Kalejdoskop - artykuły | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Jeśli Manifest Wolnej Kultury Łodzi potraktować jako zestaw współrzędnych, które mają doprowadzić organizatorów kultury do najlepszego z możliwych modeli, to dyskusję towarzyszącą jego ogłoszeniu 4 czerwca można uznać za próbę narysowania mapy łódzkiej kultury. A przynajmniej gdy rozmówcom – przy braku reprezentantów urzędu miasta skazanych na monolog – udało się wyjść poza katalog typowych bolączek środowiska.
– Jako umiarkowanie religijnego chrześcijanina obowiązuje mnie przykazanie miłości, które staram się jak najlepiej wypełniać. Niektórzy krytycy widzą we mnie raczej wiecznego marudę, a nie zauważają, że marudzę, bo chciałbym właśnie więcej miłości. Przyznaj, to radykalny program pozytywny! – mówi TOMASZ BĄK, poeta z Tomaszowa Mazowieckiego.
„Diagnosis” w reżyserii Ewy Podgórskiej miał być opowieścią o mieście, a właściwie o Łodzi, bo tu reżyserka się urodziła, to miejsce ją ukształtowało. Mieszkańcy mówią, leżąc na kozetce niczym w gabinecie psychoanalityka. Odpowiadają na pytania w rodzaju: „Gdyby miasto było zwierzęciem, to jakim?”, „Gdyby miasto miało urodziny, co dostałoby w prezencie?” Jednak pytani o miasto zaczynają opowiadać własne historie, coraz bardziej intymne i przejmujące.
– Żałuję, że wiele pięknych scen, epickich, doskonale odtworzonych przez gwiazdy, musiało wypaść w montażu. Nie mieściły się w narracji – mówi JACEK GWIZDAŁA, doświadczony producent filmowy, dla którego „Klecha” jest reżyserskim debiutem w fabule.
– Nie jestem zwolennikiem metod aktorskich, więc rozważanie o spuściźnie np. Grotowskiego nieszczególnie mnie rusza. Jestem wielkim zwolennikiem – i może to jest moja metoda – szacunku dla słowa. Ja sobie wymyśliłem to, a nie Stanisławskiego czy innego pana z przeszłości – mówi PAWEŁ GŁOWATY, laureat Nagrody „Kalejdoskopu” dla młodego aktora za kulturę słowa na tegorocznym 37. Festiwalu Szkół Teatralnych.
Kopernik jak aztecki bóg, Mickiewicz karmiący orła własnym sercem. To rzeźbiarskie projekty „Stacha z Warty” – megalomana, antysemity, wielbiciela pogaństwa i niepokornego artysty. Ostatnio głośno o Stanisławie Szukalskim – głównie przy okazji dokumentu Anny i Ireneusza Dobrowolskich „Walka: życie i zaginiona twórczość Szukalskiego”, którego producentem jest Leonardo DiCaprio, dla którego twórca z Polski był przyszywanym dziadkiem.
Nie wchodzić – napisali na żółtej tablicy, bo moją ulicę ktoś właśnie rozbiera. Trochę się wstydzę patrzeć na gołe tynki. Odsłaniają się wnętrza, intymność łazienek i sypialni, powszedniość salonów. Zostało jeszcze okno. A obok okna nie ma. I drzwi nie ma. A dobrze, jakby wszystko zostało w rodzinie, za zamkniętymi drzwiami, bo trochę wstyd tak przy ludziach.
Przed 37. Festiwalem Szkół Teatralnych postanowiliśmy postawić dyplomantów, studentów IV roku Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej, przed kilkoma pytaniami dotyczącymi sztuki aktorskiej. Aktor – co to za zawód – i czy to właściwe słowo? Jakich cech potrzeba w tym zawodzie? Jakie są niepożądane? Czego NIE ŻYCZYĆ aktorom, którzy kończą szkołę? Dobre aktorstwo to…?
– Każdy reporter powinien przyjąć taką postawę, jaką chce. Nie ma reguły. Jedni wpływają na rzeczywistość, inni chcą ją tylko opisywać. Choć przecież opisując, także wpływają. Na świadomość. Pojedynczy reporter świata nie zmienia. Ale reportaż jako gatunek na nasz świat może mieć wpływ – mówi MARIUSZ SZCZYGIEŁ, reportażysta, dziennikarz i pisarz.
– Jakby w ludziach było coś, co jest gotowe na danie lub przyjęcie bliskości, jeśli tylko pojawi się impuls, sygnał „powiedz, że wolno mi takim być”. Wewnętrzny idiota von Triera jest genialnym narzędziem, by taki sygnał wysłać. Może wejść w dorosły świat na takich zasadach jak dziecko. Może bezkarnie rozdawać dobro i każdy będzie je przyjmował na „czysto” – mówi MARCIN WIERZCHOWSKI, reżyser „Idiotów” w Teatrze im. Jaracza.