Pies Farbisza | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
4 + 9 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
4 + 9 =

Pies Farbisza

*SZTUKA. Uczył się m.in. od Romana Modzelewskiego i Stanisława Fijałkowkiego. Koledzy z akademika wspominali go po latach jako dużo palącego samotnika, który w ciemnych okularach a lá Cybulski bardzo podobał się dziewczynom. Sylwetkę Kasjana Farbisza kreśli Andrzej Sznajder. 
Przebył drogę z Konina, przez Poznań i Zduńską Wolę, do Łodzi, a potem do Sieradza.  Zdolności artystycznych nie wyssał z mlekiem  matki, raczej odziedziczył je po ojcu, Wojciechu  Farbiszu, znanym konińskim krawcu, do którego pracowni przyjeżdżała klientela niemal  z całej Polski, a wiadomo, że kiedyś dobry krawiec musiał mieć artystyczną duszę. 

Kasjan Farbisz urodził się 26 maja 1947 roku  w Koninie. Pierwsze próby malowania podjął  już w podstawówce. Swoje prace wysłał wtedy  nawet na konkurs i dostał za nie II nagrodę na  szczeblu wojewódzkim. Jego mecenasem stał  się na wiele lat Jan Sznajder, znany koniński  malarz, regionalista, pedagog i poeta, absolwent warszawskiego Studium Plastycznego w pracowni prof. Mariana Tomaszewskiego.  „Był kilkanaście lat młodszy ode mnie. Uczestniczyłem w jego rozwoju artystycznym i intelektualnym” – pisał Sznajder w nr. 30 „Przeglądu Konińskiego” z 2017 roku.

Po maturze w miejscowym liceum Kasjan  Farbisz przystąpił do egzaminu wstępnego  w Wyższej Szkole Plastycznej w Poznaniu, ale  się nie dostał. Zdecydował się więc na Studium  Nauczycielskie, zapewne po to, by uniknąć służby wojskowej. Po pół roku zrezygnował. Myślał  wtedy o karierze marynarza, leśnika, a nawet  detektywa!

Próbował również dostać się do łódzkiej  PWSSP (dziś Akademia Sztuk Pięknych) – zdawał trzykrotnie, aż wreszcie zaczął wymarzone studia. To był październik 1968 roku. Farbisz  pobierał na uczelni nauki w pracowniach profesorów: Mariana Jeschke, Romana Modzelewskiego i Stanisława Fijałkowskiego. Koledzy  z akademika wspominali go po latach jako dużo  palącego samotnika, który w ciemnych okularach a lá Cybulski bardzo podobał się  dziewczynom.

Z Łodzi pisał listy do swojego konińskiego  mentora. Wiele z nich zachowało się w zbiorach  jego córki Izabeli Domańskiej. Szare robotnicze  miasto nie podobało się przyszłemu malarzowi  Sieradza. „Dużo się nauczyłem w tej Łodzi, ale  ona nie dla malarzy” – skarżył się w jednym  z listów do Jana Sznajdera.[…]

Andrzej Sznajder 
- - - - -
Cały wywiad do przeczytania w "Kalejdoskopie" 04/20 do kupienia w Łódzkim Domu Kultury (w czasie kwarantanny instytucja pozostaje zamknięta dla gości), punktach Ruchu S.A., Kolportera, Garmond-Press w salonach empik i łódzkiej Księgarni Ossolineum (Piotrkowska 181). A także w prenumeracie (w opcji darmowa dostawa do wybranego kiosku Ruchu): TUTAJ bądź w prenumeracie redakcyjnej TUTAJ

Możecie też słuchać naszych najlepszych tekstów w interpretacjach aktorów scen łódzkich, z Łodzią i regionem związanych na platformie "Kalejdoskop NaGłos": TUTAJ


Kategoria

Inne