SERIALE. Co robić, gdy przymusowo zostaliśmy w domach? Zachęcamy do „nadrobienia” poprzednich sezonów dobrych seriali, bo producenci nie śpią – na ekrany właśnie wchodzą nowe odcinki. Zachęcamy, ale nie spojlerujemy. Na początek dwa tytuły. Dlaczego właśnie te? Pisze Paulina Ilska.
FELIETON. Początek roku to czas żniw dla artystów pracujących w brązie. To z tego materiału najczęściej odlewa się statuetki dla ludzi kultury, a że nagród przybywa także w naszym regionie, to niejedna komódka pęcznieje dumą odlewów i rzeźbień. Dowód to ostateczny, że lokalna kultura kwitnie, a jej misją jest wzajemne się docenianie. Pisze Rafał Syska.
WYWIAD. Nie umiem powiedzieć, w którym momencie pisania scenariusza dzieją się rzeczy najważniejsze dla przyszłego filmu. Dziś w ogóle więcej mam pytań niż odpowiedzi i „nie wiem” jest głównym porządkiem, który organizuje moje życie - mówi reżyser Jan Jakub Kolski w rozmowie z Bogdanem Sobieszkiem.
FELIETON. Znowu Ginczanka. Izolda Kiec ułożyła i wspaniale opracowała w zasadzie wszystko, co po Zuzannie Ginczance zostało. Mamy monumentalny tom „Poezje zebrane” (1931-1944). Zachwyt i niedowierzanie: bo ile można napisać, zrozumieć, kiedy życie zostaje przerwane w wieku 27 lat? „Świat – gęstwa niepojęta i zlepek obrazków”, pisała w 1940 roku. I jeszcze, że „Przeszłość pełna wypadków jest nie do pojęcia”. Pisze Łukasz Maciejewski.
– Mam nadzieję, że aktorzy, pracując ze mną, poznali plan filmowy, na którym mogą czuć się swobodnie, bezpiecznie, jako współtwórcy. Szkoła jest ostra dla studentów, czasem po kilku latach zapominają, kim są jako ludzie, gubią się. Chciałam im pomóc się odnaleźć. Mam nadzieję, że się udało – mówi Kalina Alabrudzińska, autorka „Nic nie ginie”, filmu dyplomowego studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi, który 27 marca wchodzi na ekrany kin.
Wystawę lalek animacyjnych, wykonanych na potrzeby filmu w ramach specjalistycznego kursu „Sztuka tworzenia lalki”, można oglądać w Centrum Nauki i Techniki EC1 Łódź. Dwanaście osób w grupach dwuosobowych stworzyło sześć lalek w różnych technikach. Każda postać ma swoją osobowość i historię wymyśloną przez autorów. Są jak bohaterowie filmów, które nie powstaną.
FELIETON. Obce rzeczy wiedzieć, dobrze jest… – swoje obowiązek, jak to był napisał w „Encyklopedii staropolskiej” jej autor Zygmunt Gloger. Przypomniały mi się te słowa przy okazji jubileuszu 70-lecia Wytwórni Filmów Oświatowych. Pisze Mieczysław Kuźmicki.
RECENZJA. Debiut fabularny Kaliny Alabrudzińskiej „Nic nie ginie” jest jednocześnie dyplomem studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi. Sztuka więc w tym, żeby scenariusz stworzył możliwości pokazania się dużej grupie młodych ludzi oraz był na tyle swoisty, żeby zaowocował pełnokrwistym dziełem, nieobciążonym np. schematyzmem, umownością. Czy to się udało? „Nic nie ginie” w końcu marca wchodzi na ekrany kin.
FELIETON. Od awangardowych miejskich symfonii, przez film noir i włoski neorealizm, po autorskie dzieła z lat 60. i 70. takie jak „400 batów” Truffaut (1959), „Ulice nędzy” Scorsesego (1973) czy „Ziemia obiecana” Wajdy (1974), historia kina zawsze wiązała się z fascynacją miastem. Nic dziwnego, wielkomiejska cywilizacja rodziła się i rozwijała w tym samym czasie co kinematografia. Pisze Kevin Kołeczek.