Od 1 maja dyrektorem
Centralnego Muzeum Włókiennictwa jest Marcin Oko, wieloletni pracownik
tej placówki. Jaką ma wizję rozwoju instytucji,
uznanej w tym roku przez czytelników „National Geographic Traveler” za jeden z
siedmiu nowych cudów Polski?
Od 1 maja 2013 r. dyrektorem Centralnego Muzeum Włókiennictwa jest
Marcin Oko, wieloletni pracownik tej placówki, od 1990 r. zastępca
dyrektora odpowiedzialny m.in. za infrastrukturę i inwestycje. Jaką
ma wizję i plany rozwoju instytucji, uznanej w tym roku przez
czytelników „National Geographic Traveler” za jeden z siedmiu
nowych cudów Polski?Mówi Marcin Oko:
W historii muzeum od 1960 r. było niewiele momentów, gdy mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy zarówno na działalność, jak i na inwestycje. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. otworzyły się nowe możliwości. Zbiegło się to z planami modernizacji i adaptacji na cele wystawiennicze skrzydła D, zamykającego czworobok siedziby muzeum – Białej Fabryki. które w 2002 r. przejęliśmy po upadających zakładach Eskimo, oraz zorganizowania na tyłach muzeum Skansenu Łódzkiej Architektury Drewnianej. Co ciekawe, i Urząd Miasta, i muzeum były już gotowe rozpocząć te inwestycje, kiedy okazało się, że możemy skorzystać z funduszy unijnych. Pozyskaliśmy 32 miliony złotych. Z pieniędzy Unii skorzystaliśmy również przy realizacji projektu multimedialnej kotłowni, otwartej 9 kwietnia 2013 r., który – mam nadzieję – będzie się wciąż rozwijał. Ulepszamy i rozszerzamy też cieszący się popularnością skansen: na przeniesienie czeka drewniana dzwonnica, integralna z kościołem pw. św. Andrzeja Boboli z Nowosolnej i jeszcze jeden domek tkacza z przełomu XIX i XX w. Już funkcjonujące budynki trzeba docieplić i podłączyć do centralnego ogrzewania. Skansen mógłby działać wtedy cały rok.
Tu dochodzimy do wizji dalszego rozwoju placówki – powstał projekt, który określiliśmy wraz z architektami: Anitą Luniak i Teresą Mromlińską mianem Laboratorium Ludwika Geyera. Chcemy przejąć cały teren miejskiego parku im. Władysława Reymonta o powierzchni 6,3 ha, do którego muzeum przylega od wschodu i południa, przeobrazić go w miejsce prezentujące tzw. przemysły miejskie – infrastrukturalne, które musiały zaistnieć wraz z rozwojem włókiennictwa, miasta, a więc komunikację, wodociągi, elektryfikację, kanalizację. Powinno to być także miejsce rozrywki, przyjazne zwiedzającym, zarówno starszym, jak i dzieciom.
Przypomnę, że pomysł przyłączenia parku do muzeum wysunęła już
na początku lat 90. XX w. Elżbieta Hibner, ówczesna wiceprezydent
miasta. Został on jednak zamrożony na 20 lat. Teraz jest szansa na
jego realizację. Zachowując strukturę parku i jego zabytkowy
drzewostan, można umieścić w nim kolejne drewniane zabytki. W
przyszłości będą one pełniły funkcje komercyjne, w związku z tym
ich wnętrza będą urządzone bardziej współcześnie niż już
przeniesionych domków tkaczy. Wstęp oczywiście będzie bezpłatny.
Liczę jednak, że przechodnie zechcą zatrzymać się tu dłużej i
skorzystać z bogatej oferty Laboratorium. Składać się na nią będzie
już funkcjonująca na terenie dawnej łaźni restauracja Art Déco z
ogródkiem, z którego widać staw przylegający do Białej Fabryki.
Dawniej pływano po nim łódkami, a nawet uprawiano sporty wodne,
mnie marzą się tarasy schodzące do wody oraz oranżeria na brzegu –
współczesna, lecz ulokowana na miejscu pierwotnej. Planujemy
hodować w niej rośliny włóknodajne, służące do produkcji tkanin.
Będą one ciekawym dopełnieniem oferty wirtualnej kotłowni, w której
pokazujemy film o rozwoju bawełny od zielonej rośliny do kwiatu,
kłębka, poprzez włókno, nić, aż do gotowej tkaniny. Aby uświadomić
rolę, jaką w rozwoju Łodzi odegrali tacy ludzie jak twórca Białej
Fabryki – przybyły tu z Saksonii na początku XIX w. Ludwik Geyer –
na terenie parku odtworzony zostanie fragment trakcji tramwajowej
wraz z wagonem, w którego wnętrzu na oknach przewijać się będą
widoki Łodzi z okresu najbardziej dynamicznego rozwoju, czyli
przełomu XIX i XX w. Dla dzieci przewidujemy plac zabaw i boisko,
dla melomanów muszlę koncertową.
