– Kiedy to tylko będzie możliwe, chcę stać w drzwiach teatru, witać widzów i rozmawiać z nimi, żeby poznać ich oczekiwania – mówi Marcin ZAWADA, który z początkiem września objął stanowisko dyrektora Teatru Muzycznego w Łodzi. – W musicalach poruszane są dziś kwestie rasowe, sprawy niepoukładanych relacji z rodzicami, prawa mniejszości, a ostatnio nawet przyszłość gatunku ludzkiego. Na Broadwayu pokazano niedawno koreański musical „Maybe Happy Ending”, który opowiada o dwóch awatarach, humanoidalnych helper-botach, które chcą założyć rodzinę, a Hillary Clinton wyprodukowała musical „Suffs” poświęcony walce o prawa kobiet. Może uda się taki zaangażowany spektakl wystawić na scenie kameralnej, ale na pewno nie na początek.
80 lat to kawał czasu także dla instytucji, jaką jest Akademia Muzyczna im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Instytucja jednak nie jest skazana na starzenie się. Tworzą ją kolejne pokolenia zgodnie z tym, jak zmienia się świat. Uczelnia wzbogaciła się o nowe budynki, sale koncertowe, studia nagraniowe, ale i nowe kierunki kształcenia. Powiększył się obszar jej zainteresowania o musical, jazz, muzykę rozrywkową. Poważne akademie dotąd nie zapuszczały się w te rejony.
W przedstawieniu „Mammia Mia!” zobaczymy najlepszych polskich aktorów, prawdziwy top of the top polskiego musicalu – zapowiada Jakub Szydłowski, reżyser spektaklu, którego premiera odbędzie się 27 września w Teatrze Muzycznym w Łodzi.
To już nie jest ten stary, dobry kosmos lat 60., 70. i 80.! Pamiętam z dzieciństwa lot Mirosława Hermaszewskiego, który wraz z Rosjaninem Piotrem Klimukiem (oraz zabranymi na pokład Sojuza 30 „Manifestem komunistycznym”, rozprawą „O obrotach sfer niebieskich” i „Panem Tadeuszem”) wybrał się na orbitę w 1978 roku, by stamtąd obserwować m.in. Warszawę (i grzyb atomowy, który „wyrósł” znienacka na którymś z poligonów radzieckich). Emocje były porównywalne ze śledzeniem rywalizacji w Wyścigu Pokoju! Nie minęło 50 lat, a doczekałem się drugiego Polaka w kosmosie i przyznam, że jego wzlot – aczkolwiek godzien najwyższego podziwu – nie robi już na mnie aż takiego wrażenia.
– Zawsze interesuje mnie postać, która się w jakiś sposób z rzeczywistości wyrywa, wybija, wychodzi poza nią. To dopiero wydaje mi się ciekawe i takich bohaterów staram się śledzić. A oni mają na przykład potrzebę kontaktu z absolutem, która nie jest potrzebą powszechną, mimo że jesteśmy krajem żywej tradycji religijnej, co wcale nie oznacza, że ta tradycja jest odczuwalna na każdym kroku. Tymczasem w świecie zaspokojonych podstawowych potrzeb materialnych sfera ducha staje się potrzebą pierwszorzędną – mówi Krzysztof ZANUSSI, reżyser, scenarzysta, producent, filozof kina, który kilka dni po swoich 86. urodzinach odwiedził Łódź.
Ubocznym efektem wojny w Ukrainie jest nasze zainteresowanie tym krajem. Na nowo – lub wręcz po raz pierwszy – odkrywamy kulturową tożsamość Ukraińców, ich osiągnięcia i dramatyczne losy, a także ich wyraźne związki z kulturą Zachodu. Jedną z lekcji ukraińskości jest wystawa „W oku cyklonu. Modernizm w Ukrainie”, trwająca w Muzeum Sztuki ms².
Po 120 latach od wybuchu rewolucji 1905 roku pamięć o niej wcale nie jest oczywista. Dziś to wydarzenie spotyka się z niezrozumieniem. Niewielka jest świadomość roli, jaką odegrało w dziejach miasta i regionu. Rewolucja stała się ofiarą własnej nieoczywistości. Na sztandar brali ją powojenni komuniści, łącząc z rewolucją październikową. A przecież prócz chleba i godnych warunków pracy ludzie w 1905 roku domagali się niepodległej ojczyzny.
Kiedyś owady kolekcjonował – łapał je i usypiał. Jednak uznał, że to okrutne, więc zaczął je fotografować w naturze. Choć niektóre mogą być dla niego śmiertelnie niebezpieczne. Jego zdjęcia były publikowane w książkach oraz czasopismach naukowych i popularnonaukowych. Robił też kukiełki do filmów animowanych i do spektakli Teatru Pinokio. Dziś zawodowo spełnia się jako modelator w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi.
Artystka w Łodzi znana od zawsze: malarka i performerka, w świecie filmu popularna jako scenografka i dekoratorka wnętrz. Teresa KLINK 1 lipca kończy dziewięćdziesiąt lat! Łodzianka z urodzenia, zamieszkiwania i artystycznej działalności. Ukończyła gdańską PWSSP (1965), gdzie studiowała malarstwo, malarstwo ścienne oraz projektowanie architektoniczne, a jej profesorami byli: Piotr Potworowski, Teresa Pągowska, Rajmund Pietkiewicz, Jacek Żuławski. Swoje dokonania artystyczne pokazywała w naszym mieście (i poza nim) wielokrotnie – ostatnio na retrospektywnej wystawie w Galerii Willa (kwiecień–maj 2024).
W tym roku mija 55 lat od ważnej artystycznej manifestacji, jaką była pierwsza publiczna wystawa grupy twórczej Konkret. Siedmioro jej założycieli, asystentów z Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dzisiejszej Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego), jesienią 1969 r. doszło do wniosku, że życiem artystycznym Łodzi zanadto rządzi rutyna.

