręca zmianę, to zauważymy, że wszędzie jest potrzebna kultura, bo wszędzie jest potrzebna komunikacja, bo wszędzie potrzebna jest sieć, bo wszędzie potrzebne jest współdziałanie i zaufanie, a na brak tego szczególnie w Polsce cierpimy. Kultura stała się dzisiaj niezbywalnym elementem mechanizmu rozwojowego. Bez rzeczywistego uczestnictwa, bez kompetencji kulturowych, bez kompetencji komunikacyjnych i rozumienia nie będzie żadnego rozwoju. Cokolwiek zrobimy po stronie infrastruktury i zasobów materialnych, będzie to dawało krótkotrwały efekt. Siła budowania autostrad wpływania na wzrost gospodarczy szybko się wyczerpie.
Dlatego ta książka nie jest o dyskutowaniu o kulturze w kontekście rynku, ale o dyskutowaniu o kulturze w kontekście rozwoju.
Kiedyś patrzyłem na kulturę jako na jeden z działów, który jest ważny, bo generuje wartości ekonomiczne. Ważne było to jaki wkład wnosi kultura do wzrostu gospodarczego pkb. Jednak to co znaczy kultura dla rozwoju nie dokonuje się w rocznych cyklach. Druga rzecz to była konsumpcja dóbr kultury analizowana przez wydatki gospodarstw domowych. Trzecie to udział sektora kultury w strukturze gospodarki mierzone zatrudnieniem i czwarte to runek dóbr kultury, szczególnie sztuki. Ekonomiści zajmowali się kulturą jako pewnym sektorem. A przecież rozwój zależy od dwóch wymiarów egzystencji ludzkiej: materialnego czyli cywilizacyjnego i duchowego czyli intelektualnego. Jedno ma służyć drugiemu. Dla nowoczesnych firm ważniejsze od materialnych są aktywa pozamaterialne. To samo dotyczy miasta. Sama infrastruktura nie czyni jeszcze rozwoju. Miasto nie będzie kreatywne tylko dlatego, że się zbuduje operę. Wartość tego, co ma miasto w sferze materialnej rośnie wraz ze wzrostem aktywów pozamaterialnych. I cywilizacja, i kultura jest nam potrzebna do rozwoju. Z jednej strony kultura jest podglebiem ekonomii (to przekonanie od Adama Smitha), ale z drugiej strony nowoczesne rozumienie kultury – jeżeli zastanowimy się, co rzeczywiście nakręca zmianę, to zauważymy, że wszędzie jest potrzebna kultura, bo wszędzie jest potrzebna komunikacja, bo wszędzie potrzebna jest sieć, bo wszędzie potrzebne jest współdziałanie i zaufanie, a na brak tego szczególnie w Polsce cierpimy. Kultura stała się dzisiaj niezbywalnym elementem mechanizmu rozwojowego. Bez rzeczywistego uczestnictwa, bez kompetencji kulturowych, bez kompetencji komunikacyjnych i rozumienia nie będzie żadnego rozwoju. Cokolwiek zrobimy po stronie infrastruktury i zasobów materialnych, będzie to dawało krótkotrwały efekt. Siła budowania autostrad wpływania na wzrost gospodarczy szybko się wyczerpie.
Dlatego ta książka nie jest o dyskutowaniu o kulturze w kontekście rynku, ale o dyskutowaniu o kulturze w kontekście rozwoju.
Leszek Jażdżewski: Każdego dnia trzeba
podejmować decyzje, jak wydawać ograniczone środki na kulturę. Na
co dać pieniądze, a co pominąć, na przedstawienie teatru
alternatywnego czy na zajęcia edukacyjne dla dzieci , co jest
ważniejsze, a co mniej. Jak ekonomista podchodzi do tego
problemu?
Jerzy Hausner: Jak wygląda w Polsce tworzenie
budżetu? Jest to w większości budżet historyczny. Niby myślenie o
budżetowaniu się zmienia, próbujemy mówić o budżecie zadaniowym,
ale jest Tu mnóstwo nieporozumień i w praktyce wszystko wraca w
stare koleiny. Nie ma sensu wyliczanie np. jaką wartość dla
polskiej gospodarki ma muzyka Chopina.
Nasza gospodarka nieźle sobie radzi, ale jaka jest jej pozycja konkurencyjna. Jesteśmy gospodarką o bardzo niskiej wartości dodanej. W tym, co eksportujemy np. w przemyśle samochodowym, nasz wkład polega na przykręcaniu śrubek. Okazuje się, że w tym jesteśmy najlepsi i tani. O tyle tylko jesteśmy konkurencyjni. Stąd jednak relatywnie niewiele zarabiamy, a miejsca pracy są relatywnie mało stabilne. Jesteśmy skazani na innowacyjność naśladowczą. Kupujemy rozwiązania wymyślone przez innych generację albo dwie generacje wcześniej. Tylko, że jeśli za dwadzieścia lat np. Ukraina osiągnie nasz poziom rozwoju, to wszystkie montownie, które przeniesiono do nas z Niemiec i Irlandii, zostaną ulokowana właśnie na Ukrainie. I z czym zostaniemy?
Powinniśmy zatem myśleć o tym, byśmy byli w stanie rozwijać technologie i korzystać z własnych rozwiązań. Ale wtedy musimy się przyjrzeć, jak wygląda nasze szkolnictwo wyższe, nasz system edukacji. Musimy postawić problem wartości kapitału ludzkiego i mechanizmów jego rozwoju oraz wzrostu wydajności pracy. Jeśli byłbym ministrem gospodarki, partnerem dla mnie byłby minister kultury i minister edukacji, a nie minister infrastruktury. Przyszłość zależy od tego, czy wywołam określone mechanizmy rozwojowe. Kultura jest potrzebna jako pewien tym zasobów napędzających ekonomię, ale również dla ogólnego podniesienia kompetencji Polaków. Im społeczeństwo ma być bardziej zaawansowane technologicznie, tym bardziej musi być zaawansowane kulturowo.