W Laboratorium znajdzie się również miejsce dla eksponatów
muzealnych, których ciągle przybywa. Obok oranżerii mogłyby zostać
ulokowane zabytkowe włazy kanalizacyjne, przekazywane nam przez
łódzki ZWiK. Nie mamy miejsca na maszyny i narzędzia, których wciąż
przybywa: dwa pozyskane niedawno krosna czółenkowe z drugiej połowy
XIX w. musieliśmy umieścić w willi w skansenie. W przyszłości
moglibyśmy lepiej je wyeksponować na parterze przeszklonego budynku
magazynowego, gdzie na oczach zwiedzających maszyny byłyby
rewitalizowane, składane, malowane przez pasjonatów-wolontariuszy,
na współpracę z którymi liczymy. Laboratorium Ludwika Geyera
wymagać będzie fachowców z różnych dziedzin, pojawią się zatem nowe
miejsca pracy. Wstępnie koszt jego realizacji to około 70 milionów
złotych. Projekt został pozytywnie oceniony przez władze miasta i
mam nadzieję, że zostanie zrealizowany dzięki funduszą
unijnym w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego na lata
2014-2020.
Jak park rekreacyjno-kulturalny będzie się sytuował w kontekście placówki naukowej, którą jest Centralne Muzeum Włókiennictwa (niedawno wpisane na prestiżową listę Państwowego Rejestru Muzeów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – przyp. M.N.)?
Nie unikniemy rozrywki i komercji w naszej ofercie i konieczności zdobywania funduszy, aby móc uzupełniać kolekcję nie tylko dzięki darom oraz realizować projekty wystawiennicze zaopatrzone w wysokiej jakości wydawnictwa. Mam świadomość, że status muzeum rejestrowanego zobowiązuje do utrzymania dotychczasowego wysokiego poziomu merytorycznego. Pomimo trudności i zawirowań odnieśliśmy w 2013 r. kilka sukcesów:
oprócz drugiego miejsca wśród siedmiu nowych cudów Polski Centralnemu Muzeum Włókiennictwa przyznano tytuł „Miejsca przyjaznego dzieciom”, „Miejsca przyjaznego seniorom”, „Miejsca przyjaznego edukacji”, nominację do Sybilli 2013, najważniejszego konkursu w polskim muzealnictwie – za wystawę „W kuchni pani Goldbergowej”. Odbyły się letnie koncerty w ramach piątej już edycji Geyer Music Factory, cieszące się coraz większym zainteresowaniem łodzian. Chcę zorganizować wystawy muzealnych zbiorów, np. dawno nie pokazywanych dywanów wschodnich czy tkaniny zabytkowej – jeżeli tylko środki na to pozwolą.
Przed nami dalsza rewitalizacja i przeciwpożarowe zabezpieczenie, tym razem XIX-wiecznych drewnianych stropów skrzydła A oraz odświeżenie elewacji skrzydeł A i C, naprawa elewacji północnej budynku B, ale w budżecie na 2014 r. zabraknie na to funduszy. Jako muzeum rejestrowane będziemy aplikować o ministerialne pieniądze na zakup muzealiów, na organizację wystaw – podobne oczekiwania mamy wobec Wydziału Kultury UMŁ. Będziemy chcieli doprowadzić do rozbudowy skansenu i multimedialnych aplikacji w muzeum interaktywnym.
Jakie będą losy Międzynarodowego Triennale Tkaniny, imprezy odbywającej się od 1972 r., której muzeum jest obecnie głównym organizatorem, ponosząc koszty jej realizacji?
Pomimo zawirowań personalno-finansowych (rezygnacja ze stanowiska dyrektora Norberta Zawiszy w styczniu 2013 r. w związku z niedofinansowaniem imprezy przez UMŁ) 14. Międzynarodowe Triennale Tkaniny odbyło się i kolejny raz okazało się, że w przeciwieństwie do jednorazowych wydarzeń, zazwyczaj kosztownych, jest niekwestionowaną marką, promującą Łódź w Polsce i świecie. Jednocześnie potwierdziło silną pozycję Polaków i łodzian w tkaninie unikatowej. Ekspozycję odwiedziło łącznie 28 700 osób. Pokazaliśmy także wystawy towarzyszące MTT: 12. Ogólnopolską Wystawę Tkaniny Unikatowej, 10. Ogólnopolską Wystawę Miniatury Tkackiej, 1. Międzynarodowe Triennale Tkaniny Młodych i kilka innych.
Triennale wymaga kilku korekt, nie zamierzam natomiast rezygnować z wymogu medium włókna i przeplotu. Będę kontynuował dzieło moich poprzedników: Krystyny Kondratiuk, której stulecie urodzin obchodziliśmy w grudniu 2013 r., Adama Nahlika, Norberta Zawiszy.
Mam nadzieję, że najlepsze czasy wciąż są przed muzeum, a Laboratorium Ludwika Geyera uczyni zeń atrakcyjną forpocztę łódzkich propozycji kulturalnych na zapomnianym nieco południowym krańcu ulicy Piotrkowskiej i zainicjuje modernizację zabytkowego otoczenia Białej Fabryki.
Not. Monika Nowakowska
Foto: Katarzyna Grzelakowska; CMW