Nie każda krytyka jest przemocą | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 2 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 2 =

Nie każda krytyka jest przemocą

"Kto odkrył Amerykę", fot. Kamil Urbanowicz

TEMAT NUMERU. Tak samo jak w każdej pracy – człowiek odczuwający przemoc wobec siebie może powiedzieć NIE, nie zgadzam się na takie zachowanie. Każdy aktor powinien wykształcić w sobie mechanizm braku strachu przed przeciwstawieniem się takim sytuacjom. Nikt nie może uzyskać przyzwolenia na traktowanie drugiego człowieka w sposób uwłaczający jego godności i mówi Jolanta Jackowska, aktorka Teatru Nowego w Łodzi.
Piotr Grobliński: Co się stało z teatrem? Mobbing, przemoc fizyczna i psychiczna, molestowanie – dawniej było lepiej czy tylko mniej się o tym mówiło? To według pani poważny problem?

Jolanta Jackowska: Nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może jestem szczęściarą, ale nie pamiętam takich zdarzeń. Trudno to zresztą ocenić, bo zawód aktora jest specyficzny – tam, gdzie wchodzi praca z emocjami, trudno oczekiwać, że wszyscy będą przez cały czas trzymać te prywatne na wodzy. Granica między tym, co zawodowe, i tym, co prywatne jest w teatrze bardzo krucha. Mówi się, że dzieci należy jak najczęściej chwalić. A inna szkoła wychowania utrzymuje, że od jednych uczniów można coś uzyskać pochwałami, a innym trzeba przykręcić śrubę. Podobnie z aktorami – od jednego prośbą, od innego groźbą.

Brzmi złowrogo.

Nie mówię o sytuacjach, gdy ktoś chce komuś celowo zrobić przykrość, upokorzyć dla samej przyjemności, takie zachowania są chore i złe. Mówimy o spięciach w ferworze pracy. Jeżeli coś takiego wydarzy się w trakcie próby, przypadkiem, w emocjach i zostanie na to zwrócona uwaga, to rozsądny i dojrzały człowiek przeprasza, wycofuje się, stara się taką wyrządzoną niechcący krzywdę naprawić.

I naprawdę nigdy nie miała pani trudnych sytuacji, zawsze „przepraszam, dziękuję”?

Nigdy nie spotkałam się w pracy z – mówiąc wprost – psychopatami, ale jedna akcja była rzeczywiście koszmarna. Byłam wtedy studentką i grałam w Teatrze Telewizji. Reżyser i aktor odtwarzający główną rolę prowadzili ze sobą swoistą grę – jeden badał granice wytrzymałości drugiego. Reżyser darł się na aktora do momentu, gdy ten lepiej lub gorzej udawał, że ma zawał serca. Przeżywałam to strasznie, a reżyser mówił do mnie: „Przepraszam cię, dziecko, że musisz być świadkiem takich sytuacji, sama widzisz, jaki on jest nieprofesjonalny”. To była ich prywatna wojna, w którą on wciągał młodą aktorkę. I ten protekcjonalny ton…

Czy aktor ma jakieś mechanizmy obronne w sytuacji mobbingu, przekraczania granic przez reżysera czy innego aktora? Może oddać rolę – coś jeszcze?

Rolę można oddać do siódmej próby bez tłumaczenia – taki jest obyczaj. Ale można to zrobić tylko raz w sezonie. W razie konfliktu można się zwrócić z prośbą o pomoc do dyrektora, u nas w teatrze jest teraz specjalna komisja do rozsądzania takich spraw. Tak samo jak w każdej pracy – człowiek odczuwający przemoc wobec siebie może powiedzieć NIE, nie zgadzam się na takie zachowanie. Każdy aktor powinien wykształcić w sobie mechanizm braku strachu przed przeciwstawieniem się takim sytuacjom. Nikt nie może uzyskać przyzwolenia na traktowanie drugiego człowieka w sposób uwłaczający jego godności.


Pełny tekst wywiadu jest zamieszczony w "Kalejdoskopie" 10/21. Temat numeru brzmi: "Bycie aktorem musi boleć?"
Czasopismo można nabyć w Łódzkim Domu Kultury, salonach Empik, w kioskach oraz na platformie virtualo.pl.

Kategoria

Teatr