Nasza gospodarka nieźle sobie radzi, ale jaka jest jej pozycja konkurencyjna. Jesteśmy gospodarką o bardzo niskiej wartości dodanej. W tym, co eksportujemy np. w przemyśle samochodowym, nasz wkład polega na przykręcaniu śrubek. Okazuje się, że w tym jesteśmy najlepsi i tani. O tyle tylko jesteśmy konkurencyjni. Stąd jednak relatywnie niewiele zarabiamy, a miejsca pracy są relatywnie mało stabilne. Jesteśmy skazani na innowacyjność naśladowczą. Kupujemy rozwiązania wymyślone przez innych generację albo dwie generacje wcześniej. Tylko, że jeśli za dwadzieścia lat np. Ukraina osiągnie nasz poziom rozwoju, to wszystkie montownie, które przeniesiono do nas z Niemiec i Irlandii, zostaną ulokowana właśnie na Ukrainie. I z czym zostaniemy?
Powinniśmy zatem myśleć o tym, byśmy byli w stanie rozwijać technologie i korzystać z własnych rozwiązań. Ale wtedy musimy się przyjrzeć, jak wygląda nasze szkolnictwo wyższe, nasz system edukacji. Musimy postawić problem wartości kapitału ludzkiego i mechanizmów jego rozwoju oraz wzrostu wydajności pracy. Jeśli byłbym ministrem gospodarki, partnerem dla mnie byłby minister kultury i minister edukacji, a nie minister infrastruktury. Przyszłość zależy od tego, czy wywołam określone mechanizmy rozwojowe. Kultura jest potrzebna jako pewien tym zasobów napędzających ekonomię, ale również dla ogólnego podniesienia kompetencji Polaków. Im społeczeństwo ma być bardziej zaawansowane technologicznie, tym bardziej musi być zaawansowane kulturowo.
Krzysztof Dudek: to nie znaczy, że wszyscy
powinni być artystami, ale wszyscy powinni być twórczy. Według
naszych badać ludzie uczestniczący np. w zajęciach chóru lepiej
sobie radzą w życiu, choć nie są śpiewakami. To, że odnoszą sukces
życiowy, mają wyższy status materialny, ma ewidentny związek z tym,
że uczestniczyli w zajęciach kulturalnych. Ja postrzegam kulturę
jako ważny czynnik zmiany społecznej, której gospodarka jest
częścią.
Jerzy Hausner: Współczesny świat oswoił się z
przekonaniem, że przeciętna osoba może być bardzo kreatywna. Jeśli
uznamy, że potrafimy jako społeczeństwo zaspokoić elementarne
potrzeby wszystkich obywateli, to mamy prawo pytać o sens naszej
egzystencji, a nie o przeżycie. Ten sens nadajemy swoją
aktywnością, swoją twórczością. Jeśli uznamy, że rozwój to jest
zmiana, źródłem tego procesu jest innowacyjność i kreatywność
jednostki, to pobudzanie tej aktywności, tworzenie ku temu
społecznych warunków jest jak najbardziej wskazana i wcale nie
znaczy, że wszyscy mają chodzić do szkół artystycznych. Dlaczego
nie uznać, że dla rozwoju gospodarczego kraju nie jest ważne dbanie
o podnoszenie poziomu czytelnictwa. Przecież czytanie, rozumienie i
komunikowanie jest sprawą fundamentalną.
Jeżeli nie chcemy, by rozwój cywilizacji informatycznej doprowadzał do atomizacji społeczeństwa. Izolowania się poszczególnych jednostek, to tym bardziej musimy pomyśleć o czymś, co buduje tożsamość nienarzuconą, czyli funkcjonowanie we wspólnej przestrzeni znaczeń. W wypadku muzeum np. ważne jest nie to, ile wystaw otworzy, ale ile sensów wygeneruje. Kierujący muzeum musi mieć świadomość, że znaczenie tego, co robi zależy od tego, czy wytwarza sens, nowy sposób interpretacji świata. Sztuka pozwala w nowy sposób spojrzeć na rzeczywistość nie po to, żeby zaprzeczyć wszystkiemu, co było, ale po to, żeby to co było na nowo interpretować – reinterpretować, a nie reprodukować. Każde pokolenie musi to zrobić na własny użytek, bo od tego zależy rozwój.
Jeżeli nie chcemy, by rozwój cywilizacji informatycznej doprowadzał do atomizacji społeczeństwa. Izolowania się poszczególnych jednostek, to tym bardziej musimy pomyśleć o czymś, co buduje tożsamość nienarzuconą, czyli funkcjonowanie we wspólnej przestrzeni znaczeń. W wypadku muzeum np. ważne jest nie to, ile wystaw otworzy, ale ile sensów wygeneruje. Kierujący muzeum musi mieć świadomość, że znaczenie tego, co robi zależy od tego, czy wytwarza sens, nowy sposób interpretacji świata. Sztuka pozwala w nowy sposób spojrzeć na rzeczywistość nie po to, żeby zaprzeczyć wszystkiemu, co było, ale po to, żeby to co było na nowo interpretować – reinterpretować, a nie reprodukować. Każde pokolenie musi to zrobić na własny użytek, bo od tego zależy rozwój.